Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna German - wrocławskie ślady. Ostatni odcinek serialu o Annie German (ZDJĘCIA)

Marta Bigda
Trudne początki i pierwsze kroki we Wrocławiu Kobieta, która śpiewała głosem na tyle pięknym, by jej nazwisko nosiła główna ulica uzbekistańskiego miasta i jedna z odkrytych przez Rosjan asteroid. Śpiewała w siedmiu językach. Była laureatką festiwali między innymi w Monte Carlo, Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu i Kołobrzegu. Zdobyła Złotą Płytę za longplay "Człowieczy los" z 1972 roku. Ze swoimi piosenkami zjeździła pół świata - od Europy, przez Azję po Amerykę.Anna German urodziła się w Urgenczu i stamtąd, po wielu rodzinnych perypetiach, przywędrowała do Polski razem z matką i babką. Najpierw trafiły do Szczecina, następnie do Nowej Rudy na Dolnym Śląsku (tu Ania uczęszczała do podstawówki), a potem do Wrocławia, w którym spędziła całą młodość. Skorzystały z prawa do repatriacji - w końcu ojciec Anny był Polakiem. Zamieszkały przy ulicy Trzebnickiej 5, numer mieszkania - 15. Swoją wrocławską przygodę rozpoczęła w Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Krzywoustego nr VIII, które ukończyła w 1955 roku.
Trudne początki i pierwsze kroki we Wrocławiu Kobieta, która śpiewała głosem na tyle pięknym, by jej nazwisko nosiła główna ulica uzbekistańskiego miasta i jedna z odkrytych przez Rosjan asteroid. Śpiewała w siedmiu językach. Była laureatką festiwali między innymi w Monte Carlo, Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu i Kołobrzegu. Zdobyła Złotą Płytę za longplay "Człowieczy los" z 1972 roku. Ze swoimi piosenkami zjeździła pół świata - od Europy, przez Azję po Amerykę.Anna German urodziła się w Urgenczu i stamtąd, po wielu rodzinnych perypetiach, przywędrowała do Polski razem z matką i babką. Najpierw trafiły do Szczecina, następnie do Nowej Rudy na Dolnym Śląsku (tu Ania uczęszczała do podstawówki), a potem do Wrocławia, w którym spędziła całą młodość. Skorzystały z prawa do repatriacji - w końcu ojciec Anny był Polakiem. Zamieszkały przy ulicy Trzebnickiej 5, numer mieszkania - 15. Swoją wrocławską przygodę rozpoczęła w Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Krzywoustego nr VIII, które ukończyła w 1955 roku. Janusz Wójtowicz
Ostatni odcinek Anny German za nami. 3 maja 2013 roku mogliśmy zobaczyć 10 odcinek serialu o Annie German. Po wielu perypetiach wojenno-rodzinnych artystce, która młodość spędziła we Wrocławiu, udało się znaleźć chwilę wytchnienia. Anna German, słynna śpiewaczka, właśnie we Wrocławiu chodziła do liceum, na studia i zaczynała swoją karierę.

W ostatnim odcinku Anna German jest już śmiertelnie chora. Nie mówi jednak nikomu o diagnozie, jaką postawili jej lekarze w Moskwie. Artystka nie poddaje się. Mimo choroby dużo występuje, wyjeżdża też na zagraniczne koncerty. W końcu trafia do szpitala. Udaje jej się wrócić do zdrowia. Koncertuje w Polsce, Związku Radzieckim, USA, Kanadzie i Australii. Postanawia też odszukać grób ojca. Razem z matką wraca w rodzinne strony. Podejmuje też decyzję o przyjęciu chrztu według obrządku Adwentystów Dnia Siódmego.

Ostatni już odcinek historii Anny German, w piątek 3 maja 2013 roku o godz. 20:30. Powtórkę serialu na TVP obejrzeć będzie można w niedzielę o 13:15.

Oglądając zdjęcia odnajdziecie ślady Anny German we Wrocławiu i przeczytacie wspomnienia wrocławian o piosenkarce.

PRZEJDŹ DO PIERWSZEGO ZDJĘCIA


Trudne początki i pierwsze kroki we Wrocławiu
Kobieta, która śpiewała głosem na tyle pięknym, by jej nazwisko nosiła główna ulica uzbekistańskiego miasta i jedna z odkrytych przez Rosjan asteroid. Śpiewała w siedmiu językach. Była laureatką festiwali między innymi w Monte Carlo, Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu i Kołobrzegu.

Zdobyła Złotą Płytę za longplay "Człowieczy los" z 1972 roku. Ze swoimi piosenkami zjeździła pół świata - od Europy, przez Azję po Amerykę.

Anna German urodziła się w Urgenczu i stamtąd, po wielu rodzinnych perypetiach, przywędrowała do Polski razem z matką i babką. Najpierw trafiły do Szczecina, następnie do Nowej Rudy na Dolnym Śląsku (tu Ania uczęszczała do podstawówki), a potem do Wrocławia, w którym spędziła całą młodość. Skorzystały z prawa do repatriacji - w końcu ojciec Anny był Polakiem. Zamieszkały przy ulicy Trzebnickiej 5, numer mieszkania - 15.

Swoją wrocławską przygodę rozpoczęła w Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Krzywoustego nr VIII, które ukończyła w 1955 roku.

NASTĘPNE ZDJĘCIE

Trzebnicka, czyli gdzie znaleźć Annę German
Uprzejma, wysoka, ładna... - wymienia atrybuty Anny jeden z jej sąsiadów, pan Marek spod 11. - Przede wszystkim niesamowicie wysoka! Mój syn mierzy teraz tyle, ile ona wtedy - śmieje się. - Mieszkała dokładnie nade mną, więc siłą rzeczy czasem wpadaliśmy na siebie na klatce schodowej i przystawaliśmy na małe gadu-gadu. Muszę jednak przyznać, że rzadko ją tutaj widywałem.

Inny z jej sąsiadów, pan Maciej spod 3, był dzieckiem, gdy Anna mieszkała w jego kamienicy.- Miałem może 10 lat - wspomina. - Wszystkie dzieciaki z tej kamienicy były dumne, że taka sława jak Anna German jest ich sąsiadką. Kiedy bawiliśmy się na podwórku, zawsze któreś z nas chwaliło się tym dzieciom z innych domów. Pan Maciej najmocniej jednak zapamiętał moment, gdy Anna pojawiła się na Trzebnickiej tuż po wypadku we Włoszech - wracając z jednego z koncertów, miała wypadek samochodowy na słynnej Autostradzie Słońca. - Zrobił się rumor. Stałem wtedy w drzwiach i patrzyłem, jak wnoszą ją leżącą na noszach... - mówi pan Maciej.

We Wrocławiu Anna spędziła swoją młodość. Jej mąż, którego zresztą poznała na szóstym roku studiów właśnie tam, uważa, że to miasto dawało jej energię.

- Wrocław ma w sobie coś szczególnego - mówił Zbigniew Tucholski podczas uroczystości odsłonięcia tablicy pamięci artystki. - Wydaje mi się, że właśnie z tego "czegoś" czerpała Anna, tworząc swoją sztukę.

NASTĘPNE ZDJĘCIE

W "Kalamburze szło jej śpiewająco"
Przyszła słynna piosenkarka nie przepadała jednak za matematyką, której było sporo na studiach geologicznych. Przystała więc z chęcią na propozycję Bogusława Litwińca, reżysera i dyrektora wrocławskiego klubu Kalambur, który chciał, by przyłączyła się do zespołu. W Kalamburze zadebiutowała w latach 60. Nie zabawiła tam jednak długo. "Śpiewałam tam dwie ballady, chyba ze słowami Litwińca i - jak sobie dzisiaj ze zdziwieniem przypominam - z moją muzyką. Nie bardzo mogłam połączyć nocne, dosyć intensywne i męczące próby z pracą magisterską, którą wtedy kończyłam. Musiałam, niestety, zrezygnować z pracy w zespole" - opowiadała German w jednym z wywiadów.

Nieco później, pod presją swojej przyjaciółki, "zaciągnięta niemal za uszy", udała się na przesłuchanie do Estrady Wrocławskiej, gdzie na okres wakacji została przyjęta do tworzącego się programu. Z nim ruszyła w Polskę. Później, ale dopiero po ukończeniu studiów magisterskich, zdobyła uprawnienia estradowe, zdając przed Komisją Weryfikacyjną Ministerstwa Kultury i Sztuki. "Wstyd się przyznać, ale pierwszy egzamin oblałam - zjadła mnie trema. Na szczęście drugi raz poszło mi świetnie" - opowiadała Anna.

Chociaż artystka w Kalamburze gościła krótko, nie ukrywała, że pobyt w nim to była doskonała szkoła. "Po wstąpieniu do zespołu trafiłam do ludzi o odmiennych zainteresowaniach niż zainteresowania przeciętnego geologa, nawet o innej mentalności" - tłumaczyła Anna. "Trzeba było tych ludzi zrozumieć, przystosować się do nich, polubić i umieć współżyć, a to jest bardzo ważne".

- Żałuję, że nie mogę teraz zaśpiewać - stwierdził Zbigniew Jędrychowski, przyjaciel artystki podczas wywieszania tablicy jej pamięci na kamienicy przy ul. Trzebnickiej we Wrocławiu.- Tak chyba najlepiej byłoby uczcić jej pamięć. Jerzy Ficowski, poeta, nazwał kiedyś Annę "największym elfem świata". Inni określali ją jako "białego anioła polskiej piosenki"albo wręcz przyrównywali do bogini Tetydy. Jej głos działał na podświadomość słuchaczy - w tym też tkwił sekret jej sukcesu.

Warto przypomnieć, że jeden z najpiękniejszych duetów, piosenkę "Byle tylko ze mną", nagrała z piosenkarzem i kompozytorem Krzysztofem Cwynarem.

- Gdy śpiewałem z Anią, byłem pewien, że tak już będzie zawsze - opowiadał Cwynar.- Chyba nikt nie planuje rozstań w ten sposób. Tak bardzo bym chciał, by mogła tu stanąć z nami i patrzeć, jak odsłaniamy tablicę... Cudnie śpiewała, ale była też wspaniałą mediatorką. Politycy mogliby się od niej uczyć- mówił piosenkarz, który poprowadził kilka wieczorów wspominkowych o Annie właśnie w Kalamburze.

NASTĘPNE ZDJĘCIE

Męski kierunek wybrany przez największego elfa
Chociaż geologia była uznawana za męski kierunek, Anna German wybrała właśnie ten. "Po głębszym zastanowieniu ustaliłyśmy z mamą, że trzeba wybrać zawód bardziej »konkretny«, który w przyszłości zapewniłby byt... Tym bardziej że nie mam rodzeństwa ani krewnych, na których mogłabym liczyć w nieprzewidzianych, trudnych sytuacjach życiowych" - tłumaczyła w swojej autobiografii "Wróć do Sorrento?" z 1970 roku.

Chociaż ani dnia nie pracowała w swoim zawodzie, lat studiów nie traktowała jako czasu straconego. Twierdziła nawet, że inne studia nie wzbogaciłyby jej światopoglądu tak jak geologia. "Jestem wprawdzie magistrem geologii, ale najlepsze rezultaty w kartowaniu terenu osiągałam tylko wtedy, gdy zamieniając młotek na instrument perkusyjny, podśpiewywałam sobie różne melodie i piosenki" - opowiadała w jednym z wywiadów. "Charakter piosenek uzależniony był najczęściej od ciężaru torby geologicznej wypełnionej próbkami skał - mówiła".

German przyznawała, że gnębiły ją nieco wyrzuty sumienia, gdy miała zrezygnować z geologii na rzecz piosenki. "Geologia niedużo straci, a piosenka może zyskać" - powiedział jej jednak profesor Bardini i to wystarczyło, by przestać się martwić. - Była rzetelną studentką- wspominał Stanisław Staśko, dziekan Wydziału Nauk o Ziemi i Kształtowania Środowiska Uniwersytetu Wrocławskiego przy okazji odsłonięcia tablicy imienia Anny German przy ulicy Trzebnickiej 5 we Wrocławiu.- Anna jak każdy student musiała wykonywać prace terenowe - kontynuował profesor.- Jednym z jej zadań było robienie szurfów, czyli tworzenie pionowych wykopów, dzięki którym poznaje się strukturę gleby. Jak każdy geolog wie, taki dół musi mieć przynajmniej dwa metry głębokości. A Ania była przystojną kobietą, metr osiemdziesiąt! I gdy tylko czubek jej głowy znikał w dole, wszyscy wiedzieli, że praca skończona i mogą dostać już swoje diety.

Anna w styczniu 1962 r. uzyskała tytuł magistra geologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Studia ukończyła z wyróżnieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska