Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Avlijas: We Wrocławiu mam kontakty na całe życie

Redakcja
Z Aleksandarem Avlijasem, byłym koszykarzem Ślaska Wrocław, a obecnie menedżerem, rozmawia Paweł Kucharski.

Przypuszczam, że powrót Śląska na koszykarskie salony po trzyletniej nieobecności bardzo Pana ucieszył. Często Pan wraca myślami do swoich występów we Wrocławiu?
Mogę powiedzieć, że sezon spędzony w Śląsku (2000/2001 - dop. red.) był chyba najlepszym w całej mojej karierze. Oprócz tego, że odnosiliśmy sukcesy sportowe, to mieliśmy znakomitą atmosferę w zespole. Chemia między nami była wyjątkowa. Poza tym klub funkcjonował na najwyższym poziomie, a na mecze przychodziło mnóstwo kibiców. Później, jak wiemy, pojawiły się problemy finansowe, ale na szczęście znalazł się ktoś, kto odbudował Śląsk. Wszyscy powinniśmy się z tego cieszyć.

Można powiedzieć, że w tym obecnym Śląsku ma Pan swój malutki "wkład", bo kilku graczy trafiło do Wrocławia za pośrednictwem agencji, z którą Pan współpracuje.
No tak, jest tu Slavisa Bogavac i Aleksandar Mladenović, a także trener Miodrag Rajković. Taka moja praca. Ja się znam trochę na lidze polskiej. Grałem nie tylko w Śląsku, ale także Unii/ Wiśle Tarnów, Turowie Zgorzelec i Kotwicy Kołobrzeg. W poprzednim sezonie trzech "moich" zawodników grało właś-nie w Turowie, który niespodziewanie awansował do wielkiego finału PLK. A co do tych grających obecie w Śląsku, to myślę, że spisują się dobrze. Zresztą nie tylko ci z mojej agencji. Trener dla każdego koszykarza znalazł rolę w tym zespole. Oni zaś odpowiedzialnie je spełniają. Może nie ma wielkich gwiazd, ale każdy z zawodników jest bardzo ważny w tej maszynie.

Jak wygląda Pańska praca w roli agenta? Za co Pan odpowiada i jak wiele transferów przeprowadza?
W całej Europie gra dokładnie 173 zawodników z agencji Beo-Basket, a w zespołach Euroligi jest ich 36. Nie wliczam w to Serbii. Tamtejsza liga praktycznie w całości "należy" do nas. Ja odpowiadam za rynek polski, czeski i niemiecki. Osobiście rozmawiam z menedżerami i trenerami z tych krajów. W pozostałych mamy innych przedstawicieli. Jesteśmy jedną z największych agencji na Starym Kontynencie, działamy też w Stanach Zjednoczonych.

Jaki jest dziś poziom polskiej ligi w porównaniu z czasami, gdy Pan sam w niej grał?
Uważam, że poziom mocno się obniżył. Dziesięć lat temy w Śląsku mieliśmy trzech najlepszych polskich graczy ostatnich dwóch dekach, Wójcika, Tomczyka i Zielińskiego. Był też reprezentant Łotwy Miglinieks, a także Adomaitis, Marks i Jamison z NBA oraz McNaull, Bigus i Kościuk. To był naprawdę dobry zespół. W pozostałych klubach też grały gwiazdy - Vranković, Milicić, Krstić, Griszczuk, a później Gurović czy Besok. W ostatnich latach dużo się zmieniło. Naprawdę dobrzy zawodnicy trafiają do Polski znacznie rzadziej. No, chyba że Asseco Pro-kom sprowadzi zawodnika dużego formatu. Dziś na czele tabeli Tauron Basket Ligi są Trefl Sopot i Czarni Słupsk, ale te zespoły ciężko nawet porównywać choćby do naszego Śląska z przełomu wieków.

Zapewne często Pan powraca do Polski. Nie tylko ze względu na sprawy zawodowe.
Dokładnie tak. W Wrocławiu pozostały kontakty na całe życie. Ale nie tylko tutaj. Do Polski przyleciałem w piątek, a na liczniku w samochodzie mam już 2200 kilometrów. W sobotę byłem na meczu Zastalu ze Śląskiem, a dziś (rozmowa przeprowadzona we wtorek - dop. red.) idę na mecz Turowa z Podgoricą. Chcę też pójść na mecz Zastalu z Siarką. Każda wizyta w Polsce sprawia mi wiele przyjemności. Kolejną okazję do spotkania z przyjaciółmi będę miał w styczniu. Przyjeżdżam na mecz gwiazd w Katowicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska