Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blondynka z gorączką złota...

Natalia Wellmann
Dariusz Gdesz
Nie miała nic. Ale kiedy pojawiła się szansa przejęcia kopalni złota, zadłużyła się po uszy i kupiła udziały w spółce. Dziś jest właścicielką jedynej takiej atrakcji w Polsce. O recepcie na szczęście według Elżbiety Szumskiej pisze Natalia Wellmann

O kopalni i złocie nigdy nawet nie śniła. Marzyła o pięknym domu na wzgórzu, blisko lasu i strumyka. Trochę jak Ania z Zielonego Wzgórza, w której zaczytywała się jeszcze jako mała dziewczynka. Marzenia szybko się spełniły.

- Zaczęło się w latach 80., kiedy porzuciłam studia weterynaryjne we Wrocławiu i wyjechałam z mężem do Lasek, maleńkiej wsi w Górach Złotych - opowiada Elżbieta Szumska z Kopalni Złota w Złotym Stoku. - To był taki młodzieńczy zryw w tamtych czasach. Wielu naszych znajomych tak robiło. Mówiło się wtedy: "Kto ma owce, ten ma, co chce". Złapaliśmy się na to hasło, ale życie zweryfikowało nasze marzenia. Szybko okazało się, że prowadzenie 140-hektarowego gospodarstwa wymaga ogromnie ciężkiej pracy. Reforma Balcerowicza pogrążyła nas na tyle, że nawet odsetek od kredytu nie byliśmy w stanie spłacić.

Romantyzm szlag trafił. Dom na wzgórzu, owszem, był. Ale żyć nie było za co, a na utrzymaniu małe dzieci. Wspólnie z mężem podjęli więc decyzję, że ona poszuka pracy, a on zajmie się gospodarstwem. Imała się różnych zajęć. To w sklepie, to na targu.

Do kopalni złota w Złotym Stoku trafiła przypadkiem, w 1996 roku. Gminna spółka uruchomiła trasę turystyczną i potrzebni byli przewodnicy. Czemu nie? - pomyślała i zrobiła kurs przewodnika sudeckiego.

- Oprowadzanie ludzi po podziemiach i opowiadanie im różnych historii stało się moją pasją. Pod ziemią znajdowałam spokój. Nikt nie miał do mnie żadnych pretensji, a problemy były daleko - przyznaje dzisiaj.

W sprawy kopalni zaangażowała się bardzo mocno. Do tego stopnia, że gdy pojawiła się szansa dzierżawy, nie zawahała się ani chwili. Okazało się jednak, że bez udziałów w kopalni niewiele ma do powiedzenia.

Romantyzm szlag trafił. Dom na wzgórzu, owszem, był. Ale żyć nie było za co, a na utrzymaniu małe dzieci

- Marzyłam choćby o jednym procencie. Udziałowcy nie mieli serca do tego interesu. Zwłaszcza po powodzi w 1997 roku, która odcięła nas od świata. Ruch turystyczny praktycznie zamarł, spółka miała 100 tysięcy złotych strat, a właściciele nie widzieli szans na rozwój - wspomina Szumska.

Ale ona widziała. I tu znów przypadek. Jeden z udziałowców miał problemy finansowe i w 2001 roku zaproponował jej sprzedaż swoich udziałów. Podobne propozycje złożyli inni. Za 600 tysięcy złotych mogła wykupić aż 65 procent, dzięki czemu stałaby się właścicielką kopalni. Pozostałe 35 procent należałoby do gminy.

- Postawiłam wszystko na jedną kartę. Poszłam do dyrektora jednego z banków i powiedziałam, że mam gospodarstwo, samochód oraz trochę kosztowności, i spytałam, czy to wystarczy, by dostać 600 tysięcy złotych kredytu, bo zamierzam kupić kopalnię - opowiada Szumska i dodaje, że przekonanie dyrektora zajęło jej trzy godziny. Tyle czasu opowiadała o wielkim potencjale podziemnych tras i wizji utworzenia z tego miejsca atrakcji turystycznej. A on słuchał i nie mógł się nadziwić, skąd w filigranowej, niepozornej kobietce tyle determinacji. Kredyt udało się wziąć na pięć lat.
- Wiedziałam, że podejmuję ogromne ryzyko. Każdy mój błąd, każde, nawet małe, potknięcie, groziło tym, że stracę wszystko, co zastawiłam w banku. Wiedziałam też, że jeśli się uda, będę najszczęśliwszą kobietą na świecie - wspomina.

