Obiekt wyrośnie tuż przy bloku na Krawieckiej. Po ostatnich pracach, prowadzonych tuż przed świętami, mieszkańcy zauważyli, że pęknięcia się powiększyły.
- Sąsiadka na parterze ma w ścianach dziury wielkości kciuka - tłumaczy Teresa Brewiak, właścicielka pobliskiego sklepu.
- Kiedy przed świętami znów zaczęły się prace, w mieszkaniach trzęsły się ściany i meble. Wszyscy tu żyją w strachu. Nasze domy są niszczone - dodaje pani Teresa.
Sprawa konfliktowej budowy apartamentowca na podwórzu ul. Krawieckiej ciągnie się od jesieni ubiegłego roku. Kiedy podczas prac budowlanych ściany w mieszkaniach zaczęły pękać, nadzór budowlany nakazał firmie Akme wstrzymać roboty i zabezpieczyć wykop.
Marek Adamowicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, uważa, że zabezpieczenia zostały wykonane prawidłowo, a obawy mieszkańców są nieuzasadnione. - Monitorujemy sytuację, robimy kontrole i z naszych obserwacji wynika, że nic się nie pogarsza - tłumaczy Adamowicz. Jego zdaniem mieszkańcy są przewrażliwieni.
Ludziom z Krawieckiej ciężko się jednak dziwić. Podkreślają, że przez apartamentowiec stracą dopływ światła do swoich kuchni. Każde z mieszkań ma kuchnię z jednym oknem, ale po zakończeniu budowy jedyny widok, jaki z nich będzie dostępny, to ściana boczna apartamentowca, oddalona zaledwie o kilkadziesiąt centymetrów.- Nikt normalny nie pozwoliłby na coś takiego. Przecież w ten sposób nasze mieszkania stracą na wartości dziesiątki tysięcy złotych - podkreśla Genowefa Nowicka.
Mieszkańcy twierdzą, że miasto, wydając pozwolenie na budowę, tej sprawy z nimi nie konsultowało. Domagali się cofnięcia pozwolenia i ponownego rozpoczęcia procedury. Ale Wydział Architektury i Budownictwa Urzędu Miejskiego wydał decyzję odmowną, uzasadniając, że nie są stroną w sprawie.
Magistrat przyznał jednocześnie, że wielki budynek na ciasnym podwórku, w ścisłym centrum miasta, "znacząco ograniczy naturalne oświetlenie pomieszczeń kuchennych w istniejącym budynku przy ul. Krawieckiej 10". W tym samym piśmie urząd poinformował, że wszystko stanie się za zgodą prezydenta Wrocławia, który na wniosek inwestora "udzielił odstępstwa od obowiązujących przepisów w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie".
- W ten sposób urząd miasta przyznał, że nasze potrzeby są dla niego nieważne - skarży się Teresa Brewiak.
Mieszkańcy od decyzji magistratu odwołali się do wojewody. Minęły już cztery miesiące i wciąż czekają na stanowisko urzędu wojewódzkiego. - Jesteśmy po prostu zbywani. Urzędnicy i duża firma robią swoje, a nas się ignoruje - tłumaczą ludzie z Krawieckiej.
Do tej pory nie wiadomo też, kto wyremontuje pękający blok. Nadzór budowlany tłumaczy, że potrzebna będzie do tego ekspertyza przeprowadzona przez spółdzielnię mieszkaniową (budynkiem przy Krawieckiej zarządza spółdzielnia "Cichy Kącik"), która ma określić, czy i w jakim zakresie blok potrzebuje remontu. A na razie takiej ekspertyzy nie ma.
Firma Akme tłumaczy, że mieszkańcy mogą starać się o odszkodowania. Mają na to pójść pieniądze z polisy podwykonawcy, który zrobił wykop. - Jak mamy starać się o odszkodowania, skoro nie ma ekspertyzy stanu budynku i zakresu remontu? - pyta Teresa Brewiak. - To jest gra na czas! Ludzie z Krawieckiej zapowiadają, że wystąpią do sądu przeciwko firmie Akme. Pozew jest już przygotowywany.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?