Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ania Płoszyńska z Wartkowic została miss na wózku i ma misję...

Krzysztof Kaniecki
Michał Piotrkowski
Niby dlaczego miałybyśmy być inaczej traktowane? - pyta Ania Płoszyńska, 18-latka z Wartkowic, która została II wicemiss Polski na wózku w wyborach, jakie organizowała fundacja „Jedyna Taka”

Korona najpiękniejszej już jest na twojej głowie, i co dalej?

Mam nadzieję, że dzięki temu tytułowi będę jeszcze bardziej entuzjastycznie nastawiona do życia. Wierzę, że moje przesłanie dotrze do jeszcze większej grupy ludzi. A chciałabym swoim wizerunkiem zmieniać postrzeganie osób na wózku. Mam nadzieję, że moje osiągnięcie w wyborach organizowanych przez fundację „Jedyna Taka” otworzy mi drogę do świata modelingu i reklamy. Zobaczymy, wszystko przede mną. Na tę chwilę nie jestem jeszcze w stanie ocenić, co teraz w moim życiu się wydarzy.

Starasz się podkreślać, że w wyborach miss nie startowałaś po to, aby sprawdzić, czy ktoś docenia twoją urodę. Idea, jaka ci przyświecała, miała zupełnie inne przesłanie. Co tak naprawdę chciałaś udowodnić?

Przede wszystkim chodziło mi o to, aby pokazać, że osoby na wózkach są takimi samymi ludźmi, jak inni. Że moje życie po wypadku nie skończyło się, i że kobieta na wózku wciąż może być piękna i atrakcyjna. Chciałabym, aby w końcu inni ludzie zaczęli nas tak postrzegać, bo zdarza się, że ktoś mówi: „O jaka ładna dziewczyna, ale szkoda że na wózku”, co ma dyskwalifikować tę osobę, choć przecież jest wspaniałym człowiekiem. Tymczasem wcale tak nie powinno być, bo my się przecież nie różnimy od osób pełno-sprawnych.

Dlatego razem z dziewczynami chcemy zmieniać postrzeganie osób niepełnosprawnych, by ludzie najpierw widzieli osobę, a dopiero później wózek. Na szczęście powoli to się zmienia, choć wciąż wielu ludzi stereotypowo nas postrzega.

Życie ma wózku jest jednak inne. Niedługo minie rok od twojego wypadku. Podczas obozu karate spadłaś z wysokości pierwszego piętra i uszkodziłaś kręgosłup. Ten rok to wystarczająco dużo czasu, aby się przekonać, że nawet zwykłe wyjście na rynek miasta może wiązać się z ogromnymi utrudnieniami. Pisałaś na swoim blogu, że we Wrocławiu miałaś problem z poruszaniem się na nierównej kostce. Z jakimi utrudnieniami borykają się osoby takie jak ty?

Rzeczywiście muszę przyznać, że poruszać się na wózku jest zdecydowanie ciężej niż osobom zdrowym. Dostanie się do wielu miejsc, które nie są jeszcze przystosowane do naszych potrzeb, graniczy wręcz z cudem. Tam gdzie są schody, których nie jesteśmy w stanie sami pokonać, zaczyna się problem. Jeśli obok nas nie ma osoby, która mogłaby nam pomóc, to po prostu nie damy rady tam dotrzeć. Naszym zadaniem jest wpływać na to, aby coraz więcej miejsc było u nas przystosowanych, bo jednak osób na wózkach jest bardzo dużo. Trzeba im pomóc, aby było im jak najlepiej w ich codziennym funkcjonowaniu. Po prostu, tak żeby można było dostać się do spożywczaka bez oglądania się na innych.

Czyli dla ciebie nawet proste do niedawna wyjście na zakupy okazuje się teraz bardzo kłopotliwe. Nawet dwa niewielkie schody, których osoba pełnosprawna nie zauważa, mogą być nie do przejścia?

Tak naprawdę, to wystarczy jeden stopień, który będzie barierą trudną do pokonania. Jeśli ktoś nie opanował idealnie techniki jazdy, to ciężko mu na wózku ten jeden stopień pokonać. A przecież są miejsca, gdzie są bardzo wysokie krawężniki i nie da się nawet swobodnie przejechać przez jezdnię. Niby człowiek przyzwyczaja się i automatycznie wyszukuje miejsc, gdzie da radę dojechać, ale dlaczego musi być to dla nas aż tak trudne?

W miastach tych barier architektonicznych jest na pewno mniej, ale ty pochodzisz z małej miejscowości pod Wartkowicami i na pewno masz przez to jeszcze trudniej.

To prawda. U nas nawet przy przejściach dla pieszych krawężnik nie jest obniżony. Jest tak, że aby przejść na drugą stronę, muszę pokonać wysoki próg, potem parę odepchnięć wózka i... znów kolejny wysoki krawężnik.

Nieszczęśliwy wypadek, jak widać, zmienił twoje postrzeganie rzeczywistości osób na wózkach. Jak bardzo?

Zmienił i to zdecydowanie. Dlatego będę robiła, co w mojej mocy, aby nam było łatwiej. Tym bardziej, że widzę coraz więcej osób na wózkach. Kiedyś rzadko można było spotkać taką osobę na ulicy czy w galerii handlowej.

Wcześniej święciłaś triumfy na sportowych arenach, teraz jeździsz na wózku. Jaka była reakcja twoich kolegów?

W naszych relacjach nic się nie zmieniło, ale na początku wyglądało, jakby troszkę się mnie bali. Nie wiedzieli, co zrobić, jak się przy mnie zachować. Dla nich kontakt z osobą na wózku był czymś nowym. Ale to normalne, bo myślę, że i ja wcześniej też bym może tak do tego podchodziła. Fajnie, że teraz nie starają się już traktować mnie inaczej, bo żadna z nas tego nie chce. Bo niby dlaczego miałybyśmy być inaczej traktowane? W końcu mamy tylko inny środek komunikacji, a niczym nie różnimy się od osoby pełnosprawnej.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 11-17 lipca 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ania Płoszyńska z Wartkowic została miss na wózku i ma misję... - Dziennik Łódzki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska