Pustostan był zabezpieczony tak, by nikt do środka nie wchodził. Okna zasłonięto płytami wiórowymi. Krzysztofa K. znaleźli pracownicy Schroniska im. Brata Alberta. Odkręcili jedną z płyt i weszli do środka.
Prokuratura sprawdzała, czy bezdomny został żywcem zamknięty w pustostanie. Z ustaleń śledztwa wynika, że tak nie było. Pustostan, w którym zmarł bezdomny, był kiedyś sklepem. Krzysztof K. pomieszkiwał tam, a tzw. streetwalkerzy - opiekujący się bezdomnymi - odwiedzali go. Nie chciał się zgodzić na przeniesienie do schroniska. Na przełomie października i listopada ubiegłego roku trafił do schroniska dla bezdomnych, ale nie wytrzymał tam długo bez alkoholu. Krzysztof K. był od niego uzależniony.
Na początku grudnia policja zaleciła, by zabezpieczyć pustostan przed bezdomnymi. Miejska spółka Wrocławskie Mieszkania zleciła prace wykonawcy. Zostało to zrobione około 11 grudnia. Pracownik, który zasłonił okna płytami wiórowymi, przekonywał, że sprawdził z latarką, czy w środku nikogo nie ma. Nie było. Kilka dni później pojawili się tam pracownicy Schroniska Brata Alberta. Pukali w płyty i wołali Krzysztofa, ale nikt nie odpowiadał. Wrócili dopiero 8 stycznia. Wtedy odkręcili jedną z płyt, weszli do środka i znaleźli ciało.
Sekcja zwłok wykazała, że śmierć nastąpiła od kilku dni do 2 tygodni wcześniej. Czyli długo po zabezpieczeniu wejść do budynku. Przyczyna śmierci to wycieńczenie organizmu spowodowanie m.in. nadużywaniem alkoholu - orzekli eksperci z medycyny sądowej.
O sprawie pisaliśmy tutaj:
- Zwłoki w zabitym deskami pustostanie przy ul. Traugutta
- Bezdomny zamurowany żywcem? Prokuratura zleciła dodatkowe badania (FILM)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?