Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Azimut za mocny, druga porażka PGE Skry

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
CEV
Dwa razy w historii gry PGE Skry Bełchatów w Lidze Mistrzów zdarzyło się, że zespół zaczynał rywalizację od porażki. Ale od dwóch jeszcze nigdy.

– Azimut to zespół, który bazuje na bardzo mocnej i skutecznej zagrywce, ale my też chcemy wykazać się w tym elemencie – mówił dzień przed meczem trener PGE Skry Philippe Blain. Kto słyszał, bądź czytał te słowa nie mógł się dziwić w pierwszym secie, w którym ekipa z Modeny zwyczajnie rozbiła zagrywką mur po stronie bełchatowskiego zespołu. Już na samym początku Maxwell Holt tak huknął z zagrywki, że piłka odbiła się od Kacpra Piechockiego, wróciła na stronę włoskiej drużyny i spadła za linią końcową! Nic więc dziwnego, że po bloku Nemanji Petricia na Mariuszu Wlazłym Blain prosił o pierwszy czas, bo jego zespół przegrywał 3:7 i wydawał się stłamszony już na samym starcie.

W pierwszej partii kilka razy zespół PGESkry zbliżył się na jeden punkt, raz nawet remisował 11:11, ale przez większą jej część gonił rywali. Gdy więc na początku drugiego seta z zagrywki bardzo mocno uderzał Luca Vettori, dzięki czemu jego koledzy mieli czas na ustawienia szerokiego i skutecznego bloku, a przewaga Azimutu rosła można było się zaniepokoić. Bełchatowianie poprawili jednak przyjęcie zagrywko, co od razu przełożyło się na znacznie wyższą skuteczność w ataku – z 55 do 70 procent – i uciekli rywalom na bezpieczną odległość.

Niestety, bełchatowski zespół nie poszedł za ciosem, bo trzeciego seta przegrał już w jego połowie. Błędy PGE Skry nie mogły pozostać bez konsekwencji, a gdyby nie dobra gra rezerwowych to ta partia skończyłaby się wynikiem kompromitującym. A skończyła się tylko wyraźnym zwycięstwem Azimutu – do 17. I choć gdy ci rezerwowi zaczęli zmniejszać przewagę rywali w przegranym już secie wydawało się, że może to przełożyć się na czwartą partię. Ale nie, znów lepsi byli rywale, który skutecznie do bólu wykorzystywali wszystkie błędy PGE Skry.

Nie znaczy to jednak, że nie było emocji. Wręcz przeciwnie, bo rywale prowadzili już 22:14, ale ewidentnie wybiła ich z uderzenia dodatkowa przerwa spowodowana awarią protokołu elektronicznego. Gdy zespoły wróciły na boisko, PGE Skra przy zagrywce Marcina Janusza, zaczęła błyskawicznie odrabiać straty. Bełchatowianie wygrali osiem (!) kolejnych piłek i doprowadziła do remisu. Niestety, włoski zespół zdołał się pozbierać i po dwóch blokach na Nikołaju Penczewie ze zwycięstwa cieszyli się goście z Modeny.

Nie ma co ukrywać – bełchatowska drużyna na razie w tym sezonie nie wykorzystuje swojego potencjału. Bronią ją wprawdzie wyniki w PlusLidze – po pierwszej rundzie traci dwa punkty do lidera z Kędzierzyna-Koźla – ale swoją grą, jak na zestaw naprawdę bardzo mocnych graczy, nie zachwyca. A tak słabego startu w Lidze Mistrzów – zero punktów po dwóch kolejkach – jeszcze nigdy nie było. We wtorek bełchatowski zespół, grając ze znacznie mocniejszym rywalem, miał okazję, by zmazać plamę z pierwszego spotkania w Rumunii, gdy przegrał 1:3 z Universitateą Craiova. Ale odbił się od ściany, bo rywal był jednak znacznie mocniejszy.

PGE Skra Bełchatów – Azimut Modena 1:3 (22:25, 25:21, 17:25, 22:25)
PGE Skra
: Uriarte, Szalpuk, Kłos, Wlazły, Winiarski, Lisinac, Piechocki (libero) oraz Penczew, Kurek, Janusz, Gladyr, Milczarek (libero). Trener: Philippe Blain.
Azimut: Orduna, Earvin N’Gapeth, Holt, Vettori, Petrić, Le Roux, Rossini (libero) oraz Onwuelo, Salsi, Massari. Trener: Roberto Piazza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Azimut za mocny, druga porażka PGE Skry - Dziennik Łódzki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska