Już trzeci rok z rzędu Polacy szlifują formę w ośrodku La Caleta na Teneryfie. Do dyspozycji jest tam profesjonalne centrum treningowe z 50-metrowym basenem. Warunki świetne, ale niestety z uwagi na pandemię koronwirusa obiekt został zamknięty. - Wszystko jest pozamykane. Siedzimy w hotelu i czekamy na powrót do Polski - mówi zawodniczka Juvenii Wrocław Alicja Tchórz.
Po zamknięciu głównego basenu nasi zawodnicy próbowali trenować... w niewielkim basenie hotelowym. Przywiązywali się specjalnymi gumami do brzegu i pływali w miejscu. W niedzielę wieczorem i ten basen został zamknięty.
- Dla pływaków ta sytuacja jest najtrudniejsza. Nawet jeśli wrócimy do kraju, to czeka nas dwutygodniowa kwarantanna. Nawet jeśli przez nią przejdziemy, to pewnie baseny i tak będą nadal zamknięte i nie będziemy mogli trenować. Cztery tygodnie bez wody - powiem szczerze, że ja takiej przerwy sobie nie przypominam - dodaje Tchórz.
Ekipa ma zakaz wychodzenia z hotelu. Można wyjść co najwyżej do sklepu czy do apteki. - Co jakiś czas ulicą przejedzie jakiś patrol - relacjonuje złota medalistka ostatnich mistrzostw Europy na krótkim basenie, która na najwyższym stopniu podium stanęła razem z koleżankami ze sztafety. - Na ulicach jest pusto. Boimy się tylko, że lada dzień mogą nas wyrzucić z hotelu - przyznaje.
Do takiej sytuacji doszło w Turcji, gdzie na zgrupowaniu wysokogórskim przebywała inna część naszej pływackiej reprezentacji (m.in. Paweł Werner i Anna Dowgiert). Miejscowi zarządzili, że mają zostać zamknięte wszystkie hotele i Polacy z dnia na dzień musieli się wymeldować. Turcy przebukowali im bilety lotnicze na wcześniejszy termin - lecą najpierw do Stambułu, gdzie muszą czekać 22 godziny na lot do... Sztokholmu. Tam bowiem miały się obyć zawody, na których nasi pływacy chcieli powalczyć o minima olimpijskie. Problem jest jednak taki, jak dostać się ze Szwecji do Polski...?
Działać próbuje Polski Związek Pływacki, który stara się ściągnąć pływaków z Teneryfy. Co prawda rząd wraz z LOT-em prowadzi akcję "Lot do domu", ale czartery naszych narodowych linii lotniczych nie mają w planach rejsów na Wyspy Kanaryjskie. Zostają loty do Berlina, ale jest problem, by zarezerwować aż 25 miejsc. Ostatni pomysł jest taki, aby podzielić cała grupę na trzy mniejsze i tak próbować dostać się do Berlina, a stamtąd samochodami do Polski. Najwcześniej taka możliwość pojawi się w czwartek. Lot byłby z przesiadką w Portugalii, ale pojawiła się informacja, że w poniedziałek wieczorem zostanie zamknięta granica między Hiszpanią a Portugalią.
- Na miejscu są Belgowie, Rosjanie, ekipy z Niemiec. Wszyscy na walizkach. Mamy kontakt z Polakiem, który mieszka w Hiszpanii od 15 lat. Mówi, że na rogatkach jest policja. Zabraniają wychodzenia z domu. Plaża jest zamknięta. Za złamanie przepisów grożą mandatami - opowiada trener Grzegorz Widanka, który także jest w La Caleta.
Polskie pływaczki na zgrupowaniu na Teneryfie (ZDJĘCIA)

Nowe inwestycje w Rypińskim Centrum Sportu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?