Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biliński karnych nie psuje. Nadejdzie jego kolej?

Piotr Janas
Kamil Biliński jeszcze nigdy nie zmarnował rzutu karnego w oficjalnym meczu. Może czas na to, by wykonywał jedenastki w Śląsku?
Kamil Biliński jeszcze nigdy nie zmarnował rzutu karnego w oficjalnym meczu. Może czas na to, by wykonywał jedenastki w Śląsku? fot. PAWEł RELIKOWSKI
Nie milkną echa po ostatnim remisie Śląska z Podbeskidziem (1:1 - przyp. PJ). Piłkarze WKS-u zapewniają, że poprawią skuteczność. Drużyna nie ma też pretensji do Flavio Paixao za zmarnowany rzut karny, co dobrze świadczy o atmosferze w zespole. Pozostaje jednak pytanie, kto będzie wykonywał kolejne jedenastki? Sprawa jest otwarta.

Gdyby Flavio Paixao wykorzystał rzut karny albo oddał piłkę któremuś z wyznaczonych do wykonywania jedenastek kolegów lub gdyby Jacek Kiełb podał w sytuacji, w której podawać po prostu musiał, to Śląsk pewnie miałby dziś o dwa punkty w tabeli więcej. Gdyby. Tak się jednak nie stało i nikt w klubie nie zamierza rozpaczać z tego powodu.

- Szkoda tych straconych punktów, ale nie spuszczamy głów, tylko bierzemy się za ciężką pracę na treningach - zapewniał po sobotnim meczu trener Tadeusz Pawłowski.

Jego podopieczni na wczorajszym otwartym dla mediów treningu dużo strzelali. Trenowali nawet znaną z "Turbokozaka" (program Bartosza Ignacika w Canal+ Sport - przyp. PJ) konkurencję - obij poprzeczkę. Polega ona na tym, że z linii pola karnego (16 metrów - przyp. PJ) trzeba trafić piłką w poprzeczkę. Choć jest to bardziej zabawa aniżeli poważny trening, to jednak wymaga od piłkarzy skupienia i precyzji, czyli czegoś, czego w sobotę ewidentnie zabrakło.

- Nie zamierzam uciekać od problemu. Wiem, że muszę się z nim zmierzyć. Wbiegłem w pole karne i byłem w 100 proc. pewien, że strzelę tę bramkę, a to była sytuacja, w której po prostu musiałem podać. Mogłem mieć super wejście i pomóc zespołowi wygrać, a tak, to muszę się teraz gryźć z myślami. Wiem, że popełniłem błąd, ale postaram się teraz wyciągnąć z niego wnioski i uniknąć go w przyszłości - powiedział nam Kiełb, nawiązując do sytuacji, kiedy w kontrataku Śląsk miał przewagę trzech na dwóch, ale popularny Ryba zamiast podać do lepiej ustawionych Kamila Bilińskiego lub Flavio Paixao, oddał silny, ale niecelny strzał.

Portugalczyk Flavio to zresztą zawodnik, którego występ bardzo trudno jednoznacznie ocenić. Z jednej strony popisał się fantastyczną asystą przy trafieniu Roberta Picha na 1:0 i wywalczył karnego, ale potem go zmarnował, choć tak naprawdę nie powinien był go wykonywać.

- Na treningach jest tak, że jeden strzela karne lepiej, drugi gorzej, ale mecz to zupełnie co innego. Liczy się to, jak kto w danej sytuacji się czuje i to tutaj zadecydowało. Flavio był przekonany, że wykorzysta tę jedenastkę. Wziął na siebie odpowiedzialność, ale nie udało się. Takie jest życie. Jako zespół nie mamy do niego pretensji. Nie wiem, czy podejdzie do następnego karnego. Zobaczymy, kogo teraz wyznaczy trener - tłumaczył Kiełb.

Akurat tutaj Pawłowski pole do popisu ma spore. Nawet w czasach, kiedy Śląsk miał etatowego wykonawcę wszystkich stałych fragmentów - Sebastiana Milę, to zdarzało się, że do piłki ustawionej na punkcie oddalonym od bramki o 11 metrów podchodził Dudu Paraiba. Teraz Brazylijczyk jest numerem dwa, a jako pierwszy wytypowany jest Tom Hateley. Anglik w sobotę uległ jednak prośbie Flavio, który za wszelką cenę chciał strzelać. Warto też wspomnieć o Kamilu Bilińskim.

- Chciałbym strzelać karne, ale o tym, kto to będzie robił, zadecyduje trener. W Żalgirisie Wilno zdarzało mi się wykonywać jedenastki, choć nie za często, bo byłem wyznaczony jako drugi. W Dinamie Bukareszt byłem już pierwszy w kolejce. Tak naprawdę jeszcze nigdy w swojej karierze nie pomyliłem się, egzekwując rzut karny w oficjalnym meczu. Nie chcę jednak wychodzić przed szereg. Czasem jest tak, że na treningu strzelasz 10 na 10, a przychodzi mecz, stres i pudłujesz. To w dużej mierze loteria. Nie ustaliliśmy jeszcze, kto podejdzie do ewentualnego karnego w najbliższym meczu z Wisłą w Krakowie (piątek, godz. 20.30 - przyp. PJ), ale chcemy odrobić tam te dwa punkty, które straciliśmy z Podbeskidziem. Mam nadzieję, że tym razem nie zawiedzie nas może nawet nie tyle skuteczność, ile po prostu szczęście, bo w ostatnich spotkaniach trochę tych słupków i poprzeczek poobijaliśmy - podsumował Kamil Biliński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska