Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adwokat winny przestępstwa? A może sąd nie zdążył i sprawa się przedawniła...

Marcin Rybak
Przy okazji sprawy Jacka L. miały wyjść na jaw korupcyjne układy w wymiarze sprawiedliwości. Albo nie było układów, albo dowodów
Przy okazji sprawy Jacka L. miały wyjść na jaw korupcyjne układy w wymiarze sprawiedliwości. Albo nie było układów, albo dowodów fot. Piotr Krzyżanowski
Sąd Apelacyjny musi rozstrzygnąć, czy wrocławski adwokat jest winny przestępstwa, czy sprawa trwała tak długo, że się przedawniła.

Czy wrocławski adwokat Jacek L. przekonywał gangstera, że załatwi mu za łapówkę sprawę w prokuraturze i w sądzie? A na dodatek gangstera oszukał, bo wziął od niego pieniądze na łapówkę, której nawet nie próbował nikomu dawać? A może śledztwo i proces ciągnęły się tak długo, że sprawa się przedawniła? Pod koniec lutego wrocławski Sąd Apelacyjny zacznie szukać odpowiedzi na te pytania.

Wcześniej sprawą zajmował się Sąd Okręgowy w Opolu i uznał, że mecenas jest winny. Wyrok z kwietnia ubiegłego roku brzmi: półtora roku więzienia. Mecenas Jacek L. miał obiecywać gangsterowi z Warszawy - poszukiwanemu listem gończym przez wrocławską prokuraturę - że załatwi mu, by ten nie trafił do aresztu. Rzecz jasna, za łapówkę dla prokuratora i sędziego. Miało się to dziać w 2003 roku.

Potem mecenas miał wziąć pieniądze, ale dla siebie. Czyli - jednocześnie powoływał się na swoje wpływy i oszukał łapówkodawcę. Kolejne przestępstwo, za które go skazano, to utrudnianie śledztwa przeciw gangsterowi.

Mecenas nie czuje się winny. Uważa się za ofiarę politycznej nagonki na prawników, prowadzonej w czasach, gdy wymiarem sprawiedliwości rządził Zbigniew Ziobro z PiS. Bo pierwsze zarzuty usłyszał i do aresztu trafił właśnie w tym czasie - czyli w 2006 roku.

Wtedy podejrzenia prokuratury były znacznie poważniejsze niż dzisiejszy wyrok. Mecenasowi zarzucano m.in. pomoc we wręczeniu łapówki sędziemu. Ale dowodów na łapówkę, jaką miał dostać jeden z wrocławskich sędziów, ostatecznie nie znaleziono.

Mecenas Jacek L. uważa się też za ofiarę bardzo nierzetelnego procesu. W apelacji przekonuje, że za oszustwo nie można go było skazać, bo nie było takiego zarzutu w akcie oskarżenia, a przestępstwo powoływania się na wpływy już się przedawniło. Zaś na utrudnianie śledztwa nie ma żadnego dowodu. Poza tym, adwokat będzie przekonywał, że sąd w Opolu uniemożliwił mu prawo do obrony. Mimo jego usprawiedliwionej nieobecności, prowadził rozprawę, na której przesłuchiwano głównego świadka oskarżenia, rzekomego łapówkodawcę.

***

Oskarżony w tej sprawie mecenas Jacek L. został wcześniej prawomocnie skazany w innym wątku sprawy. Zarzucono mu m.in., że złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było. Z ustaleń śledztwa wynikało, że oskarżenie rzucił na osobę skonfliktowaną ze swoim znajomym. Wyrok - półtora roku więzienia. Sprawa przeszła przez wszystkie instancje - łącznie z Sądem Najwyższym - i wszędzie wyrok został utrzymany w mocy.

Ale mecenas mówi, że skazano go nieuczciwie i jest niewinny. Podsumowując, jest prawomocny wyrok skazujący, a zachowanie Jacka L. nie zostało ocenione przez adwokacki sąd dyscyplinarny. Jak tłumaczy mecenas Sławomir Krześ, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej we Wrocławiu, adwokatura czeka, aż skończy się sprawa, którą dziś zajmuje się Sąd Apelacyjny. Po to, by rzetelnie ocenić całą sprawę Jacka L., a nie tylko jeden zakończony jej wątek. Na 17 lutego mecenas ma wezwanie do Rzecznika Dyscyplinarnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska