Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Anita”? Ani ta, ani tamta czyli czemu lepiej nie dawać dziecku na imię „Nikola” (ni kola, ni pepsi)

Robert Migdał

Gdy się urodziłem, moja mama stwierdziła, że będę nosił imię „Sławomir”. Tato był innego zdania. Chciał, żebym się nazywał „Robert”. Żadne nie chciało ustąpić, w domu nastały ciche dni, a dziecko trzeba było rejestrować w Urzędzie Stanu Cywilnego... Tato, hutnik Huty Miedzi Głogów, stwierdził: „No więc niech głosowanie zadecyduje!”. I na nocnej zmianie, zamiast na dźwigu, usiadł przy telefonie, i zaczął obdzwaniać wszystkie wydziały hutnicze i górnicze Kombinatu Górniczo Huniczego Miedzi (Głogów, Lubin, Legnica, Polkowice...), z pytaniem: „Robert” czy „Sławomir”? Wygrał Robert (Sławek mam na drugie...). Mama ustąpiła przed głosami większości.

Każdy z nas z pewnością zna dziesiątki historii związanych z dziwnymi imionami i historią ich nadania przez rodziców.
Kiedyś kierownik Urzędu Stanu Cywilnego opowiadał mi o rodzicach, którzy chcieli nazwać swoją córeczkę „Antena” (nie „Atena” – jak ta grecka bogini), ponieważ poznali się – i miłość spadła na nich jak grom z jasnego nieba – w... sklepie telewizyjnym. Na szczęście dali sobie wytłumaczyć, że takie imię dla dziecka jest niestosowne i lepiej wybrać inne.
Niekiedy chęć wyboru imienia wynika z niewiedzy (pewni rodzice postanowili, żeby ich córka nosiła imię „Kurtyzana” – bo tak ładnie brzmi...), często z mody (gdy leciał serial „Niewolnica Isaura” w Polsce lawinowo rosła liczba dziewczynek, które dostawały to imię).

Na szczęście ostatnio panuje moda na nadawaniwe dzieciom imion „po dziadkach”, więc mamy wysyp Zofii, Franciszków, Janów, Stanisławów, Józefów... Chociaż, gdy chciałem swojej córce dać imię, które noszą moja mama i teściowa – czyli „Halina” – obie babcie ostro zaprotestowały: „Nie krzywdź dziecka”!

A propos imienia mojej córki („Maja” ma na imię), interweniował sam ks. kardynał Henryk Gulbinowicz. Podczas jednego ze spotkań, tuż przed narodzinami mojej pierworodnej, kardynał zapytał: „Słyszałem, że redaktorowi się córka na dniach rodzi. A jak będzie miała na imię?” – „Maja” – odpowiedziałem. Kardynał głową pokręcił i stwierdził: „Nie ma takiej świętej. Jak redaktor da jej imię świętej, to w dniu urodzin mszę w kaplicy odprawię w jej intencji...” – Ale my już z żoną ustaliliśmy pierwsze imię dziecka...

– To daj jej redaktorze na drugie imię, imię świętej – rzekł kardynał. – Której? Najważniejszej! I tak moja córka jest dwojga imion: Maja Maria.

Rada Języka Polskiego opublikowała, jakiś czas temu „Zalecenia dla urzędów stanu cywilnego dotyczące nadawania imion dzieciom osób obywatelstwa polskiego i narodowości polskiej”. I bardzo dobrze. Jest jasno, zwięźle, na temat.
I tak czytam, że np. zaleca się nadawanie imion w postaci przyswojonej przez język polski, a więc np.: Jan, nie John, Katarzyna, nie Catherine. Że nie powinno się nadawać imion: pochodzących od wyrazów pospolitych, takich jak antena, bławatek, goździk, kąkol, sonata, pochodzących od nazw geograficznych, np. Dakota, Eurazja, Korea, Malta czy też, że piszemy „w”, nie „ v”, a więc np. Wioleta a nie Violetta, a już na pewno należy bezwzględnie unikać nadawania imion budzących ujemne skojarzenia (mówi o tym ustawa), np. Belzebub, Lucyfer. Bo takie imiona krzywdzą dziecko.
No właśnie. Drodzy rodzice. Wybierając imię, pamiętajmy przede wszystkim o dziecku. Żeby go już na samym początku nie skrzywdzić. Mam rację Cyprianie Bonawenturo?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska