Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bardzo proszę nie gwizdać na Krystynę

Wojciech Koerber
Kolega przypomniał dowcip, taki mniej więcej sprzed roku. Podchodzi chłopczyk do Cristiano Ronaldo i mówi, że chciałby 40 autografów. No więc Krystyna zaczyna wypisywać, po kilkunastu nachodzi jednak gwiazdę refleksja i pyta, po co małemu aż tyle tego. To chłopczyk mu odpowiada: "Bo chciałbym je wymienić na jeden od Messiego".

Ha, wiem, kto to wymyśla. Pewnie ci trochę brzydsi, choć - OK, zgoda - może i trochę bardziej inteligentni. Ale by wygwizdywać gwiazdę na tak integracyjnej imprezie jak Euro? Buuuu, buuuu. Spróbujmy raz poklaskać, pewnie i on, schodząc z boiska, tym samym odpłaci. Zakład? Jednego nie można mu odmówić - przy piłce jest wielki.

Poza tym męczą już mnie te socjologiczno-filozoficzne wywody, ile to zyskaliśmy wizerunkowo na imprezie, bo nade wszystko chciałem zyskać sportowo. Choć to prawda jest. Właśnie dostaliśmy mistrzostwa Europy szczypiornistów (2016) i myślę sobie, że Euro z pewnością w tym nie przeszkodziło. Mogło przekonać niepewnych, by wcisnąć biało-czerwony guzik. A może naiwniak ze mnie, liczą się przecież zera na złożonej ofercie. Mamy też siatkarski mundial 2014 i jedynie Tajner z Małyszem oraz Kowalczyk wciąż po głowie dostają. Nie mogą się doprosić dla Zakopanego MŚ w narciarstwie klasycznym, bo przecież wiadomo, że na przemian muszą dostawać imprezę Lahti, Oslo i Val di Fiemme. To błąd promocyjny FIS-u. W Skandynawii i tak będą biegać po mleko na nartach.

No to polepszyła nam się infrastruktura, choć autostradą nad morze wciąż nie dojadę. I dobrze! Nudno jak cholera, nic się nie dzieje, brakuje tej walki przy wyprzedzaniu. Żadnego leśnego zajazdu nie zaliczasz, a to przecież nasza polska tradycja. Dzięki niedogodnościom właśnie wspominam dawne wyprawy nad morze z bratem i rodzicami. Maluchem. Raz odpadały w ulewie wycieraczki, innym razem silnik kaszlał w upale (stąd nazwa - kaszlak). W pamięci zachowałem takie oto wakacje. Mianowicie rodzice wpadli na absolutnie genialny pomysł, by przywieźć znad morza pufę. Wpadła im w oko podczas wycieczki po Szczecinie. No i ta pufa, rzecz jasna, jechała z tyłu między mną i bratem, bo przecież dach był już zajęty. Z tyłu, w maluchu! Tak, pamiętam ten powrót, obecny kłopot z biodrem to chyba jednak nie przez koszykówkę. Wyobrażacie sobie przywożenie dziś mebli znad morza?

Aha, w sportowej modzie jest też gwizdanie na Golloba. A to przecież spiritus movens tak wielkiej w naszym kraju koniunktury na speedway. Od dwóch dekad w pojedynkę niemal ją nakręcał, by tzw. promotorzy mogli teraz wszystko spieprzyć (o tym kiedy indziej). W sobotę zdobyłby zapewne gorzowską GP Polski, gdyby zaczęło padać jakieś trzy i pół minuty później. A tak mielił w miejscu po namokniętej w finale orbicie. Banał z tym szczęściem, lecz prawdziwy. Trzeba je mieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska