Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autostopem przez Turcję (ZDJĘCIA)

Adam Radoliński
Cała prawda o tureckim Kurdystanie
Cała prawda o tureckim Kurdystanie Adam Radoliński
Lotnisko Shoenefeld w Berlinie dochodzi 5 lipca. Od godziny powinniśmy być już w powietrzu. wśród otaczającego mnie tłumu rośnie niepokój, nikt dokładnie nie wie co się stało. Pytani przeze mnie Polacy zaczynają spekulować ze pewnie coś z samolotem bo co innego mogło się stać - w innym przypadku podali by chociaż jakiś komunikat. Rozglądając się po twarzach czekających osób widzę, że podobne myśli doganiają większość z nich.

W kwadrans później nerwowa atmosferę rozładowuje głos stewarda, oznajmiający rozpoczęcie odprawy.

W Istambule ładujemy przed szóstą, tj. siódmą miejscowego czasu. Tuz przed wylądowaniem staram się znaleźć szparę pomiędzy wpatrującymi się w okno pasażerami. Niepotrzebnie, nad lotniskiem unosi się gęsta mgła. Kołujemy raz, drugi aż wreszcie pilot sadza maszynę.

Jesteśmy w Istambule. Za godzinę wylot do Adana - miejscowości położonej w na południu Turcji, niespełna 150 km od granicy z Syria.

Jazda na pace pędzącego 120 km/h auta w tutejszych upałach to prawdziwa przyjemność

Może watro wytłumaczyć dlaczego stale piszę w liczbie mnogiej. W pierwszych kilkunastu dniach podróży, w tym w wizycie w Iraku (o którym za chwile), towarzyszy mi Łukasz Hawryluk - inny z legnickich plecakowców, którego drogi tym razem przecięły się na jakąś chwile z moimi.

Wracając do podroży...

Adan wita nas powalającym uderzeniem ciepła na zegarkach dochodzi 10, a z nas gorąco wykręca kolejne poty. Nie mamy Tureckiej waluty pozostaje wiec nam szukać kogoś uprzejmego, kto zdecyduje pomoc nam się za darmo.

Pierwszy zapytany o drogę postanawia nas podwieźć na dworzec autobusowy do centrum miasta. Jest to 21 letni zapalony student politologii - Buland, który choć straci w wypadku jedno oko, zamierza być w przyszłości ważnym politykiem.

Na dworca po rozpytaniu o ceny przejazdu do Gizantep, postanawiamy spróbować swojego szczęścia na stopa. W pobliże przebiegającej nieopodal miasta autostrady dostajemy się jednym z autobusów miejskich. Zadziwiająco łatwo, już po kilku sekundach łapiemy pierwszego stopa, z który jedziemy ponad 100 km - pickupa prowadzi kierowca o imieniu Muhamet. Jak się szybko okazuje, jazda na pace pędzącego 120 km/h auta w tutejszych upałach to prawdziwa przyjemność.

Po kilku kwadransach Muhamet wysadza nas na skrzyżowaniu jakichś podmiejskich dróg, wskazując machnięciem reki gdzie powinniśmy stanąć by złapać kolejnego stopa.

Choć Muhamat nie rozumie ani słowa po angielsku ani polsku, a my ni w ząb po turecku, stawia nam pyszny obiad i ponad tuzin herbat

Miejsce to, choć dał Bóg zacienione, nie jest tak szczęśliwym jak poprzednio. Nie mamy jednak co narzekać, po 20 minutach w tumanie kurzu zatrzymuje się wyładowana po brzegi arbuzami ciężarówka. Kierowca, oczywiście też Muhamet, jedzie do samego Gizantem. I choć ta ponad milionowa miejscowość znajduje się niespełna 180 km dalej podroż z obowiązkowymi przerwami na herbatę trawa prawie 5 godzin. Czas mija bardzo szybko i choć Muhamat nie rozumie ani słowa po angielsku ani polsku, a my ni w ząb po turecku, stawia nam pyszny obiad i ponad tuzin herbat.

O 8 docieramy na piękny nowoczesny dworzec autobusowy z zamiarem jak najszybszego dostania się na granice z Irakiem. Okazuje się, że szczęście nam sprzyja i tuz przed 22 mamy wyjazd do Silopi. Do miasta granicznego docieramy o 6 rano i choć słońce wstało niedawno, to cale Silopi tętni życiem. W przewodniku Lonely Planet odnajdujemy informacje ze na granice oddalona o 15 km i przejazd do Zakho to koszt 60 lirów tureckich (podobne informacje znaleźliśmy na portalach internetowych).

Dla chcącego jednak nic trudnego i nam udaje się dotrzeć do granic za darmo, a za przejazd płacimy 5 dolarów amerykańskich od głowy. Mamy nadzieję znaleźć się w Iraku tuz przed 10. Niestety, na przejściu wywiązuje się bójka pomiędzy taksówkarzami i całość przeciąga się ponad 3 godziny...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska