Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o spadek po księdzu Irku. Dziecko wciąż czeka

Malwina Gadawa
Pół roku po tym, jak sąd ostatecznie potwierdził, że zmarły ksiądz profesor Waldemar Irek, były rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu jest ojcem 5-letniego Kuby, dziecko wciąż nie otrzymało należnego mu spadku po kapłanie. Wciąż trwa awantura o majątek księdza. Matka dziecka twierdzi, że jest on rozkradany. O sprawie zawiadomiła prokuraturę.

- Mama Jakuba złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Chodzi o kradzież majątku zmarłego księdza Waldemara Irka - przyznaje Renata Procyk-Jończyk, prokurator rejonowy w Oławie.
Prokuratura przesłuchała w tej sprawie kilku księży, wykonawców testamentu, a także siostrzenicę zmarłego kapłana (jest ona kuratorem majątku, od początku nie chce komentować sprawy w mediach).

- Sprawa została jednak umorzona - dodaje Procyk-Jończyk. Śledczy umorzyli postępowanie, ponieważ czekają na zakończenie sprawy spadkowej, która jest w toku. Wtedy dopiero będzie można określić, co wchodzi w skład spadku.

Przeczytaj więcej: Kubuś jest dzieckiem księdza Waldemara Irka

Wyrok sądu okręgowego we Wrocławiu ostatecznie potwierdził, że nieżyjący ks. prof. Waldemar Irek, były rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego jest ojcem Jakuba Francesco. Od pierwszej decyzji sądu odwołała się rodzina zmarłego kapłana. Kwestionowała nie tyle same wyniki badań DNA, co procedurę ich wykonania. Siostrzenica zmarłego rektora chciała powtórzenia badań. Sąd się jednak na to nie zgodził.

Choć od wyroku minęło już prawie pół roku, syn kapłana ciągle nie odziedziczył majątku po ojcu i otrzymuje rentę socjalną, 500 złotych miesięcznie. - Zakład Ubezpieczeń Społecznych ciągle liczy, jaką kwotę powinien dostawać Kuba. Okazuje się, że sprawa nie jest taka prosta. Teraz okazało się, że Waldek nie płacił składki ZUS, kiedy był proboszczem w oławskim kościele, nie wiadomo więc jakiej wysokości rentę ostatecznie otrzyma Kubuś. Ostatnie dochody Waldka, jako rektora Papieskiego Wydziału Teologicznego, wynosiły ok. 7 tys. złotych "na rękę" - mówi Wiesława Dargiewicz.

Ks. Waldemar Irek w testamencie, który spisał w 1997 roku, a uzupełnił w 2004 zasugerował, że wszystko chce przekazać kościołowi, jednak nie podał konkretnej parafii. Po tym, jak po śmierci kapłana na jaw wyszło podwójne życie księdza, wrocławska kuria zapowiedziała, że nie zamierza upominać się o ten majątek. Na placu boju pozostały siostrzenica księdza i Wiesława Dargiewicz.

Przeczytaj koniecznie: Pełen tekst testamentu ks. Waldemara Irka [KLIKNIJ]
Matka chłopca przyznaje, że słyszała o tym, że samochód w zmarłego kapłana - volkswagen passat - stoi teraz w garażu jego siostrzenicy. Auto miało zostać wyrejestrowane.

- Chciałam, żeby prokuratura zajęła się sprawą, bo od śmierci Waldka minęło już dwa i pół roku i mam poważne obawy, czy jego majątek nie jest rozkradany. Jeszcze trochę, a Kuba już nic nie otrzyma. Nie wiem, gdzie się podziało wiele rzeczy Waldka. Miał dwie komórki, dwa laptopy. Wiem, że miał pieniądze na koncie, bo chciał kupić nowy samochód. Auto wymieniał co trzy lata. Pytał się mnie nawet o kolor - opowiada pani Wiesława. - Prawowitym spadkobiercą Waldka jest jego syn. Jeżeli ktoś ukradł część majątku, to jest to po prostu przestępstwo - mówi mama chłopca. Martwi się także o dom zmarłego kapłana. Według kobiety, w zamkniętych i nieogrzewanych pomieszczeniach mogą zniszczyć się wartościowe rzeczy, np. antyczne meble.

O jaki majątek chodzi? Kilka miesięcy temu Wiesława Dargiewicz wspólnie z detektywem Krzysztofem Rutkowskim wymieniała, że chodzi o dom jednorodzinny na osiedlu w okolicach szpitala w Oławie i samochód. Kapłan miał też mieć mnóstwo książek, obrazów, dzieł sztuki. Wiesława Dargiewicz opowiadała także, że ksiądz miał założyć specjalne konto, na które odkładał pieniądze w euro dla małego Kuby.

Awantura o spadek po ks. Waldemarze Irku zaczęła się niedługo po jego śmierci, w sierpniu 2012 roku. Oławianka Wiesława Dargiewicz zgłosiła się wtedy do ówczesnego metropolity wrocławskiego, abp. Mariana Gołębiewskiego, twierdząc, że znany wrocławski kapłan jest ojcem jej syna Jakuba. Chciała, żeby kuria zabezpieczyła prywatne rzeczy kapłana, tak, by można było wykonać badania genetyczne. Arcybiskup odmówił. Odesłał kobietę do sądu. Zdesperowana oławianka o pomoc zwróciła się do Krzysztofa Rutkowskiego. Ten publicznie wezwał kurię do płacenia alimentów na rzecz chłopca. To on też jako pierwszy ujawnił wyniki badań DNA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska