Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bandyci biją człowieka, a telefonu pod nr 997 nikt nie odbiera... (LIST)

Marcin Moneta
Polskapresse
O wstrząsającym zdarzeniu w nocy ze środy na czwartek napisał do nas czytelnik Mateusz Wilczek. Na widok zakrwawionego, uciekającego przed bandytami człowieka zaczął dzwonić na policję. Połączenie zabrało mu 20 minut. W tym czasie - jak wynika z opisu - uciekający mężczyzna został skatowany. Poniżej publikujemy cały list czytelnika oraz odpowiedź policji. Ta tłumaczy m.in., że wszyscy dyżurni policji byli w tym czasie zajęci.

Oto cały list czytelnika

Późną porą (chwila po północy), 09.05.2013, czekam na swój autobus przy ul. Nowowiejskiej we Wrocławiu, a tu nagle jakiś facet w wieku 25-30 lat zaczyna prosić, by ktoś wezwał policję. Zaraz za nim doganiają go dwaj goście "spod ciemnej gwiazdy", okładając ciosami w każdy możliwy sposób. Facet oblany krwią, ledwo trzyma się na nogach. Widać, że jeśli ktoś nie zainterweniuje, zaraz skończy się to tragedią..
W jednej chwili 4 osoby próbują wezwać policję. Przez 112, przez 997. Pod 112 jesteśmy kierowani na 997, pod 997 jest informacja o oczekiwaniu na dyspozytora. Komunikat trwa dobre 20 minut, wielokrotne próby połączenia zdały się na nic.
Pojawił się nasz autobus, poszkodowany wdarł się z nami do pojazdu, a chwilę przed zamknięciem drzwi agresorzy ponownie wydarli go na zewnątrz... pojechaliśmy.
Pytanie brzmi: jak się ma nasza polska, niezastąpiona policja do takich sytuacji, gdzie dwóch rzezimieszków okłada bezbronnego człowieka wszystkim co ma pod ręką, a w dyspozytorni nawet nikt nie odbiera telefonu? Obywatel, który nie zareaguje, jest przestępcą. A policja, która nie reaguje, kim jest? Powiernikiem podatków i budżetu państwa? Czy policja odpowiada za to, że nie jest dostępna w największym natężeniu tego typu zdarzeń?
Będę wdzięczny za wystąpienie z tym pytaniem do osób reprezentujących ten upośledzony instrument w Polsce.


Co na to policja? Do sprawy ustosunkował się Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji:

- W podanym okresie na stanowiskach numeru alarmowego 997 służbę pełniło 6 funkcjonariuszy, którzy w tym czasie przeprowadzili blisko 60 rozmów z osobami dzwoniącymi. Każde z takich połączeń w zależność od okoliczności zgłaszanego zdarzenia trwa średnio od kilku do nawet kilkunastu minut. Około 20 minut po północy, policjanci rozmawiali także z pokrzywdzonym w opisywanej sprawie. W ciągu kilku kolejnych minut funkcjonariusze już dotarli do niego.

Warto zwrócić uwagę na to, że Wrocław jest dużą aglomeracją miejską, w której zameldowanych jest kilkaset tysięcy mieszkańców, a dodatkowo odwiedza ją bardzo duża liczba turystów, co wiąże się też ze sporą częstotliwością realizowanych na numer alarmowy połączeń. Należy pamiętać, że system zgłoszeniowy funkcjonuje w ten sposób, że w przypadku gdy na wszystkich stanowiskach prowadzone są aktualnie rozmowy, każda następna osoba dzwoniąca jest umiejscawiana w systemie jako osoba oczekująca, a w słuchawce słychać komunikat w sprawie oczekiwania na połączenie z operatorem. System nie informuje, że obecnie wszystkie stanowiska są zajęte, co może sprawiać mylne wrażenie, że nikt nie odbiera telefonu.

Przypominamy również, że po nawiązaniu połączenia i oczekiwaniu na przyjęcie zgłoszenia nie należy się rozłączać, gdyż wtedy system automatycznie po ponownym połączeniu się przesuwa taką osobę na ostatnie miejsce listy oczekujących - tłumaczy Petrykowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska