Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bara, bara, bara, riki tiki tak. Jeśli masz ochotę, użyj LoveSync

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Nie od dziś wiadomo, że Polacy nie potrafią rozmawiać o seksie. No, może sprawa ma się nieco lepiej w najmłodszym pokoleniu wchodzącym w dorosłość, bo dziewczyny są teraz mniej pruderyjne od swoich matek czy babć, potrafią jasno formułować swoje potrzeby i wymagania wobec partnerów.

To prawda, że obyczaje zmieniają się dość dynamicznie, ale ogólnie z facetami nie jest zbyt dobrze, o czym najlepiej świadczy relacja pewnej seksuolożki, która zapytała pacjenta: „Kiedy ma pan ochotę, by się z żoną kochać, to co jej pan mówi?”, a on na to: „Rozłóż nogi”. Powszechną bezradność Polaków potwierdza również niewątpliwie frywolny refren jednego z festynowych
przebojów: „Bara, bara, bara, riki, tiki, tak/ jeśli masz ochotę, daj mi jakiś znak”.

Wiadomo, że w długoletnich związkach pożądanie w naturalny sposób wygasa. Jeśli na przykład kobieta zaczyna seryjnie ignorować wysyłane do niej sygnały, to facet może mieć problem nawet ze zwykłym zagajeniem. Nie każdy jest przecież urodzonym donżuanem, mało kto chce i potrafi na zawołanie uwodzić i czarować. To zatem zrozumiałe, że mężczyzna się blokuje, a jego kobieta nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Skutek jest taki, że oboje stroją fochy, sprzeczają się z byle powodu i zamykają w sobie.

Dlatego dobrym rozwiązaniem może się okazać pomysł pary Amerykanów. Ryan i Jenn Cmich z Cleveland proponują niezwykły gadżet – LoveSync. To przycisk, który ma sygnalizować ochotę na chwilę bliskości. Idea jest zabójczo prosta: jedno z małżonków uruchamia przycisk, a drugie może na niego pozytywnie odpowiedzieć. Przy czym jedno naciśnięcie oznacza zgodę aktualną przez 15 minut, a kolejne kliknięcia odpowiednio dłuższe okresy, aż do pięciu (pełna doba).

Zakładam, że oboje partnerzy stosują przyciski w dobrej wierze. Gdyby jedno z nich dało zgodę na zaledwie kwadrans, podczas gdy inicjująca strona przebywa akurat na zakupach lub pracuje na drugim końcu miasta, to trzeba by uznać LoveSync nie tyle za narzędzie ułatwiające seks, co raczej za wyrafinowany sposób dręczenia.

Wielu osobom taki przycisk może się wydawać niepotrzebnym zawracaniem głowy i mało romantycznym wynalazkiem pragmatycznych do bólu Amerykanów, lecz musicie przyznać, że klikanie jest o niebo lepsze od uwag w stylu „rozłóż nogi”. Nie ulega również wątpliwości, że – zwłaszcza mężczyznom – łatwiej będzie znieść brak odpowiedzi na sygnał wysłany za pośrednictwem LoveSync, niż niechętne, lekceważące spojrzenie czy gwałtowne wyrywanie się z objęć.

Ryan i Jenn Cmich twierdzą, że ich gadżet nie jest zwykłą zabawką, a o jego skuteczności najlepiej świadczą opinie klientów, spośród których połowa zaczęła się kochać średnio o 50 proc. częściej niż przed zastosowaniem LoveSync. Uważam, że to zupełnie przyzwoity wynik. Pozostaje jednak pytanie, co z tą drugą połową par przeżywających kryzys w łóżku? Ryan i Jenn Cmich milczą na ten temat, więc można jedynie spekulować. Niewykluczone, że sięgnięcie po LoveSync przyspieszyło złożenie pozwu o rozwód. Co też nie jest chyba złym osiągnięciem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska