Jak się balowało, kiedy miałem 22 lata? Pierwszego dansingu nie pamiętam, za to nie zapomnę pierwszego koncertu jazzowego Amerykanów we Wrocławiu. Zaraz, zaraz, jak ten kwartet się nazywał... - Marek Łyczkowski zastanawia się po odtańczeniu kolejnego seta (Szczepanik, Laskowski plus "Czarny Alibaba"). - Przecież wtedy jazz był w Polsce zakazany - dziwię się. - Właśnie, i dlatego ten koncert był zamknięty, tylko dla wtajemniczonych, w Radiu Wrocław - tłumaczy Łyczkowski, rocznik 1930. Wyliczam, że przy zakazanym jazzie bawił się między 1952 a 1958 rokiem.
Jak DJ Krycha miksowała w PRL-u
- Nieźle grają - chwali przygrywający w restauracji Teatralnej zespół Conti DJ Krycha, która 22 lata miała w 1953. Na co dzień to ona rozkręca imprezy dla 22-latków z połowy XX wieku. Jest najstarszą DJ-ką w Polsce.
- Tylko niech Pan sobie nie wyobraża, że kręcę płytami. Po prostu zapodaję muzykę - Krystyna Marosz, na potańcówkach klubów seniorów siedzi w słuchawkach za konsolą i zmienia płyty. DJ Krycha świetnie wie, co jest na topie muzyki dansingowej, a właściwie co było i nigdy z niego nie zejdzie:
- Tanga argentyńskie, walce wiedeńskie, "majteczki w kropeczki"...
- ...Krysiu, tylko ani słowa o tych twoich "Majteczkach" - strofuje najsłynniejsza seniorka w Polsce, Maria Bierska. Dansing, nie dansing, ma na oku swoje koleżanki. Nie chodzi o zabawę, tylko o gusta kulturalne seniorów. Jak mi zdradzają po cichu koleżanki DJ Krychy, zabawa przy "Riki, tiki takach" i innych przebojach disco polo to owoc zakazany, no bo obciach. Choć dziś jest dyspensa, bo Conti akurat śpiewa: "Buzi, buzi, bara, bara, riki tiki, tra la la, zabawa trwa na sto dwa". Rozmowa na dansingu kręci się więc wokół 7 milionów płyt Bayer Fulla, jakie właśnie trafiły do chińskich fanów. Bynajmniej nie seniorów.
Krystyna, od dawna emerytka, w czasach PRL-u pracowała jako księgowa. Za to niedawno zrobiła furorę jako DJ-ka PRL-u. - To była improwizacja - opowiada skromnie o występie w knajpie działającej we wrocławskim Rynku. - Zebrała wielkie brawa - przypominają towarzyszki z Klubu Seniora XXI wieku, które w przerwach między tangami zajmują całą salkę Teatralnej. Przy winie bynajmniej nie rozmawiają o chorobach, niskich emeryturach i wnuczkach. Raczej o modzie, tańcu brzucha i siatkówce (część seniorów to "kibole" z Klubu Kibica Gwardii Wrocław). Na dansingu pierwszych senioraliów bawi się kilkadziesiąt spośród 160 tysięcy mieszkających we Wrocławiu. Na parkiecie trudno o wolne miejsce. Chociaż...
- "Gdzie te chłopy, no gdzie te chłopy, nie ma, nie ma" - podśpiewują seniorki za przebojem Danuty Rinn. - A jak są, to albo ledwo idą, albo już dawno zajęte - uśmiechają się zalotnie.
Jak balowano przy Stalina, a jak przy Engelsa
- Na B, na pewno był na B ten saksofonista - Marek Łyczkowski ma już jazzmana na końcu języka. Tym bardziej że 50 lat po tamtym koncercie znów przyjechał do Polski. - Nawet się dziwiłem, że nie wspominał, że już u nas był. Może też zapomniał...
Conti z Sośnicy gra Krawczyka, Marino Mariniego i "Gdzie się podziały tamte prywatki...". - My im tanga, a oni przychodzą i mówią, że chcą poskakać przy disco i rock and rollach. Fajnie się bawią - tłumaczy połowa duetu Conti, Andrzej Kosiba, który 22 lata miał w 1984 roku. Na dansingach gra już od 40 lat.
Gdzie się podziały tamte dansingi, opowiada mi Lidia Sobieracka (22 lata w 1967). Kto dziś pamięta, jak eleganccy panowie moczyli sobie zmęczone tańcem nogi w akwarium restauracji Egzotycznej?
- Moi rodzice. Tam ponoć były dansingi, jakich świat nie widział. Wtedy goście mieli gest. Brali banknoty, przybijali kelnerowi na czoło i szli do akwarium na środku sali - Lidia zna Egzotyczną z opowieści, ale wywołuje burzę dansingowych wspomnień koleżanek:
- Świetnie było w Polonii przy ulicy Stalina. Nie, to było przy Świerczewskiego.
- Do Centralnej w Pedecie przychodzili bawić się aktorzy po spektaklach.
- A pamiętacie Lajkonika przy Nowowiejskiej? Ale tam mieli czynne tylko do północy.
- Ja chodziłam do Kabaretowej przy Sienkiewicza i klubu przy placu Engelsa.
- A ja do Obywatelskiej i Piastowskiej, na herbatę, bo tam było bez tańców.
- Świetny był KDM...
- E, nie, w KDM-ie przy barze rządziły panie z dworca…
- Savoy przy Kościuszki...
- W Savoyu to bawili się milicjanci i ubecy.
- Może, ale ja nie byłam ani jednym, ani drugim, a miałam kartę wstępu - w ciągu pół godziny poznaję wszystkie najlepsze lokale wrocławskie drugiej połowy XX wieku.
- Klub Dziennikarza przy Świdnickiej, Związki Twórcze w Rynku, Pałacyk przy Kościuszki… - wspomnienia seniorów po każdym kieliszku wina są coraz wyraźniejsze. - Wszędzie była świetna atmosfera, stali bywalcy i muzyka na żywo. No i ludzie potrafili się wtedy bawić, nie to, co dziś - opowiada Krystyna Kozłowska, lwowianka, 22-latka w 1954, i dorzuca Klubową i kasyno oficerskie... Nikt lepiej nie znał dansingowych uroków. Jej mąż był szefem kuchni w kilku lokalach. Dziś nie przyszedł. Wybrał wspinaczkę w górach. Ma 84 lata.
Być jak polska Janis Joplin
- No, jak ten zespół się nazywał? - Markowi Łyczkowskiemu nie daje spokoju ten amerykański powiew wolności z lat jego młodości. Martwię się, że popsułem zabawę 80-latkowi, niewyglądającemu na człowieka, który już w latach 50. chadzał na koncerty. - Ten facet jest niezniszczalny, on, jak trzeba, to staje na głowie, dosłownie… - Maria Bierska, sama szalona i pełna życia, nie mogła sobie wymarzyć lepszego partnera. Wspólnie prowadzą popularny program TVP Wrocław: "Telewizyjny Klub Seniora".
Tymczasem z głośników leci: "Ujrzałem dzisiaj pierwszy siwy włos na twojej skroni...". Rzeczywiście, wśród gości jest kilka pań, które nie kryją srebrzystych fryzur (choć większość woli zafarbować włosy na kolory jesieni). I tylko przygotowanie do balu jest "w dzisiejszych czasach" prostsze i mniej niebezpieczne...