Do pracy zabrała się natychmiast, zwłaszcza że do zrobienia było bardzo wiele. Kopalnia była jedynie smutną dziurą w ziemi, a obok stały zrujnowane, zaniedbane budynki. Czymś trzeba było turystów przyciągnąć. Zerwała z muzealnym sposobem oprowadzania: wszystkiego można było dotknąć, sfotografować, sfilmować. Zaapelowała do zwiedzających, by przynosili do kopalni stare tablice BHP, typu: "Co zrobiłeś dzisiaj dla obniżki kosztów własnych?".

- Ogłosiłam, że każdy, kto przyniesie taką tablicę, zwiedza kopalnię za darmo. Turyści naznosili nam ich całe mnóstwo. Wybraliśmy najciekawsze i tak powstało jedyne w Polsce podziemne Muzeum Przestróg, Uwag i Apeli - opowiada właścicielka kopalni.

Turystów przybywało, a ona inwestowała zarobione pieniądze w kolejne atrakcje. Zwiedzający mogli płukać złoto, wejść do skarbca i kupić sztabkę złota. Pojawiły się postaci związane z historią tego miejsca. Ważne okazały się niezwykłe opowieści. - Ludzie są zachwyceni, gdy słuchają historii o tym, że Krzysztof Kolumb dzięki złotu z naszej kopalni wyruszył, by odkryć Amerykę, że Napoleon podtruwany był arszenikiem produkowanym właśnie tutaj - snuje Elżbieta Szumska, dla której największym wyzwaniem było przebicie się przez zawał w kopalni, tak by ułatwić turystom zwiedzanie Sztolni Czarna Dolna z jedynym w Polsce podziemnym wodospadem. Olbrzymie ilości ziemi zalegały na długości 40 metrów.

- Niektórzy w głowę się pukali i mówili: "Ela, to jest niemożliwe! Nie dasz rady" - wspomina. Ale uparła się i znalazła fachowców, którzy jej pomogli. Gdy jeden z nich któregoś dnia przyszedł i powiedział: "Pani Elu! Spadł nam potężny blok skalny wielkości autobusu. Z robotą jesteśmy jakieś kilka metrów do tyłu. Co robić?", odpowiedziała: "Robić, robić!!!". Dziś kopalnia to potężne przedsiębiorstwo. Rocznie przyjeżdża tu około 150 tysięcy turystów, którzy zwiedzają podziemne trasy, pływają łodziami, płuczą złoto, jeżdżą podziemnym tramwajem, ale też wspinają się czy grają w paintball.

Nie wszystkim jednak w smak te sukcesy. Szumska jest w konflikcie z burmistrzem Złotego Stoku - chodzi o podatek od nieruchomości, jaki nałożył na podziemia. Henryk Gołębiowski twierdzi, że od opłat zwolnić jej nie może.

Ela, to jest niemożliwe! Nie dasz rady

- Podcina nam skrzydła, a przecież to dzięki nam w sezonie Złoty Stok odwiedza prawie tysiąc osób dziennie - broni się Szumska, która sprawiedliwości szuka w Samorządowym Kolegium Odwoławczym i myśli o stworzeniu jedynego w Polsce Domu Strachów.

O planach opowiada z wypiekami na twarzy. Bo choć nie ma już domu na wzgórzu, rozstała się z mężem, a na sukces ciężko pracowała kilka lat, dziś spełniają się jej marzenia. Kopalnia to rodzinny biznes, który prowadzi z życiowym partnerem Jackiem. Pomagają jej córki: Marta, która ma własną firmę i oferuje zwiedzanie podziemi z fabułą, oraz Małgosia, która jest przewodnikiem. Jest jeszcze 12-letni Jacek, który być może też swoją przyszłość zwiąże z kopalnią.

- Dzięki kopalni stanęłam na nogach i nabrałam pewności siebie - dodaje Szumska i podkreśla, że czuje się bezpieczna i szczęśliwa...

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska