Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur pyta, dlaczego złamał mu nogę

Zygmunt Mułek
Babcia Władysława Deryj  przyniosła Artura na rehabilitację. Powrót do zdrowia będzie długi i jeszcze bolesny
Babcia Władysława Deryj przyniosła Artura na rehabilitację. Powrót do zdrowia będzie długi i jeszcze bolesny fot. piotr krzyżanowski
Artur z krzykiem budzi się każdej nocy. Łkając, powtarza: "Babciu, babciu, mów do mnie, bo się boję". Prosi, by starsza, umęczona kobieta wytłumaczyła mu, dlaczego on musi cierpieć. O siedmiolatku skatowanym przez kierowcę.

Artur, opierając się o ścianę i meble, podchodzi do ok-na. Drobny, smut-ny chłopczyk patrzy na podwórko. - Pograłbym w piłkę z kolegami - marzy.

Legnica, 21 sierpnia, sobota, godz. 17, skrzyżowanie ulic Czarnieckiego i Daszyńskiego. Artur z kolegą skończyli kopać piłkę na skwerku. Kupili sobie lody. Dochodzą do przejścia dla pieszych. Dziecku wypadła piłka. Chyba uderzyła w samochód stojący na czerwonym świetle. Wtedy wyskoczył kierowca, 28-letni legniczanin.

- Podniósł chłopca i dwa razy kopnął go w nogę, a potem rzucił na ziemię - mówi prokurator Joanna Sławińska-Dylewicz. - Wsiadł do samochodu i odjechał.

Leżącym na chodniku dzieckiem zaopiekowali się przechodnie. W szpitalu lekarze po-składali mu połamaną nogę. Do uda wstawili specjalną płytkę, łączącą połamane kości. Na szpitalnym łóżku Artur co chwilę łkał. I z bólu, i z rozpaczy, bo dowiedział się, że nie pójdzie z kolegami do szkoły...
3 listopada, poniemiecka kamienica w Legnicy przy ul. Niedziałkowskiego, poddasze. Solidne drzwi otwiera babcia Władysława Deryj. Bardzo biednie. W kuchni stare meble. Goła podłoga, z której zeszła farba. Wersalka przy proszącej się o pomalowanie ścianie. Jeden pokój. Wiekowy segment, telewizor. Niewielki dorobek. Pani Władysława tuli najmłodszego dwuletniego wnuczka Oktawiana. Starsza o dwa lata Armanda biega po pokoju. Artur siedzi na wersalce. Patrzy na tornister stojący na segmencie.

- Przed tą tragedią codziennie oglądał książki i zeszyty - opowiada pani Władysława. - Przymierzał tornister. Gdy wróciliśmy ze szpitala, kazał go ustawić na segmencie. Kusi go ten widok i przypomina o szkole.

Po wyjściu ze szpitala chłopczyk leżał w nogą w gipsie przez siedem tygodni. Czekał z utęsknieniem, kiedy zdejmą mu ten ciężar. - Przychodzili do mnie koledzy - Artur się uśmiecha. - Malowali i pisali na mojej nodze.

Dziecko urywa zdania. Zaczyna mówić monosylabami.
- Zdawało mu się, że jak ściągną mu gips, to zaraz zacznie grać w piłkę - mówi łamiącym się głosem babcia. - Strasznie się rozczarował. Nie może stanąć na tę nogę. Chodzi, opierając się o ściany. Boi się kul, bo myśli, że rozbije sobie głowę.

Czasami przyjdą do Artura koledzy, pobawią się. Wpadają także starsi. Znoszą dzieciaka na boisko, żeby chociaż popatrzył, jak grają w piłkę. Chłopiec uczy się w domu. Dwa razy w tygodniu przychodzą nauczycielki. Pomaga mu także pani psycholog. Zna więcej literek niż jego rówieśnicy w szkole. Babcia z dumą pokazuje zeszyt, w którym malec pieczołowicie kaligrafuje literki. Do szkoły pójdzie dopiero po pierwszym semestrze, w przyszłym roku.

- Wnuczek ciągle przeżywa ten koszmar - trzęsie się babcia. - Ciągle pyta, dlaczego to jego spotkało, bo przecież nic złego nie zrobił. Te lęki szybko nie miną.

Prokuratura przesłała już do sądu akt oskarżenia przeciwko oprawcy. Ten 28-letni legniczanin, z wyższym wykształceniem, przyznał się. Broni się, że niewiele pamięta z tego, co się wydarzyło.
- Nawet nie przeprosił. Nie zainteresował się dzieckiem. Nie podarujemy mu - zaciska pięści babcia. - Mamy adwokata, który nam pomoże. Artura czeka jeszcze długa rehabilitacja. A my jesteśmy strasznie biedni. Właśnie odcięli nam prąd...

Zdawało mu się, że jak ściągną mu gips, to zaraz zacznie grać w piłkę

Zygmunt Mułek

Psycholog Barbara Pichla: wystarczy incydent

Czy człowiek z wyższym wykształceniem, niekarany, może skatować na ulicy dziecko? Zrobił to kierowca samochodu, bo siedmiolatkowi wypadła piłka i potoczyła się pod jego auto.
Trzeba się zastanowić, co wywołało u niego agresję. Wcześniej w jego życiu mogło się coś wydarzyć. A to zdarzenie wywołało impuls. Było wyzwalaczem. Wystarczył mały powód, by rzucić się na dziecko.

Ale to człowiek wykształcony. Można od niego więcej wymagać?
Przemoc nie jest związana tylko z rodzinami patologicznymi. W tzw. dobrych domach także dochodzi do agresywnych zachowań. Ten człowiek, tak mi się wydaje, miał wcześniej do czynienia z agresją. A że zdarzyło się to na drodze? Właśnie w takich miejscach obecnie następuje eskalacja przemocy. Wystarczy drobny incydent i człowiek wpada w szał.

Ten, który złamał dziecku nogę, przyznał się, ale tłumaczy, że niewiele z tego zdarzenia pamięta.
Ale czy to jest prawda? Tego nie wiemy, choć zdarzają się przypadki, że podczas takich zdarzeń wiele rzeczy się zaciera.

Czy teraz jest więcej agresji i przemocy niż dawniej?
Raczej dzięki mediom wiemy o nich więcej. Kiedyś o takich zdarzeniach niewiele było wiadomo, bo nie miał kto o tym informować.
Rozmawiał Zygmunt Mułek

Osoby chcące pomóc Arturowi, mogą przekazać dary do naszej redakcji w Legnicy: Rynek 15.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska