Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o śmieci na Sępolnie. Miasto zabiera kubły

Redakcja
Choć nie ma tu już kubłów, mieszkańcy wciąż wyrzucają tutaj śmieci. Miasto i tak musi je posprzątać
Choć nie ma tu już kubłów, mieszkańcy wciąż wyrzucają tutaj śmieci. Miasto i tak musi je posprzątać
Miejska spółka Ekosystem zabrała z Sępolna część pojemników na odpady. Wyrzucane przez mieszkańców śmieci lądują więc na ulicy. To skutki sporu o śmieci toczącego się między miastem a trzema zarządcami budynków na osiedlu. Urzędnicy twierdzą, że zarządca powinien wydzierżawić od miasta teren, na którym będą ustawione kontenery i płacić za ten teren czynsz. Zarządcy zaś twierdzą, że dzierżawić terenu nie będą, a na dzierżawę terenu przez wspólnoty nie pozwala prawo.

Spór o śmieci na Sępolnie trwa od połowy 2013 roku, kiedy weszła w życie nowa ustawa śmieciowa. Dotąd urzędnicy i zarządca przerzucali się pismami i wezwaniami do sądu. Teraz z Sępolna zaczęły znikać pojemniki na odpady. Z ul. Potebni zniknęły kubły z pięciu na dziewięć miejsc. W tej sprawie Ekosystem dogadał się z Wrocławskimi Mieszkaniami. Ustalił, że część wspólnot nie ma uregulowanego żadną umową miejsca na składanie odpadów. Pozostałe wspólnoty takie umowy mają, zawarli je w ich imieniu zarządcy.

Według Ekosystemu prawo nakazuje, że zarządcy wskazują miejsca gdzie mają być ustawione kubły. W Ekosystemie twierdzą, że pojemniki w ogóle nie powinny się pojawić na Wielkiej Wyspie w 2013 roku, ale stanęły, żeby uniknąć chaosu. Miasto ustawiło je samo w tych miejscach, w których stały wcześniej, gdy obowiązywały stare przepisy. Ale teraz się ich pozbywa, by prawnie unormować sytuację.

– Jeśli sama wspólnota nie może podpisać umowy na dzierżawę terenu pod kubeł, to zarządca w imieniu wspólnoty powinien się porozumieć z właścicielem terenu. Część zarządców ma przecież podpisane umowy na dzierżawę miejsc gromadzenia odpadów. Nie widzę też problemu, żeby dogadało się ze sobą kilka wspólnot, mieszkańcy jednej ulicy lub żeby mieszkaniec w imieniu wspólnoty podpisał umowę cywilnoprawną z właścicielem działki na dysponowanie terenem pod ustawienie kosza. Kilku zarządców z Wielkiej Wyspy nie identyfikuje się z tym obowiązkiem, ale taki problem występuje tylko u kilku zarządców w tym rejonie, a nie ma go w innych częściach Wrocławia. Porozumienie się to kwestia dobrej woli i chęci – mówi Bartosz Małysa, prezes Ekosystemu.

Z taką interpretacją nie zgadza się trzech zarządców nieruchomości z Wielkiej Wyspy. Gdy kubły zniknęły, jeden z zarządców, firma Fontis, wywiesił na klatkach schodowych informacje, że miasto chce wymóc na wspólnotach wynajem terenów pod kubły. A taki wynajem – według Fontisu – jest bezprawny. Poza tym, teren wspólnoty kończy się na obrysie budynku i wspólnota czy zarządca podejmuje tylko decyzje na swoim terenie.

– Fontisowi te miejsca zbiórki odpadów nie są potrzebne. Wspólnoty powinny je mieć, ale zgodnie z prawem nie mogą dzierżawić terenów. Śmieci powinno więc usuwać miasto. Przed naszą siedzibą przy Jezierskiego jest hałda śmieci z ogrodów działkowych. Na te śmieci ktoś dołoży lodówkę, ktoś inny materac i góra rośnie. Ekosystem obiecał, że postawi tam kontener. Postał dwa miesiące i zniknął, gdy sprawa ucichła – mówi Ewa Jakubowicz, dyrektor Fontis ds. administracyjnych.

Zarządca w imieniu wspólnot nie ma zamiaru podpisywać umów na dzierżawę miejsc pod kubły. – Poza tym nie wszystkie wspólnoty należą do Fontisu, jest około 100 wspólnot bez zarządcy – szacuje Jakubowicz. – Gdy wszyscy zaczną wyrzucać śmieci do naszych kontenerów, nie postawimy tam przecież strażnika. A gdy z jednego kontenera będzie korzystać wiele wspólnot, to odpowiedzialność za sprzątanie się rozmyje – tłumaczy Ewa Jakubowicz.

W miejscach gdzie dotąd stały kubły na odpady mieszkańcy wciąż wyrzucają śmieci. Tyle że na ulicę. A ponieważ to teren miejski, ostatecznie więc to właśnie miasto będzie musiało je wywieźć.

Nie ma co do tego wątpliwości Seweryn Chwałek, prawnik i zarządca nieruchomości. – Miasto ma obowiązek to usunąć, bo po to płacimy podatki. Ten podatek płacimy nie tylko za to, że wywiezione zostaną nasze śmieci wrzucone do naszego kontenera. Gmina ma sprzątać wszystkie śmieci. To, czy postawi kontener, czy pozbiera śmieci z chodników, ma mniejsze znaczenie – mówi Chwałek.

Przyznaje to prezes Ekosystemu. Ale chce, by śmieci sprzątał kto inny. – Sprzątanie wokół pojemników na odpady to obowiązek spoczywający na właścicielu lub dzierżawcy tego terenu. Obecnie niektórzy zarządcy na Wielkiej Wyspie mówią mieszkańcom, że obowiązek sprzątania śmieci wokół kubłów należy do gminy, ale te śmieci są gminne, bo zarządcy nie wywiązali się ze swojego obowiązku i nie wydzierżawili terenu pod ich wynajem. Zgodnie z prawem powinni tak zrobić, a potem sami dbać o utrzymanie czystości wokół pojemników – mówi Małysa.

Obecnie jednak zarządcy nie kwapią się do wyznaczenia miejsc na kubły, a co więcej sprzątania wokół nich. Pozostawiają to miastu. Ostatecznie mieszkańcy niektórych wspólnot będą wyrzucali śmieci do nie swoich kontenerów, tylko np. ulicę dalej.

– Jeśli własność zarządców kończy się na obrysie budynku, to właścicielem zalegających wokół śmietników odpadów jest bezsprzecznie miasto jako właściciel terenu. Problem jest nie tyle natury prawnej, ale organizacyjnej ze strony miasta Wrocław – przekonuje Seweryn Chwałek. – Straż miejska kieruje się w wystawianiu mandatów tym, czyj jest teren, na którym zalegają śmieci. Za odpady leżące wokół śmietników na Wielkiej Wyspie straż miejska powinna wystawić mandat prezydentowi miasta, jeśli mamy pewność, że to teren miasta – dodaje Seweryn Chwałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska