Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ada Niewolańska: Już nigdy nie będzie niewidzialna

Robert Migdał
Adrianna Niewolańska
Adrianna Niewolańska Mikołaj Nowacki
Gdy weszła na scenę programu "Mam talent", jurorka Agnieszka Chylińska rzuciła na widok jej potężnej postury: "O Jezu...". Ale Ada nie dała się zeżreć tremie. Kiedy zaczęła śpiewać piosenkę z musicalu "Rent", widownia oszalała i na stojąco biła brawo. A oniemiała jej śpiewem Chylińska otworzyła usta i wykrzyczała z siebie: "Przepraszam, jesteś super!".

Wiosna 2009. Wrocław. Budynek opery przy ul. Świdnickiej. W korytarzu kłębią się tłumy. Kolejną godzinę trwają przesłuchania do TVN-owskiego programu "Mam talent". Wszystkie toalety są okupowane przez tych, którzy chcą powalić na kolana swoim talentem wokalnym jury (diabelska Agnieszka Chylińska, anielska Małgorzata Foremniak i jedyny rodzynek w tym babińcu - Kuba Wojewódzki). Czemu w łazience? Wiadomo - tam jest najlepsza akustyka. Ada Niewolańska stoi spokojnie w korytarzu i czeka na swoją kolej. Ma dość śpiewania w łazience. Przecież całe życie właśnie między zlewem a wanną w mieszkaniu na wrocławskim osiedlu Krzyki ćwiczyła głos...

- Nigdy nie latałam po mieszkaniu z dezodorantem czy suszarką jako mikrofonem, męcząc rodzinę swoim "wyciem" i zmuszając ich: "Patrzcie, to ja, zobaczcie, jak śpiewam" - śmieje się Ada. - Występy przed rodziną tysiąckroć bardziej mnie stresują niż śpiewanie przed obcymi - dodaje.
Dlatego, jak ją "brało na śpiewanie", zamykała się sama w łazience.

- I do dzisiaj tak robię. Bo się wstydzę, choć wiem, że i tak wszystko w całym domu słychać, bo przecież po rurach się niesie. Na szczęście, sąsiedzi nie walą po kaloryferach, żebym przestała. A u mnie są bardzo cienkie ściany.
- Może im się podoba? - pytam.
- Chyba nie krzyczą tylko dlatego, że ich często nie ma w domu - uśmiecha się.
- Od dawna śpiewasz?
- Odkąd pamiętam.

***
Podstawówka. Wrocław. Rok 1998. Ada śpiewała wtedy piosenki ekologiczne. - No tak, o lesie, muchomorku, ochronie środowiska...
- Ładnie. A patriotyczne też?
- Też, ale bardziej siedział w nas taki patriotyzm lokalny. Do dzisiaj pamiętam pieśń, jaką wykonywaliśmy o cudownym Ostrowie Tumskim we Wrocławiu.

Ada stoi w korytarzu i czeka na swoją kolej. Ma dość śpiewania w łazience.

***
Muzyka cały czas towarzyszy jej w życiu. Geny? Raczej nie. Mama (chemik z wykształcenia, ale nie pracuje w zawodzie - prowadzi biuro rachunkowe) podśpiewywała kiedyś trochę. Ale nie zawodowo. Raczej to, co leciało akurat w radiu. Ale małą Adę zapisała do szkoły muzycznej. Na kontrabas i wiolonczelę. Granie to nie było jednak to, co pochłaniało Adę w całości. Wytrzymała ze smyczkiem w dłoni siedem lat. Radość dawał jej śpiew. Tylko śpiew.
Po występie w "Mam talent" ludzie zaczepiają ją na ulicy i się pytają: "Dziewczyno, gdzieżeś ty się ukrywała? Gdzie chowałaś ten swój talent?".
- A ja się nigdzie nie ukrywałam. Cztery lata temu trafiłam do Młodzieżowego Domu Kultury na Starym Mieście, a trzy lata temu poszłam do wrocławskiej szkoły jazzu i muzyki rozrywkowej. Od tamtej pory startuję w różnych konkursach, ale jeszcze nigdy na taką skalę jak "Mam talent".
***
Liceum Ogólnokształcące. Wrocław. Trzy lata temu. Dzięki śpiewaniu Adzie łatwiej było się odnaleźć w nowym środowisku, wśród obcych ludzi.

- Bo ja mam problem, żeby zawierać nowe znajomości. Nie umiem tak szybko się zaprzyjaźnić. Dlatego zaczęłam robić to, co umiem najlepiej: śpiewać. Chciałam się pokazać z najlepszej strony, pokazać, że coś umiem - wspomina Adrianna.
Razem z innymi uczniami założyła zespół L4. - Tak jak zwolnienie lekarskie, bo cały czas nas nie było na lekcjach. Zespół był dobrym wytłumaczeniem na to, że nie było nas na zajęciach. Zawsze można było powiedzieć, że ominął nas jakiś sprawdzian, bo... "akurat graliśmy" - śmieje się na wspomnienie tamtych lat.

Razem z L4 Ada występuje przez całe liceum. Śpiewa ona i jej trzy koleżanki. Towarzyszą im muzycy - koledzy ze szkoły (saksofon, klawisze), koleżanka (perkusja) i... nauczyciel od matematyki (gitara). Są rozchwytywani. Nie ma szkolnej uroczystości, żeby L4 nie grało.
- Oj, różne nam się zdarzało śpiewać piosenki, różne... - wspomina. - Na przykład po niemiecku.
- Po niemiecku? Czemu? - pytam.

- Moja szkoła miała często wymiany z uczniami z Niemiec i jak przyjeżdżali, to im śpiewaliśmy. Dziewięć lat uczyłam się tego języka, więc nie było mi trudno.
- To można coś śpiewać w tym języku oprócz "ein, zwei, polizei"?
- Dawałam radę. Lepiej w nim śpiewać, niż mówić. Zawsze wykonywałam piosenki z jakiegoś musicalu. Na przykład z niemieckiej wersji musicalu, który powstał z piosenek zespołu Queen. Byłam takim "szprechającym" Freddiem Mercurym - śmieje się Ada. - Ale śpiewaliśmy też normalne kawałki: Steviego Wondera, zespołu Toto.

Dzięki śpiewaniu Adzie łatwiej było się odnaleźć w nowym środowisku, wśród obcych ludzi.

***
Ada nie startuje w "Idolu" czy "Szansie na sukces", gdzie tysiące młodych ludzi chce zabłysnąć, pokazać się, szybko zrobić karierę w show-biznesie. Ale rok temu próbuje swoich sił w pierwszej edycji "Mam talent". Bez skutku. Nie przechodzi przez sito eliminacji i traci szansę na występ oko w oko z jury Chylińska - Foremniak - Wojewódzki (w tym roku startuje po raz drugi tylko dlatego, że namawiają ją przyjaciele. Prawie siłą wypychają na casting: "Idź, spróbuj, zobacz. Może teraz się uda - mówią").

Rok 2008. Zaczyna jeździć na różne festiwale. Efekt? Sukces za sukcesem. Festiwal Piosenki Aktorskiej w Koszalinie - 1. miejsce, Konkurs Interpretacji Piosenek Agnieszki Osieckiej - Grand Prix, nagroda publiczności na Nocnych Spotkaniach Literacko-Muzycznych we wrocławskim Imparcie. Wygrała także II Opolski Festiwal Talentów Wokalnych. Wygrała i... zrezygnowała z nagrody, którą było nagranie płyty.
- Dlaczego? Rozpychanie się łokciami w drodze na szczyt, po trupach do celu, za wszelką cenę? To nie ja. Zrezygnowałam z nagrody, bo nie podobało mi się zachowanie organizatora festiwalu i uważałam, że z kimś takim nie warto się wiązać na dłużej - wspomina Ada. - A z tym nagraniem płyty to też nie było tak słodko: nie miałam możliwości wyboru repertuaru, a ja wiem, czego chcę, i nie pozwolę sobie wejść na głowę - mówi pewnym głosem.

***
Wiosna 2009. Casting do"Mam talent". Ada wchodzi na scenę. Opaska na włosach, spodnie, bluzka w biało-czarne wzory, na której jest przyklejony numer "2262".
"Nazywam się Adrianna Niewolańska, jestem z Wrocławia".

- Co nam zaśpiewasz? - pyta Chylińska.
- Piosenkę "Take me or leave me" z musicalu "Rent"- mówi Ada.
Z głośników zaczyna lecieć muzyka. Głos Ady jest niesamowity: wprawia wszystkich w euforię. Dwie minuty jej występu są taką dawką energii, że ludzie zaczynają wstawać i bić brawo.
Gdy oklaski milkną, Agnieszka Chylińska przeprasza Adę (to słowo wypowiada pięć razy z rzędu), że oceniła ją za wygląd, a nie za występ:- Dałam się wprowadzić w niezłe maliny, a teraz przepraszam. Jesteś super.

Kuba Wojewódzki: - Adrianno, lubimy w tym programie niespodzianki. Widać, jak ta muzyka cię unosi, dziewczyno, jak ci dodaje odwagi. Już jesteś wydarzeniem tego programu.
Małgorzata Foremniak: - Czekałam na ten moment i ten moment właśnie nadszedł. Dziękuję ci.
Ada dostaje trzy razy "tak". Przechodzi do półfinału programu, który pod koniec października będzie pokazywany na żywo, z Warszawy. Szczęśliwa schodzi ze sceny.

Głos Ady jest niesamowity: wprawia wszystkich w euforię.

***
Forum na www.plejada.pl pod filmem z występu Ady (w internecie przez tydzień obejrzało go już ponad 21 tysięcy ludzi).
Paula: - Ada, takiego głosu nikt się nie spodziewał.
Alexandra: - Kolejny, wielki talent. Agnieszka oceniła ją po wyglądzie. Nie powinna.
Kinga: - Ja też byłam zszokowana jej reakcją na widok Adrianny. (...) Patrzyła na to, że ona jest trochę otyła. Żałosne.

Maxx: - To nasza polska Susan Boyle. W angielskim "Mam talent", gdy Susan wyszła na scenę, to się z niej śmiali - z jej wyglądu, fryzury, a gdy zaśpiewała, to wszystkim kopary opadły z wrażenia.
***
- Jesteś twarda? - pytam.
- Nigdy mi się nie zdarzyło popłakać na scenie - mówi Adrianna.
- Jak się czułaś na castingu?
- Wszyscy ocenili mnie jak książkę po okładce. Dziwili się: "Po co ona tu przyszła? Co ona chce pokazać?". Byli przekonani, że wyjdę na scenę z mikrofonem i mój występ będzie żałosny.
- Okrutne...

- Przyzwyczaiłam się już. Dlatego powiedziałam w telewizji, że jak idę ulicą, to wolałabym być niewidzialna: bo to przykre, jak się ktoś patrzy na ciebie dziwnie. Każdy wolałby unikać takich sytuacji.
- Masz kompleksy?
- Każdy ma kompleksy. U niektórych od razu widać, z czego mogą one wynikać, a u niektórych to jest takie "widzimisię" - na przykład, gdy dziewczyna, która jest uważana za piękną, mówi, że ma krzywy nos i chowa się, zakłada okulary, kapelusze. Natomiast gdy ktoś jest gruby, to widać to od razu i łatwo jest takiemu komuś zadać ból. Jestem gruba i tyle. Nie będę przecież chodzić po ulicach z transparentem, na którym będę miała wypisane, dlaczego jestem gruba. Bo kogo to obchodzi? Zresztą pani Chylińska nie była jedyna w swoim zachowaniu - tak jak ona patrzyli na mnie inni uczestnicy, prowadzący... Trzeba zacisnąć zęby. Innej rady nie ma. Oczywiście, nie mam im tego za złe, mieli prawo się pomylić.

- Mówią o tobie - polska Susan Boyle.
- To komplement. Ona pięknie śpiewa. No i mamy coś wspólnego: ją też pochopnie oceniono.

Ada świętuje dostanie się na studia. Od października zaczyna pięcioletnią naukę na filologii polskiej.

***
Czerwiec 2009. Zdana matura. Ada świętuje dostanie się na studia. Od października zaczyna pięcioletnią naukę na filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Śpiewanie odejdzie na bok?
- No co ty! Nigdy!
Nie spoczęła na laurach. Ćwiczy śpiewanie, cały czas, dzień w dzień. Półtorej godzi-ny w tygodniu na zajęciach w szkole, potem sama narzuca sobie tempo - w domu, do podkładu z magnetofonu.
- Bo żeby osiągnąć sukces, to nie wystarczy sam talent dany od Boga. Bo talent to tylko jeden procent sukcesu. A 99 proc. to ciężka praca nad tym talentem. Trzeba mocno chcieć i mocno pracować - dodaje.
Ciągle w biegu - nie ma czasu na nic, a tu jeszcze oprócz śpiewania kolejny obowiązek - właśnie rozpoczęły się jej studia na filologii.
- Dam radę - mówi pewnym głosem. - Będę dzielić czas między studia i śpiewanie. No i japońską mangę.
- Mangę?
- No tak. Bardzo mnie interesuje japońska popkultura. Może uda mi się połączyć hobby i studia i napiszę pracę magisterską o japońskiej mandze. Ciekawe, co by na to powiedział pan profesor Jan Miodek? - uśmiecha się Adrianna.

***
Ale to, co kocha całym sercem, to śpiewanie. To jest całe jej życie. Jej muzyczny numer jeden? - Piosenki z musicali - rzuca bez wahania. - Ale nie chciałabym występować w musicalach - zastrzega. - Bo na scenie nie tylko trzeba śpiewać, ale i tańczyć, grać. To nie dla mnie.
- A co cię kręci jeszcze oprócz musicali?

- Lubię słuchać Prince'a, Steviego Wondera, George'a Michaela. I kocham piosenkę literacką, aktorską. Ta muzyka mnie niesie.
Scena to jej żywioł. Powietrze, dzięki któremu żyje. Przez ostatnie miesiące nauczyła się nim oddychać pełną piersią.

- To dla mnie magia: kiedy śpiewam, to nie myślę o tym, co się dzieje dookoła mnie, co mnie spotkało w ciągu dnia. Nic nie jest ważne: to czy dostałam jedynkę w szkole, czy koleżanka się na mnie obraziła. I nieważne jest to, czy śpiewam smutną balladę, czy coś wesołego. Po zejściu ze sceny czuję się po prostu spełniona, szczęśliwa...

Inni Dolnoślązacy też zachwycili jury "Mam talent"
- Pantomima z Oleśnicy.

Ale to, co kocha całym sercem, to śpiewanie. To jest całe jej życie.

Kim naprawdę jest Marcin Marczewski, którego jurorka "Mam talent" Agnieszka Chylińska nazwała najsympatyczniejszą pierdołą programu?
- Od zawsze zajmuję się pantomimą - mówi 26-letni oleśniczanin. - Pamiętam, gdy miałem 13 lat, obejrzałem w telewizji koncert Michaela Jacksona. I od tego się zaczęło...
"Marchewa", bo taką ksywę Marcin ma wśród znajomych w Oleśnicy, nieraz pokazywał się mieszkańcom rodzinnego miasta. Bywało, że stał nieruchomo przy skrzyżowaniu w niekonwencjonalnym stroju, wzbudzając zainteresowanie przechodniów.
Od 10 lat Marcin utrzymuje się właśnie z pracy artystycznej. Skończył Szkołę Podstawową nr 6 w Oleśnicy, potem został zawodowym fototechnikiem. Nigdy nie pracował w swoim wyuczonym zawodzie. Teraz częściej pracuje za granicą niż w Polsce. - Rok temu zajmowałem się performersem w Hiszpanii, w tym roku w Niemczech - mówi.
Skąd pomysł na wzięcie udziału w "Mam talent"?
- Chcę się pokazać, bo mam talent - mówi otwarcie.
Katarzyna Kijakowska

Taniec pośladków ze Świdnicy.

- Dla mnie jesteś jednym, wielkim seksem - powiedziała Agnieszka Chylińska po występie 21-letniej Uli Fryc ze Świdnicy. Dziewczyna - nazywana przez znajomych "Afro" - zatańczyła tak brawurowo i tak odważnie, że zachwyciła wszystkich. Zwłaszcza moment, kiedy stojąc na głowie potrząsała pośladkami.

W Świdnicy przez kilka ostatnich dni o niczym innym się nie mówiło.
- Ula zawsze była szalona, bardzo pracowita i ambitna. Ma świadomość tego, że jest dobra, i nie zrażają jej ci, którzy z tego stylu tańca się śmieją - mówią jej dawni znajomi z liceum.

Rzeczywiście, dancehall nie jest w naszym kraju aż tak popularny. Wielu kojarzy się z tańcem pośladków, ale tak naprawdę to żywiołowy i bardzo seksualny taniec wywodzący się z Jamajki. Ula ma na swoim koncie ogromne sukcesy. Jest mistrzynią Polski. Wygrała również stypendium na Jamajce. Tam w regionalnych mistrzostwach w Montego May wywalczyła II miejsce, rywalizując z Jamajkami.

Ula marzy o otworzeniu własnej szkoły tańca. Być może występ w programie "Mam talent" jej w tym pomoże.
Małgorzata Moczulska

Film z występu Ady zobacz tutaj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska