Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bardzo droga pani syndyk? Likwidacja PKS pochłania wielkie pieniądze

Marcin Rybak
Wierzyciele pytają, czy likwidacja PKS w Zgorzelcu przez syndyka musi pochłaniać tak wielkie pieniądze
Wierzyciele pytają, czy likwidacja PKS w Zgorzelcu przez syndyka musi pochłaniać tak wielkie pieniądze Piotr Wojnarowicz
Według dokumentów pani syndyk zgorzeleckiego PKS w dwa miesiące wyjeździła przeszło 18 tysięcy kilometrów na trasie Bystrzyca Kłodzka - Zgorzelec. Czasem pokonywać miała nawet 500 km dziennie. Koszty tych dojazdów syndyk może - za zgodą sądu - potrącić z majątku upadłego przedsiębiorstwa. Dojazdy syndyka w ciągu dwóch miesięcy kosztowały więc firmę aż 15 tysięcy złotych.

To niejedyna kontrowersja związana z tym bankructwem. Firma padła w maju ubiegłego roku. Jeleniogórski sąd wyznaczył na syndyka Barbarę Koper. Przyznał jej wstępne wynagrodzenie - 450 tys. zł (całkowity koszt prowadzenia upadłości).

Już w sierpniu pani syndyk poprosiła o dodatkowe pieniądze - zwrot kosztów dojazdu z domu do Zgorzelca. Dostarczyła zestawienie przejazdów, z którego wynika, że nieraz zdarzało się jej jeździć po 500 km i więcej. Sąd przyznał jej zwrot kosztów - ponad 15 tys. zł. Była prezes PKS Kazimiera Kamińska oprotestowała tę kwotę. Sąd wyższej instancji nakazał powtórnie zbadać sprawę. Z naliczonych pierwotnie 15,5 tys. zł pozostało 14,9 tys. zł. Kazimiera Kamińska upiera się, że to nadal za dużo. Rozpatrywane jest kolejne odwołanie od decyzji w tej sprawie. Kamińska sugeruje, że sąd powinien uwzględnić trasę do firmy nie z domu syndyka, lecz z siedziby sądu, czyli z Jeleniej Góry.

Poza tym - przekonuje pani prezes - jest fizycznie niemożliwe, by pani syndyk tyle jeździła. Bo musiałaby całymi dniami siedzieć za kierownicą. - Znam się na tym, bo prowadziłam firmę komunikacyjną. Kierowca autobusu dziennie jeździ 250-300 km - mówi Kamińska. - Poza tym z Bystrzycy do Zgorzelca i z powrotem jest ok. 300 km, a nie ok. 500 km.

Zobacz też: Kupiła lamborghini, choć nie zapłaciła ani grosza. Teraz grozi jej więzienie (ZDJĘCIA)

Pani prezes mówi, że ma obowiązek kontrolować to, co robi syndyk. Bo majątek firmy powinien być przede wszystkim przeznaczony na spłatę długów. Prezes Kamińska ma też zastrzeżenia do samej wysokości wynagrodzenia syndyka. Jej zdaniem, w myśl prawa powinno być o 25 proc. niższe. Skargę do sądu, dotyczącą m.in. sprawy kosztów dojazdu oraz wysokości wynagrodzenia, złożył też jeden z wierzycieli PKS. Jak mówi rzecznik jeleniogórskiego sądu, sędzia Andrzej Wieja, lustrację sprawy upadłości PKS przeprowadzi Sąd Okręgowy w Legnicy. Bo to jemu - jako sądowi drugiej instancji - podlegają sprawy sądu rejonowego gospodarczego w Jeleniej Górze. Odpowiedź na skargę wierzyciela przygotowuje też prezes Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.

CZYTAJ DALEJ: - Powinni mnie na rękach nosić, a nie skargi pisać - odpiera zarzuty syndyk Barbara Koper
- Powinni mnie na rękach nosić, a nie skargi pisać - odpiera zarzuty syndyk Barbara Koper. Przekonuje, że początki jej pracy w firmie jako syndyka były trudne, więc codziennie musiała być na miejscu. Zależało jej, by mimo ogłoszonej upadłości, firma nadal działała i przynosiła zyski. Powiększają ona masę upadłości, czyli majątek, który - po sprzedaży - dzielony jest pomiędzy wierzycieli.
Pani syndyk przekonuje też, że zyski z działalności są wyższe niż koszty jej codziennych dojazdów przez pierwsze miesiące od ogłoszenia upadłości. Od 1 grudnia 2013 r. do lutego tego roku pani syndyk zarobiła 197 tys. zł.

Barbara Koper nie zgadza się z sugestiami, że liczba przejechanych przez nią kilometrów jest zawyżona. Nie zgadza się też z zarzutami, że pobiera zbyt wysokie wynagrodzenie. Tym bardziej że ostateczna należność zostanie ustalona po zakończeniu likwidacji PKS.

Pani syndyk ocenia, że "cały szum medialny i skargi" to przejaw presji, jaką na syndyka wywiera firma KDM z Porajowa. Ta firma - przekonuje pani syndyk - chce się zaspokoić kosztem pozostałych 280 wierzycieli.

Spór toczy się przed sądem. Zdaniem firmy KDM, część majątku PKS należy faktycznie do niej i nie powinna wchodzić w skład masy upadłości. Dyrektor handlowy KDM Jacek Sala zapewnia, że firma nie wywiera presji. KDM dba po prostu o interesy wierzycieli. Chce, by zostało jak najwięcej pieniędzy dla nich do podziału. Koszty dojazdu i wynagrodzenie syndyka pomniejszają tę pulę. Skargę na nadmierne koszty dojazdu uwzględnił już raz Sąd Okręgowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska