Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezwzględna kara więzienia dla bombiarza-żartownisia. Zakpił z życia ludzi

Mateusz Różański
Szpital został postawiony na nogi po jednym telefonie, Na szczęście obyło się bez tragedii
Szpital został postawiony na nogi po jednym telefonie, Na szczęście obyło się bez tragedii Piotr Krzyżanowski
Jacek P. ma 26 lat. 9 listopada ubiegłego roku postanowił sobie zażartować. W najgłupszy możliwy sposób. Zadzwonił do legnickiego marketu, informując, że na jego terenie znajduje się bomba. Identyczną informację usłyszeli pracownicy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Bomby rzecz jasna nie było, ale do jednego i drugiego obiektu wezwano służby ratunkowe.

O ile w przypadku sklepu skończyło się na ewakuacji, o tyle pacjenci zostali narażeni na utratę zdrowia i życia. Najciężej chorzy zostali w salach, ale podjęto decyzję o nieprzyjmowaniu kolejnych pacjentów. Poproszono także mniej chorych o opuszczenie budynku na czas poszukiwań ewentualnego ładunku. Przeszukanie obiektu zajęło około trzech godzin.

W ubiegły piątek legnicki Sąd Okręgowy wydał decyzję w sprawie domorosłego bombiarza. Legniczanin za kratkami spędzi 2,5 roku. Więzienie jest bezwzględne, o wyroku w zawieszeniu nie może być mowy.

- Wyrok nie razi swoją wysokością. Telefon Jacka P. naraził ludzi na stres, na utratę zdrowia i w jednym przypadku nawet życia - mówił Lech Mużyło, sędzia Sądu Okręgowego w Legnicy. - Niech to będzie również przestroga dla innych, że każde takie przestępstwo będzie ścigane z największą surowością - dodał.

Oskarżonego nie było na sali podczas odczytywania wyroku oraz jego uzasadnienia. Była za to jego matka, która w winę swojego syna nie wierzy. - On nie mógł tego zrobić. To jego kumple musieli go namówić. Znam go dobrze, on nie jest do tego zdolny - mówiła kobieta, oczekując na wyrok. - Jest zastraszany w więzieniu, męczy się tam - dodała.

Oskarżony powinien być wdzięczny, że nie usłyszał najwyższego z możliwych wyroków, czyli ośmiu lat więzienia. Podczas postępowania wielokrotnie zmieniał linię obrony, przyznając, że chce uniknąć odpowiedzialności za swój czyn. W momencie telefonowania nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co mu grozi. O pacjentach prawdopodobnie nie myślał wcale.
Konkretne straty poniosły również legnickie służby mundurowe.

- W śledztwie ustalono, że z powodu podjętych działań Komenda Miejska Policji w Legnicy poniosła koszty w wysokości 1297 zł, Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Legnicy w wysokości 354 zł, a Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy w wysokości 14883 zł - informuje Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa legnickiej prokuratury.

Obrońca Jacka P. starał się podważyć zasadność wyroku pierwszej instancji. Jednocześnie, gdyby to się nie udało, prosił sędziego o łagodniejszy wymiar kary. Sędzia Lech Mużyło nie miał wątpliwości, że wyrok wydany przez Sąd Rejonowy w Legnicy jest odpowiedni, a o złagodzeniu kary nie może być mowy. Tym bardziej, że nie był to pierwszy zatarg Jacka P. z wymiarem sprawiedliwości. Mężczyzna był już wcześniej karany za posiadanie środków odurzających oraz kradzież.

- To surowy wyrok, ale dobry wyrok, który będzie przestrogą dla innych. Nie można sobie żartować z ludzkiego życia - mówiła oskarżycielka, Bożena Ławrowska. - Istniało realne zagrożenie życia jednego z pacjentów, który z chorobą kardiologiczną nie mógł zostać przyjęty w Legnicy, musiał udać się do Jeleniej Góry - dodaje Ławrowska.

Jacek P. w areszcie przebywa od roku. Ten czas zostanie zaliczony mu na poczet kary.

Czy kara jest wystarczająca? Czekamy na Wasze komentarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska