Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Algirdas Paulauskas, nowy trener Ślęzy Wrocław: Dziennikarze myślą, że negocjacje są jak romans

Jakub Pęczkowicz
Dla Litwina oznacza to powrót do Wrocławia po 20 latach pracy w innych miejscach. W sezonie 1995/1996 był on asystentem Wojciecha Spisackiego. Przez niemal całą karierę trenerską związany był z koszykówką żeńską. Jedynie w sezonie 1997/1998 był szkoleniowcem męskiego zespołu Zastalu Zielona Góra, z którym awansował do ekstraklasy.
Dla Litwina oznacza to powrót do Wrocławia po 20 latach pracy w innych miejscach. W sezonie 1995/1996 był on asystentem Wojciecha Spisackiego. Przez niemal całą karierę trenerską związany był z koszykówką żeńską. Jedynie w sezonie 1997/1998 był szkoleniowcem męskiego zespołu Zastalu Zielona Góra, z którym awansował do ekstraklasy. Tomasz Hołod/ Polska Press
Z 56-letnim Algirdasem Paulauskasem, nowym szkoleniowcem koszykarek Ślęzy Wrocław, rozmawia Jakub Pęczkowicz.

Długo trwały rozmowy ze Ślęzą, zanim zdecydował się Pan na ponowne podjęcie pracy we Wrocławiu?
Niektórzy dziennikarze myślą, że takie negocjacje przypominają długi, burzliwy romans (śmiech). Nie było nic takiego. Kilkakrotnie rozmawiałem z przedstawicielami Ślęzy telefonicznie i osobiście. Przedstawiono mi konkretną propozycję i konkretny pomysł na funkcjonowanie klubu w kolejnym sezonie i zdecydowałem się podjąć wyzwanie.

Pewnie wpływ na ostateczną decyzję miał też fakt, że już kiedyś prowadził Pan drużynę koszykarek Ślęzy Wrocław? Trochę taki sentymentalny powrót?
Na pewno to też miało znaczenie, bo i Wrocław i cała Polska, zawsze budziła we mnie same pozytywne skojarzenia. Trenowałem w tym kraju kilka zespołów, zarówno męskich, jak i żeńskich, więc mam miłe wspomnienia i gdy podczas pracy na Litwie mieliśmy okazję przyjeżdżać do Polski, to zawsze byłem pełen energii i chęci do działania. Nawet jak padał deszcz albo śnieg, to zawsze się cieszyłem bo jechałem do fantastycznego kraju. Mam tutaj od dawna wielu przyjaciół, więc jestem zadowolony, że znów poprowadzę zespół Ślęzy.

A jakie są Pana wrażenia po pierwszym treningu z zawodniczkami?
Jeden trening to za mało, żeby szerzej się wypowiadać kto jest lepszy, a kto musi nad sobą popracować. Nie chcę teraz analizować bo potrzebuję jeszcze czasu. Przeprowadziłem z nimi wstępną rozmowę, jeszcze ich nie trenowałem. Jak potrenujemy przez jakiś czas, to wtedy się wypowiem co mi się podoba, a co trzeba poprawić. Jesteśmy po sezonie, będą pewnie jakieś zmiany w składzie, ktoś odejdzie, więc nie mówmy teraz o zespole, bo to jest obecnie grupa ludzi. Zespół będziemy dopiero budować i o nim porozmawiać będę mógł później.

Do rozpoczęcia nowego sezonu jeszcze dużo czasu. Jak więc w takim wstępnym zarysie, o którym teraz możemy mówić, będzie wyglądał okres przygotowawczy Ślęzy Wrocław?
Zaczniemy od roztrenowania zawodniczek, bo trzeba kontynuować wcześniejszą pracę. Dziewczęta muszą być dobrze przygotowane fizycznie, wydolnościowo i technicznie do gry. Jeśli chodzi o późniejsze działania w okresie przygotowawczym, to już przedstawiłem swoją propozycję w klubie, na którą zarząd wyraził zgodę. Mamy w planie kilka obozów treningowych, więc pracy będzie dużo.

Myśli Pan o jakimś obozie na Litwie?
Jeśli chodzi o mnie, to bym chciał, ale też niekoniecznie bo to dość daleka podróż. Wprawdzie dojazd i warunki do treningów na Litwie są bardzo dobre, ale odległość jest spora. Nie musimy nigdzie wyjeżdżać, bo w Polsce też jest wiele miejsc, gdzie można się odpowiednio przygotować.

Są takie zawodniczki, o których już Pan myślał i chciałby, żeby wzmocniły Ślęzę Wrocław?
Mam w głowie kilka nazwisk, ale muszę je przedstawić zarządowi w pierwszej kolejności. To nie jest taka prosta sprawa, bo będzie się w tym przypadku liczyć kilka czynników. To jaki jest przeznaczony budżet na wzmocnienia, ile ma być tych transferów. Nad wszystkim trzeba się dobrze zastanowić, przeanalizować tak, by wyszło jak najlepiej. Muszę jednak powiedzieć, że zawsze tam, gdzie pracowałem, byłem zwolennikiem miejscowych zawodniczek. W Rosji, na Litwie, czy w Polsce.

Wyznaczył Pan sobie jakiś konkretny cel do zrealizowania z tą drużyną?
Powiem tak, na pewno będziemy mierzyć jak najwyżej. Nikt nawet nie myśli o miejscach 7-9. Oczywiście trzeba też się liczyć z realiami i ważyć swoje siły, natomiast poprzeczkę zawiesimy sobie wysoko. To mogę zagwarantować.

Jest taki zespół kobiecej koszykówki, na którym Pan się wzoruje, albo lubi oglądać jego mecze i chciałby coś podobnego stworzyć we Wrocławiu?
Trudno powiedzieć, bo w każdym sezonie jest jakiś zespół, który zaczyna grać bardzo dobrze i sprawia niespodzianki. Swego czasu bardzo mi się podobało jak grają koszykarki z Walencji i oglądałem ich spotkania. Teraz już idzie im trochę gorzej. Jest w ostatnim czasie tendencja do szpikowania drużyn koszykarkami ze Stanów Zjednoczonych, które mają europejskie paszporty. Fajnie jak są klasowe indywidualności, ale ja stawiam bardziej na drużynę, w której wszystko współgra ze sobą. Tak będę chciał prowadzić Ślęzę Wrocław.

Do Polski Pan przyjechał z rodziną, czy samemu?
Nie, rodzina zostanie na Litwie. Jak już mówiłem jest dobry dojazd, więc czasami będę ją odwiedzał w domu. Dzieci chodzą tam do szkoły, są młode i ciężko, żeby się przeprowadzały razem ze mną. Córka ma szesnaście lat, a syn osiem.

Po szkole pewnie grają w koszykówkę?
No oczywiście (śmiech). Córka trenuje już cztery lata, syn jakiś czas temu zaczął.

A Pan co robi poza koszykówką?
Czasami lubię iść po prostu na ryby. Czytam książki, od czasu do czasu jakiś film, ale koszykówka jest na pierwszym miejscu.

Rozmawiał Jakub Pęczkowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska