Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o spektakl - co głupia polityka robi z rozsądnymi ludźmi

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk Paweł Relikowski
Wiele hałasu o nic - to tytuł jednej ze sztuk Williama Szekspira, ale świetnie pasuje do najnowszej produkcji Teatru Polskiego we Wrocławiu, a może raczej do afery, która rozpętała się wokół premiery spektaklu „Śmierć i dziewczyna”.

Wygląda na to, że wszyscy na tym skandalu wygrali, z wyjątkiem wicepremiera, profesora Piotra Glińskiego, który jest też ministrem kultury. Zaczęło się od tego, że nasza gazeta poprosiła wicepremiera o komentarz do faktu, że w spektaklu ma wystąpić para aktorów porno z Czech, którzy prawdopodobnie będą uprawiać seks na deskach teatru. Gliński odmówił wypowiedzi sugerując, że przejmuje resort i ma ważniejsze sprawy na głowie, niż jakaś premiera na prowincji. Można to było potraktować jako unik, ale wicepremier nadal prezentował się jako poważny człowiek.

Sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy po naszym tekście do wicepremiera poszli reporterzy telewizyjni, bo w ciągu kilku dni narosła histeria w kręgach, które specjalizują się w walce z szatanem. Zapewne po kilku telefonach od partyjnych kolegów Gliński nagle przeobraził się w jastrzębia i zażądał wstrzymania niemoralnej premiery. Skutek tego wszystkiego był taki, że mieliśmy awanturę pod budynkiem teatru, spektakl się odbył, a widzowie uznali, że żadnego porno nie było.

Niewątpliwie wygrany jest dyrektor teatru i jednocześnie świeżo upieczony poseł Krzysztof Mieszkowski, który popisał się znakomitą strategią marketingową - nie od dziś wiadomo, że nic tak nie podnosi frekwencji jak skandal. Od soboty może chodzić w glorii czołowego w naszym kraju obrońcy wolności artystycznej. Przy okazji swoją pieczeń upiekł na tym ogniu Ryszard Petru, szef ugrupowania, do którego należy Mieszkowski. Wykazał, że domagający się cenzury prewencyjnej Gliński jest politykiem anachronicznym, zaściankowym. Na liście wygranych należy również umieścić Krucjatę Różańcową, bo mogła dzięki skandalowi przypomnieć o sobie i swojej chwalebnej postawie. Wniebowzięci są zapewne narodowcy, którzy mieli okazję pokazać się jako niezłomni obrońcy zdrowej polskości. I niczego nie zmienia fakt, że w istocie nie było żadnej pornografii i seksu na scenie.

Co do wicepremiera, to chyba się zorientował, jak łatwo dał się wpuścić w maliny, bo stracił nerwy i urządził drakę w studiu telewizyjnym, gdy dziennikarka przycisnęła go pytaniami do ściany. Wielu mogło uznać, że zaprezentował się niczym prymitywny, brutalny ekonom z folwarku.

Szczerze mówiąc, nie jestem tym zaskoczony, choć uważałem Glińskiego za kulturalnego, grzecznego, spokojnego człowieka i zarazem umiarkowanego, rozsądnego polityka. Chyba nie muszę zmieniać o nim opinii jako o człowieku (jak każdy ma on prawo do błędu). Natomiast ta sprawa świetnie odsłoniła mechanizm, który polityka o wyważonych poglądach spycha na pozycje autokraty i fanatyka. Jestem przekonany, że gdyby nie medialne ciśnienie i konieczność zademonstrowania partyjnej czujności, wicepremier by się nie ośmieszył. Panie profesorze, jeszcze nie jest za późno, niech Pan nie stacza się w kierunku obyczajowego betonu, bo na końcu tej drogi czeka na Pana rola szefa teatru absurdu i groteski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska