Dzisiejsze połajanki i chamskie pyskówki dotyczące zresztą głównie polityki, w żadnej mierze na miano polemik nie zasługują, bo każdy z adwersarzy wyraża tylko swoją jedynie słuszną rację, nie próbuje zrozumieć racji przeciwnika, więc nie ma to nic wspólnego z dyskusją. To chamstwo wybranych przez naród niby "elit", widać w TV. Najlepszy dowód na to, jak coraz mocniej ciążymy w stronę debilizmu. Czy nie ma od tego odwrotu? Obawiam się, że nie ma. Bo kto miałby go zacząć?
Tak się w finale ubiegłego tygodnia złożyło, że wspomniany już wyżej Aleksander Malak obruszył się na bigos wrocławski z czerwonej kapusty i kuchnię wrocławską, jako określenie pewnej tradycji kulinarnej w naszym mieście. Jego felieton "Konia za królestwo" ukazał się w minioną sobotę. Przypadkiem dzień wcześniej można było w magazynowej części piątkowego wydania tej samej naszej gazety przeczytać mój zbiór zdań pod tytułem "Kuchnia? Ki diabeł?" także przywołujący ów bigos z czerwonej kapusty i pojęcie kuchni wrocławskiej. W tych felietonach każdy przedstawił swoje racje i... ułożyły się one na przeciwległych biegunach. Aleksander, to językowy purysta i mało kto pamięta - przed laty mistrz Polski dziennikarzy w ortografii - słusznie uważa, że kulinarna tradycja, to jest coś, co przez lata jest w naszym rodzinnym menu. W domu! PRL-owi nie udało się zniszczyć na przykład tego, że na całym Podlasiu od lat niepamiętnych ludzie robili przyjemność swoim kubkom smakowym, taką przaśną i prostą kiszką ziemniaczaną czy cepelinami, gdzie indziej zwanymi kartaczami. Chodzi o mięsny farsz zapakowany w dużą kluchę ziemniaczaną.
We Wrocławiu tradycja smaku w imię historycznej sprawiedliwości została przerwana. Jak wiele innych lokalnych tradycji. Ale czy to znaczy, że to, co było, jest teraz gorsze? Wysyłam wszystkich na smakowe lekcje do Grzesia Pomietły z Art Hotelu, gdzie pojawiają się regularnie dania z kuchni sprzed siedemdziesięciu lat. To jednak tradycja i historia tego miasta. Bigos wrocławski z czerwonej kapusty wyprowadził się z Wrocławia razem z przesiedleńcami. Na stołach nowych mieszkańców był bigosy z ich regionów. Smaków bigosu jest tyle, ile kucharek i kucharzy. Ten obcy dla naszego narodowego smaku bigosu, bigos wrocławski z czerwonej kapusty związany z tym miastem przez całe stulecia, na pewno nie jest gorszy smakowo. I na pewno wyjątkowy, odmienny od pewnej bigosowej sztampy. W moim rozumieniu tradycji absolutnie wart przypomnienia. Choćby w restauracjach. Dla turystów. Nie tylko z Niemiec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?