Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bębenki zostawmy dzieciom

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak
A sami dmuchajmy na zimne, co wcale nie będzie takie trudne, bo chodzi przecież o zawody na śniegu. Konkretnie o narciarskie skoki, bardziej precyzyjnie o skoczków polskich. Niestety, odpalili.

Piszę „niestety”, ponieważ po pierwsze niewielu się spodziewało, że jacyś polscy sportowcy kiedykolwiek odpalą, po drugie zrobili to na samym starcie. Wprawdzie dochodziły zapowiedzi, że Piotr Żyła, skądinąd ulubieniec dziennikarzy i kibiców („garbik, fajeczka, dupka na buty i poleciało”) jest w niesamowitej formie; tak mówił sam szef Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, a wstępujący do zawodu Krzysztof Biegun to „przyszły mistrz świata”, jak chce sam wielki Gregor Schlierenzauer, ale nie takie zapowiedzi już słyszeliśmy.

Tymczasem rzeczywiście polscy skoczkowie, w tym obaj wymienieni, już w pierwszym konkursie w Kliegenthal pokazali, ku zdumieniu wielu (w tym moim niewątpliwie), że fachowcy mieli rację.

Nie znam w moim towarzystwie nikogo, kto by nie ucieszył się ze zwycięstwa dziewiętnastolatka z Gilowic, właściwie debiutanta w tak wielkiej imprezie (specjalnie nie liczę jego występu w zeszłorocznym pucharze, w dodatku w domu, w Wiśle). Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że Biegun wygrał również dlatego, że skoki w Kliegenthal to była loteria, że nie było drugiej serii, że dwaj najlepsi w ubiegłym sezonie odmówili skakania w warunkach niezbyt sprzyjających lataniu w powietrzu, ale przecież wygrał, bo oddał najdłuższy skok!
No i się zacznie, pomyślałem po zawodach. Już w głosie sprawozdawców słyszałem wyraźne sygnały strojenia bębenków. Kiedy następnie w TNV24 przeczytałem na pasku komentarz widza: „Prezydent na biegun, Biegun na prezydenta”, zyskałem pewność, że lawina ruszyła. Skądinąd dowcip taki bardziej na 20 procent, bo co też robiłby prezydent na biegunie? Problem leży, przynajmniej leżał przez chwilę w czym innym. Czy Krzysztof Biegun powinien jechać pod biegun, właściwie koło podbiegunowe, do Kuusamo na kolejne zawody? Wszak trenerzy tego nie przewidywali. W końcu jednak nie wypada, by lider pucharu nie pojechał. Więc Biegun pojedzie pod biegun. A prezydent, jak znam życie, wystosuje do Krzysztofa kolejny, specjalny telegram. O ile już tego nie zrobił.
Dlatego ja zalecam dmuchanie na zimne. Miło jest niewątpliwie, gdy nasi triumfują, zrozumiałe powiedzenie o apetycie rosnącym wraz z jedzeniem, ale może nie zapominajmy o diecie.

Tak sobie myślę, że trzeba było najpierw Adama Małysza i potem jego odejścia ze skoczni, by polskie skoki wreszcie ruszyły z miejsca. Za Małysza, że się tak wyrażę, polskie skoki właściwie nie liczyły się na arenie światowej. Był chłopak z Wisły i koniec. A przecież i Żyła skakał z Małyszem, i Hula, sam trener Kruczek, pod koniec również Kamil Stoch. I skakali oni sobie, a Małysz sobie. Żaden Małyszowi nie podskoczył. Kiedy pod koniec kariery mistrza podskoczył Kamil Stoch i kilka razy z mistrzem wygrał, to zrobił to z pewną taką nieśmiałością i widoczną w oczach prośbą o wybaczenie.

A gdy w końcu Małysz ostatecznie wyjechał na swoje rajdy, polscy skoczkowie wyraźnie się odblokowali. I choćby w zeszłym sezonie pokazali się już to jako mistrzowie świata (Stoch), już to jako drużyna – medal brązowy. Tego za Małysza nie było.
Są szanse, że i tej zimy dostarczą nam sporo uciechy. Oby jak najczęściej. I tylko tyle. Aha, i nie zżymajmy się, kiedy będą też przegrywać. A bębenki zostawmy dzieciom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska