Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agata Ozdoba-Błach: Jestem trochę krnąbrna, czasem się kłócimy, ale zadania męża wykonuję

Jakub Guder
Jakub Guder
Agata Ozdoba-Błach i jej mąż - a zarazem trener - Łukasz Błach. Tworzą duet, który w Tokio może powalczyć o medal dla Polski
Agata Ozdoba-Błach i jej mąż - a zarazem trener - Łukasz Błach. Tworzą duet, który w Tokio może powalczyć o medal dla Polski fot. Tomasz Ozdoba
Agata Ozdoba-Błach ma 33 lata, ale na igrzyska poleci pierwszy raz. Przed Rio (2016) walczyła z ciężką kontuzją. Jak sama mówi - dwa tygodnie spędziła w domu i płakała. Próbowała jednak do końca. Nie udało się. Teraz ma już w kieszeni upragnioną olimpijską nominację. No i zabiera do Japonii... męża.

Normalnie kwalifikacje olimpijskie trwają dwa lata, ale przez pandemię cały proces się wydłużył. W sumie były zatem trzy lata walki na turniejach na całym świecie. To, że cała impreza przesunęła się o rok, ma swoje dobre i złe strony. Więcej czasu miały młode zawodniczki, które odważnie atakowały światową czołówkę i starały się do niej dołączyć. Z drugiej strony judoczkę AZS-u AWF-u Wrocław dopadła kontuzja pachwiny. Był czas, żeby się z nią uporać.

Tego czasu zabrakło w 2016 roku. - Na dziewięć miesięcy przed igrzyskami w Rio de Janeiro zerwałam więzadła krzyżowe. Kwalifikacje trwały już wówczas rok. Przyjęłam to na klatę. Wcześniej taką samą kontuzję miałam w drugim kolanie, dlatego wiedziałam, że operacja będzie konieczna i z nią nie zwlekałam - opowiada. Po zabiegu rehabilitacja przebiegała bardzo sprawnie. Po kilku tygodniach Ozdoba-Błach odrzuciła już kule i wydawało się, że szybko wróci do startów. Niestety - nagle nastąpił regres. - Noga nie chciała się do końca wyprostować. Przyznam, że siedziałam wtedy dwa tygodnie w domu i płakałam - wspomina. Lekarze pozwolili jej na pierwszą walkę po sześciu miesiącach. Zazwyczaj powrót do dyspozycji w przypadku takiego urazu to od dziewięciu miesięcy do roku. W kwietniu 2016 roku pojawiła się na mistrzostwach Europy. Przegrała tam już pierwszą walkę. Co prawda Polki w rywalizacji drużynowej wywalczyły złoto, ale wrocławska judoczka nie miała w tym wielkiego udziału. Potem pojechała jeszcze na dwa turnieje kwalifikacyjne, ale było już za późno, żeby dostać się na igrzyska do Brazylii. Bolało o tyle mocno, że przed kontuzją szansa na to, że zadebiutuje na igrzyskach była bardzo realna. Koniec końców do Rio poleciała w roli... sparingpartnerki naszej kadry.

Teraz pani Agata może powetować sobie tamtą stratę. Już sam awans na igrzyska to duża sprawa. W pierwszym roku kwalifikacji do rankingu olimpijskiego zalicza się 50 proc. zdobytych punktów. Ostatecznie sumuje się osiągnięcia z pięciu najlepszych startów plus wynik z mistrzostw Europy lub turnieju rangi masters. Drugi - przedolimpijski - rok kwalifikacji, to już 100 proc. punktów do rankingu za każde zawody. W sumie zatem o kwalifikacji decyduje 12 startów.

Do igrzysk przez Kazań

Agata Ozdoba-Błach swój awans przypieczętowała w rosyjskim Kazaniu w maju, wygrywając tam turniej grand slam. W judo to taki tenisowy wielki szlem - impreza o największym prestiżu. Za zwycięstwo nasza judoczka dostała 1000 punktów do olimpijskiego rankingu. Dla porównania za mistrzostwo Europy przyznawano ich 700. Do Tokio leci 18 najlepszych zawodników i zawodniczek w każdej kategorii wagowej z tym zaznaczeniem, że jeden kraj może mieć tylko jednego przedstawiciela. Dodatkowe miejsca przyznawane są jeszcze poszczególnym kontynentom. Wrocławianka załapała się do wspomnianej osiemnastki.

- To złoto w Kazaniu to był historyczny sukces. Nikt z Polaków wcześniej nie wygrał turnieju tej rangi. Dzięki temu mogliśmy się już skupić na igrzyskach i zrezygnować ze startu na mistrzostwach świata. Agata ma już swoje lata, więc nie chcieliśmy ryzykować. Czekaliśmy tylko na oficjalną listę kwalifikacyjną - mówi Łukasz Błach, trener Agaty Ozdoby-Błach. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Oprócz judo połączyły ich bowiem także ślubne obrączki. Jak widać cały ten układ sprawdza się bardzo dobrze.

- Jak zawsze są plusy i minusy - uśmiecha się Łukasz Błach, który w przeszłości dla Polski zdobywał medale na uniwersjadzie. - Agata dobrze znosi moje obciążenia, dogadujemy się, nie jesteśmy sobą zmęczeni. Cieszymy się, że możemy to wszystko połączyć - mówi mąż naszej olimpijki, który deklaruje, że na sali jest przede wszystkim trenerem i szefem. - Ja jestem jednak taki, że lubię rozmawiać z zawodnikami i brać ich zdanie pod uwagę. To są dorośli ludzie. Zgrzytów raczej nie ma. Czasem musimy podyskutować tylko o tym, co będzie lepsze - wyjaśnia.

Olimpijka, mąż i teść

- Rzadko mówię do męża „trenerze” - śmieje się zawodniczka AZS-u AWF-u Wrocław, chociaż od razu zapewnia, że tak właśnie go traktuje. - Tylko że ja jestem trochę krnąbrna. Czasami się kłócimy, ale już wiem, że to nie ma sensu. Wykonuję jego zadania. On dokładnie wie, co mam robić. Analizuje walki, zna moje mocne strony, wie, na czym mam się skupić. W domu bardzo często śledzi zawody na komputerze. Ma stały monitoring na wszystko, ale też dba, żebyśmy nie byli przemęczeni - opowiada judoczka.

W tej całej układance jest jeszcze jeden Błach. Wiesław Błach - teść Agaty Ozdoby-Błach. To olimpijczyk z Seulu (1988) i Barcelony (1992), brązowy medalista mistrzostw świata 1985, mistrz Europy z Paryża (1987), były prezes Polskiego Związku Judo, który dziś jest jednym ze sportowych dyrektorów w Europejskiej Unii Judo.

- Tata oczywiście uczestniczy w całym tym procesie. Ma swoje uwagi, czasem trenerskie, techniczne. Podpowiada, na które obozy warto pojechać. Wszystko robi raczej dyskretnie. Mamy ustalone, kto za co odpowiada - mówi Błach-junior.

- Trener Wiesław... Bo nie zwracam się do niego na treningach „tato” - śmieje się Agata Ozdoba-Błach. - Łukasz jakiś czas temu przejął od niego szkolenie w AZS-ie AWF-ie. Trener Wiesław czasem nam coś pokazuje, jakąś technikę. Sugeruje, jak on by to zrobił - dodaje nasza zawodniczka.

Droga na igrzyska nie była łatwa nie tylko pod względem sportowym, ale też finansowym. Judo to nie jest sport, w którym można liczyć na takich sponsorów, jak w piłce nożnej. Tu czasem trzeba dokładać z własnej kieszeni. Jest oczywiście centralne szkolenie, zgrupowania i turnieje, w których uczestniczy kadra. To finansowane jest z budżetu Polskiego Związku Judo, ale jeśli zawodnik i jego trener chcą iść swoją drogą, to muszą za to już zapłacić. - A my dość często mieliśmy swoje pomysły - przyznaje Ozdoba-Błach. - Często zdarzało się, że campy międzynarodowe musieliśmy opłacać z własnej kieszeni lub z funduszy klubowych. O ile moje starty były finansowane ze środków PZJudo, to chcąc, aby Łukasz towarzyszył mi na trenerskim krzesełku, sami finansowaliśmy jego wyjazdy - wyjaśnia judoczka. Do tego częste testy na COVID - każdy po 500 zł. Na szczęście Ozdoba-Błach nosi też mundur i dumnie reprezentuje Wojsko Polskie. Należy do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego, dzięki któremu wielu sportowców może liczyć na solidne wsparcie. - Wojsko daje mi stabilizację. Mogę spokojnie trenować, bo prawda jest taka, że teraz nie otrzymywałabym już żadnego stypendium. Wspomaga mnie też mój sponsor - PKN Orlen - wyjaśnia.

- Chociaż zwykle była zgoda, to jednak nie wszystkie nasze „akcje” było finansowane przez związek - przyznaje jej mąż i trener. Liczy się efekt. Olimpijski - jak się okazało.

Stawka? To ją mobilizuje!

Ozdoba-Błach będzie w Tokio walczyć w kategorii do 63 kg. Zdecydowaną faworytką jest tam Francuska Clarisse Agbegnenou, mistrzyni świata, wicemistrzyni olimpijska z Rio. Zresztą wystarczy spojrzeć na olimpijski ranking - Agbegnenou zgromadziła 11510 punktów, druga Słowenka Tina Trstenjak 7265, a Ozdoba-Błach - 3139. - Do tej pory była dla mnie trochę poza zasięgiem, ale w 2017 roku stoczyłam z nią wyrównaną walkę. Przegrałam po dogrywce. Z Japonką Miku Tashiro walczyłam tylko raz, na turnieju masters. Przegrałam w parterze. Natomiast z mistrzynią olimpijską Trstenjak mierzyłam się wielokrotnie. Wygrałam dwa razy - opowiada judoczka z Wrocławia. - Jeśli chodzi o presję, to jestem spokojny. Agata zazwyczaj lepiej spisuje się w turniejach, w których stawka jest większa - mówi Łukasz Błach. - Będę walczyć na 100 proc. Na takich imprezach czuję się lepiej, niż na przykład na mistrzostwach Polski - śmieje się jego żona.

Agata Ozdoba-Błach ma już plany na życie po życiu. Po zakończeniu kariery chce zostać przy sporcie, trenować dzieci. Chce się dokształcać. Ukończyła już psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim, a teraz ma w planach dołączenie do Akademii Psychologii Sportu. No i poolimpijski urlop.

- Mąż mówi, że mamy zaplanowany urlop? Ciekawa jestem, co dokładnie powiedział... - śmieje się olimpijska debiutantka. - Jedziemy na Słowenię, gdzie on będzie przygotowywał swoich zawodników do kolejnego startu. Na szczęście do towarzystwa będę miała też koleżankę - kończy nasza sympatyczna zawodniczka.

A może oprócz męża i koleżanki podczas urlopu będzie towarzyszył jej olimpijski medal...?

Trzymamy kciuki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska