Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alkohol, mięso i tematy polityczne. Ksiądz mówi, dlaczego warto tego unikać w Wigilię Bożego Narodzenia. [NASZ WYWIAD]

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Lampka wina pewnie nie zaszkodzi. Ale ważniejsze okazuje się pytanie: dlaczego mam się akurat tego jednego wyjątkowego wieczoru napić? - mówi ks. dr Mitkiewicz.
Lampka wina pewnie nie zaszkodzi. Ale ważniejsze okazuje się pytanie: dlaczego mam się akurat tego jednego wyjątkowego wieczoru napić? - mówi ks. dr Mitkiewicz. Archiwum prywatne
Czy można świętować Boże Narodzenie w sposób niereligijny? Co z alkoholem i mięsem w wigilię? A samo "Wesołych świąt" w życzeniach wystarczy? Odpowiada ks. dr Bartosz Mitkiewicz, wykładowca pedagogiki na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu.

Czy święta Bożego Narodzenia muszą być obchodzone religijnie? Nie można świętować w tym czasie czegoś innego niż narodzenie Jezusa?

Logicznie rzecz biorąc nie można świętować Bożego Narodzenia bez Bożego Narodzenia. Można być konsekwentnym i mówić, że się obchodzi coś innego, np. rodzinne święta zimowe. Ale po co wtedy kultywujemy tradycje chrześcijańskie? Pamiętajmy, że czym innym jest wiara, a czym innym religijność. Wiara w Jezusa Chrystusa ma jasne zasady. Jezus mówił, że jeżeli chcemy go naśladować, musimy się zaprzeć samych siebie. Jeśli chcesz być uczniem Jezusa, powinieneś żyć w konkretny sposób. Św. Jan Paweł II w latach 90. powiedział takie zdanie – ono mnie wówczas zmroziło - że chrześcijaństwo nie jest dla każdego. Nie zastanawiałbym się nad tym, jak świętować na siłę inaczej niż po chrześcijańsku. Jako świadomi katolicy musimy pokazać i zachęcać innych, by zaczęli obchodzić tak samo Boże Narodzenie jak my. Dlaczego? Bo źródłem tych świąt i radości z nich płynącej nie są pierogi, uszka, barszcz czy prezenty, ale narodziny Jezusa, który przyszedł, aby nas zbawić. To prawdziwy powód. Oczywiście nie powinniśmy się obrażać na tych, którzy inaczej obchodzą ten czas. A przede wszystkim musimy się nawzajem szanować, nie robić sobie na przekór. Jako chrześcijanie-katolicy kultywujmy ze świadomością nasze tradycje, brońmy wiary, pokazujmy piękno Bożego Narodzenia.

Alkohol i mięso na wigilii to grzech? Niektórzy twierdzą, że lampka wina do kolacji wigilijnej jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Zawsze mnie porusza, jak ktoś stawia tak pytanie i oczekuje odpowiedzi zawartej w jednym słowie: „tak” lub „nie”. A nie da się często odpowiedzieć jednym zdaniem. Wiele spraw nie jest zerojedynkowych. Lampka wina pewnie nie zaszkodzi. Ale ważniejsze okazuje się pytanie: dlaczego mam się akurat tego jednego wyjątkowego wieczoru napić? Czasem się w ogóle zdarza, że ktoś się napije jeszcze przed wieczerzą wigilijną i świętuje pod wpływem alkoholu… Jeżeli przyjmuję jakieś zwyczaje, kultywuje je, to powinienem się podporządkować, a co ważniejsze – dobrze je rozumieć. Nie piję nie dlatego, że nie wolno, bo nie wypada. Wieczerza wigilijna ma charakter postny od mięsa i alkoholu. To tradycja oczekiwania na narodziny Jezusa. Co ciekawe, później mamy całe święta, kiedy możemy tego alkoholu się napić czy najeść się mięsa. Natomiast 24 grudnia Kościół zaleca post. Ten charakter postny tego dnia jest bardzo ważny. Przygotowuje nas do czegoś ważnego. Tutaj chodzi o podejście, a nie zabawę w kotka i myszkę – czy ja sobie "gulnę" już czy nie. Dochowujmy tradycji z sensem, a nie szarpmy się z nią z przekorą.

Tak sobie myślę, że w wigilię i tak stół ugina się od wyjątkowych potraw. Mięso chyba nie jest konieczne.

To swoją drogą. Notabene postne potrawy są niejednokrotnie smaczniejsze i droższe. Przy suto zastawionym stole w wigilię brak mięsa nie powinien stanowić problemu. Szczególnie, że na pewne potrawy czekamy cały rok! To nasze smaki dzieciństwa. Naprawdę musimy je psuć alkoholem? Ale tu chodzi o coś innego. Jeżeli chcę coś świętować, to warto wiedzieć, jak świętować. Czasem uśmiecham się, kiedy słyszę, że dzisiaj przypada dzień zielonej skarpety, jutro dzień małpy, pojutrze dzień przerwy w pracy, czy dzień życzliwości. Obchodzimy różnorakie okazje. Boże Narodzenie też ma swój charakter. Oczywiście nie musimy go świętować po chrześcijańsku, jednak bądźmy konsekwentni, szanujmy się nawzajem i szanujmy nasze tradycje. Najlepiej poznać ich sens i cel, a nie na siłę walczyć i je psuć. To także określa przecież naszą tożsamość.

Kiedy wiadomo, że grzeszymy obżarstwem? Mamy to po prostu poczuć w organizmie? Gdzie jest granica, że to już ciężki grzech - nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu?

Co ciekawe, w wyszukiwarkach Google dopiero na siódmej czy ósmej stronie zaczęły mi się pojawiać sensowne odpowiedzi. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu rzeczywiście jest jednym z grzechów głównych. Nie chodzi o to, że nie mamy spróbować, czy nie możemy się najeść. A może to nieumiarkowanie polega tym, że przy stole siedzimy godzinami i się kłócimy. Albo jak jestem nieco podchmielony, to pozwalam sobie za dużo i mówię coś, czego na trzeźwo bym nie powiedział. Nieumiarkowanie dotyczy także wyrzucania jedzenia, nieprzemyślanych zakupów i przygotowań kulinarnych. Potem żywność ląduje na śmietniku. To także wypominanie komuś jedzenia, jakieś wyzłośliwianie się i dokuczanie pod tym względem. Naturalnie możemy również przesadzić tak dosłownie z jedzeniem, czyli po prostu zjeść za dużo i sobie zaszkodzić. Jednak nie patrzyłbym w kontekście grzechu tak biologicznie – boli brzuch, to zaistniał grzech. Jak ktoś wie, że coś mu zaszkodzi, a mimo wszystko się tym objada, wówczas oczywiście nie działa zbyt moralnie. Ale to, że uszek się najem raz w roku, bo mi niesamowicie smakują – to nie jest grzech. Musimy patrzeć na ten aspekt roztropnie. Stół ma jednoczyć, a nie dzielić.

Boże Narodzenie kojarzy nam się z przebaczeniem, godzeniem się. Jak to zrobić sprawnie i właściwie? Najpierw w wszystko sobie wyjaśniać, czy zostawić to co było i po prostu się pojednać?

My często mylimy wybaczenie z zapomnieniem. Zapomnieć się nie da. Życie nie ma przycisku Delete. Jeżeli nadarza się okazja, by spokojnie porozmawiać, to warto, choć może niekoniecznie w wigilię. Można pójść np. na spacer między obowiązkami przedświątecznymi. Z drugiej strony nie zawsze wszystko trzeba przegadywać, bo czasami się po prostu nie da. Zostawiamy pewne sprawy za sobą, wybaczamy i jedziemy z życiem dalej. Czas świąt sprzyja temu. Tak by było idealnie. Ale oczywiście każda sprawa jest indywidualna i ma swoją historię.

Wydaje się zatem, że tematy polityczne i światopoglądowe podczas kolacji wigilijnej to kiepski pomysł. A jednak korci i, mówiąc metaforycznie, pewnie Kaczyński i Tusk pojawią się nad niejednym stołem.

My się zawsze będziemy różnić, ale nauczmy się słuchać. Tyle jest pięknych i ważnych spraw rodzinnych do przegadania. Nie przekonujmy się na siłę i nie zaczynajmy dyskusji z serii wyższość barszczu nad grzybową. Czasem naprawdę szukamy powodu, żeby się pokłócić, zamiast się cieszyć, że jesteśmy ze sobą. U mnie w domu też się wujkowie i ciocie różnili przy stole i nadchodził w końcu taki moment, że dziadek czy babcia mówili „dość”. Nikt się wtedy nie obrażał, każdy siadał następnego dnia świątecznego do wspólnego obiadu. Chodzi o to, żeby kogoś nie obrazić i także się nie obrazić. Pamiętajmy, że inni mają prawo myśleć inaczej niż my.

Jak utrzymać po świętach radosną atmosferę i energię do życia. Przychodzi szara codzienność i może podcina nieco skrzydła. A my powtarzamy znane powiedzonko: „Święta, święta i po świętach”.

Ja bym chciał, żebyśmy pragnęli utrzymać wiarę. Z energią to bym się wstrzymał, bo bardzo ostatnio drożeje (śmiech). Ale w tym wszystkim pomaga nam rok liturgiczny w Kościele. Dzięki świętom Bożego Narodzenia możemy ożywić wiarę i pielęgnować ją. Okres bożonarodzeniowy trwa jeszcze kilka tygodni. Jeśli mam świadomość, że celem mojego życia jest wieczność, następne okresy przynoszą piękne i motywujące wskazówki. A jeżeli się przywiązuję do uroczystych posiłków, światełek, ozdób i prezentów, potem ciężko mi znaleźć radość w prostych rzeczach. Zastanówmy się, co jest tak naprawdę najważniejsze. Zajrzyjmy w głąb siebie. Liczy się dusza i serce. Utrzymanie wiary i radości z narodzenia Jezusa wymaga systematyczności – może zainwestujmy w modlitwę, w pracę nad czymś ponadczasowym. Popatrzmy na Józefa i Maryję. Jezus się urodził, zapanowała radość, pasterze i królowie przyszli, złożyli dary. A niedługo później przecież święta rodzina musiała uciekać do Egiptu ze względu na prześladowania i zabójstwa dzieci w okolicy. Wiecznej magii świat nie będzie, szczególnie jeśli dla nas oznacza ona to, co zewnętrzne, komercyjne. Bądźmy otwarci na to, co Pan Bóg nam przynosi

Czyli w życzeniach pewnie samo "Wesołych świąt" nie wystarczy?

Wydaje mi się, że to spłycenie głębi i taki już utarty slogan. Jeśli ktoś wierzy, że w tym wyjątkowym czasie chodzi o coś więcej niż uroczyste posiłki przy stole, prezenty i odpoczynek od pracy, to warto składać piękniejsze życzenia: błogosławionych świąt Bożego Narodzenia. Tego błogosławieństwa z przyjścia Jezusa na świat wszystkim życzę. Bo ono daje nadzieję i siłę. Cieszmy się swoją obecnością, nie nastawiajmy się wrogo, nie obrażajmy się, nie próbujmy udowadniać wyższości swoich racji, słuchajmy umiejętnie innych. Chciejmy być ze sobą i dla siebie właściwie przez cały rok. Nie tylko w te ostatnie dni grudnia.

W TEMACIE:

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska