- Bardzo często na numery alarmowe dzwonią ludzie w rzeczywistości niebędący w sytuacji zagrożenia życia czy też zdrowia. Dzwonią z błahymi sprawami, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób angażują służby ratunkowe, gdy w tym czasie ktoś inny może w rzeczywistości potrzebować pomocy - poucza nadkom. Krzysztof Zaporowski z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Przykładów nie trzeba szukać długo. Wczoraj pogotowie w Lubinie wezwał 34–letni mężczyzna informując, że wymaga natychmiastowej pomocy, gdyż drętwieją mu nogi. Interweniujący ratownicy nie mogli dostać się do mieszkania, dlatego na miejsce skierowano kolejne służby. - Policjanci i ratownicy próbują dostać się do środka, nikt się nie odzywa. Powiadamiają więc straż pożarną, która wyważa drzwi - wewnątrz nikogo nie ma. Po chwili pojawia się zawiadamiający mężczyzna, który z ukrycia obserwował akcję służb ratowniczych - opowiada asp. sztab. Jan Pociecha z KPP w Lubinie. Mężczyzna tłumaczył policjantom,że zaalarmował pogotowie, bo się zestresował. - Został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych - mówi asp. sztab. Pociecha.
Znacznie więcej - bo 1500 zł - może zapłacić 55–letnia mieszkanka Lubina, która zadzwoniła do dyżurnego lubińskiej policji informując, że 2–letnie dziecko jej córki nie oddycha. - Policjant natychmiast kieruje pod wskazany adres patrol policji oraz pogotowie ratunkowe. W mieszkaniu nikogo nie ma. Funkcjonariusze ustalają, że matka dziecka wyszła z domu, nie widzieli dziecka, więc cały czas próbują ustalić gdzie jest. W końcu odnajdują matkę. Jak się okazało z dzieckiem wszystko dobrze, a panie dwa dni wcześniej się pokłóciły - opowiada asp. sztab. Pociecha.
Okazało się też, że zgłaszająca była pijana. - Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania. Sprawa trafi do sądu - informuje policjant i ostrzega, że za takie bezpodstawne zaalarmowanie służb ratunkowych może grozić kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywna właśnie nawet do 1500 złotych.
Służby ratunkowe, interweniując w takich bezsensownych sprawach, mogą wystąpić o zwrot kosztów przeprowadzenia niepotrzebnej akcji. - Ludzie dzwonią z wielu błahych powodów. Na przykład na numer 997 zadzwonił mężczyzna i zażądał interwencji policji zapytany o powód poinformował "nie odzywam się z żoną proszę, aby policjanci przyjechali i spytali, gdzie są kluczyki od samochodu", kolejny stwierdził: "nie odzywam się z żoną, a ona od kilku dni nie robi nic w gospodarstwie. Proszę przyjechać i nakazać jej zajęcie się nim" - opowiada asp. sztab. Pociecha.
W lutym razem ze służbami podsumowaliśmy rok 2014. Okazało się, że dyspozytorzy alarmowego numeru 112 odebrali w 2014 roku od Dolnoślązaków ponad milion połączeń. Zaledwie co piąte z nich zakończyło się interwencją służb. Dolnoślązacy szukali pomocy np., gdy zapomnieli numeru PIN albo potrzebowali zamówić taksówkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?