- Kiedyś, żeby być na fali, trzeba było mieć fale na głowie - tłumaczy mi Władysława Orłowska, 22-latka z lat 60. - Brało się żelazną falówkę, wkładało się do pieca, potem owijało w gazetę, by nie spalić włosów i jak przystygła, robiło się na bóstwo. A gdy fryzura była gotowa, wkładało się perkalową sukienkę (najczęściej uszytą własnoręcznie), buciki na koturnie... - Chyba że mówimy o latach 70., gdy triumfy świeciły białe lub beżowe kozaczki, koniecznie lakierowane - dodaje Agata Gadomska, najmłodsza seniorka (22 lata w 1973), która kilka lat temu zapisała się na kurs tańca brzucha (i bóle kręgosłupa przeszły jak ręką odjął).
No i imprezowało się sporo. Przy hitach Marii Koterbskiej, Teresy Tutinas, Sławy Przybylskiej, "przepięknego Łazuki". Przy "Chryzantemach złocistych" Fogga, "Apassionacie" Gniatkowskiego czy, jak nucą przy stoliku, przy: "Cicha woda brzegi rwie/Nie wiesz nawet jak i gdzie/Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się/Bo nie zna nikt metody/By się ustrzec cichej wody" Zbigniewa Kurtycza.
- Ale niech pan nie myśli, że nas ominęły czasy hipisowskie i ta Janis Joplin, która niedawno zmarła - mówią 22- latki z przełomu lat 60. i 70. Ustalamy, że Janis zmarła jednak dawno, a chodziło polską Janis, Kasię Sobczyk z Czerwono-Czarnych, która 22 lata miała w 1967. "Biedroneczki są w kropeczki", "Nie bądź taki szybki Bill" i "Trzynastego" uczestniczki dansingu A.D. 2010 znają na pamięć.
Jak balują stare konie
Marek Łyczkowski mnie szuka (przypomniał sobie?), a ja, na papierosie, słucham Józefa Bielawskiego, poety (22 lata w 1961), recytującego mi 10-minutowy poemat o miłości. Maciej hr. Czarniecki zaprasza mnie na Bale Starych Koni (dla koniarzy) do Karczmy Rzym, a Genowefa Kłym, która "zawsze lubiła balety", wylicza, że dziś seniorzy mogą się bawić przy Ruskiej 38 i przy Żelaznej w dawnej Celinie. - Wprowadzam tam więcej rock and rolla, bo oni myślą, że starsi wciąż chcą pykać dwa na jeden - tłumaczy.
Maria Krystyna Iwańska 22 lata miała w 1972, ale o swojej pierwszej imprezie opowiada po raz pierwszy. Był rok 1967, na zebranie Związku Młodzieży Wiejskiej pod Wrocławiem przyszedł rudy chłopak i zaprosił na sylwestra.
- Nie miałam 18 lat, więc rodzicom powiedziałam, że jadę do wujka - opowiada Maria Krystyna, która ciuszki ukryła w torbie (czyli spódniczkę na 30 cm i pończochy z szewkami przypinane żabkami) i z lekkimi obawami udała się na imprezę pełną obcokrajowców komunistów. Czyli do świetlicy greckich uchodźców na pl. Solnym. - Bij zabij, nie pamiętam, jak ten rudy kolega się nazywał, ale zabawa była niesamowita. Ani przez chwilę nikt nie siedział i wszyscy tańczyli razem, jak w "Zorbie" - wspomina Iwańska, która ma dziś co opowiadać 12 wnukom (dzieciom jej 5 synów i córki). Nie tylko o imprezach, ale o tym, jak była panienką z okienka (nr 1 na poczcie nr 2) albo dyżurną ruchu pociągów na stacji Wrocław Gądów.
Muzycy z Conti myśleli, że dansing skończy się o 23. Teraz widzą, że seniorzy zamierzają bawić się dłużej. Kiedy zbieram się do wyjścia, łapie mnie uszczęśliwiony Marek Łyczkowski: - Już wiem, Dave Brubeck, to był Dave Brubeck Quartet.
Sprawdziłem. Dave miał 22 lata w 1942 r. Był pierwszym amerykańskim muzykiem, który zagrał we Wrocławiu w latach 50. Ma już 90 lat. I nadal koncertuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?