Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurdy na kolei, czyli tego nie powstydziłby się nawet Monty Python

Mateusz Różański
Dariusz Gdesz
Z Legnicy można dojechać pociągiem PKP Intercity do Warszawy. Tyle że na dworcu nikt nie sprzeda nam biletu... Skład z Wrocławia do Berlina jedzie dziś o dwie godziny dłużej niż przed wojną. Nie lepiej jest na dworcach. Ten w Legnicy jest remontowany, ale perony i przejścia podziemnie już nie. Dlaczego? Bo one należą do innej kolejowej spółki...

Przysypiam w pociągu relacji Legnica - Wrocław. Teoretycznie w pociągu spać się nie powinno, bo przecież każdy wie, że tu kradną, biją i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Ale mnie się chce spać. Jestem zmęczony. Śpię. Nie długo. Dostaję MMS-a. Budzi mnie przeraźliwy dźwięk mojej komórki (muszę go w końcu zmienić...). Koniec spania - pomyślałem. Sięgam po telefon, a tu miła niespodzianka - wiadomość od znajomego, fana kolejnictwa. Ale spokojnie, nie dzisiejszego kolejnictwa, tego sprzed wojny. Podpis: "I to jest klasa podróżowania".

Zerkam na fotografię - mimo małego ekranu dostrzegam pociąg, chyba futurystyczny, ale zdjęcie do najnowszych nie należy. Znając autora wiadomości, podejrzewam, że to jakaś koncepcyjna konstrukcja sprzed wojny. Wiele się nie pomyliłem. To Latający Wrocławiak - niesamowity pociąg, który w czasach, gdy Hitler uroczyście otwierał tysięczny kilometr autostrady A4 (zresztą pod Wrocławiem), woził pasażerów na trasie Berlin - Wrocław w nieco ponad… 2,5 godziny (to nie jest błąd - podróż naprawdę trwała dwie i pół godziny). I to nie żadna koncepcyjna konstrukcja, a pojazd, który prze lata łączył te dwa i kilka innych miast.

Dziś w erze, gdy lot w kosmos możemy kupić bez mała w biurze turystycznym, gdy działki na Księżycu rozchodzą się lepiej niż ciepłe bułeczki, a mając w kieszeni dostęp do internetu (telefony komórkowe), zamiast korzystać z bezkresu wiedzy, jaką oferuje, wolimy strzelać kurczakami na ekranie, "nowoczesne" pociągi tę samą trasę pokonują w… 4 godziny i 39 minut. Zdziwieni? To dopiero początek...

Dumnie nazwany Expressem Intercity tylko raz dziennie łączy stolicę Dolnego Śląska ze stolicą Niemiec. Przed wojną takich połączeń było… 14 (słownie: czternaście). Ktoś powie, że wtedy to był jeden kraj, dziś dwa zupełnie różne, do tego dziś jest więcej samochodów, ale czy to ma znaczenie w zjednoczonej Unii, tej samej, która granice pozostawiła jedynie w atlasach? Zresztą, kto dziś nie chciałby dojechać do Berlina w 2,5 godziny? O obecnych absurdach na tej linii będzie jeszcze później.

Od czasów, gdy Latający Wrocławiak lotem błyskawicy przecinał region, minie niebawem 100 lat. Dziś inwestuje się setki milionów tylko po to, by skrócić podroż o minutę, dwie lub pięć. Czy tak sobie wyobrażamy współczesną kolej?

- Pompuje się miliony złotych w budowę superszybkich magistrali pod pociągi Pendolino, które mają pędzić 250 km/h - mówi Maciej Szewczyk, wielbiciel kolejnictwa. - Ale na wielu odcinkach tej trasy będą musiały zwolnić nawet do 100 km/h - dodaje. Dlaczego? Bo część torów jest po prostu zbyt blisko siebie.
Nie daje mi spokoju wspomnienie przywitania na legnickim dworcu nowoczesnych pociągów Impuls. Piękne, chciałoby się rzec, że z najwyższej półki. Do tego z internetem. Nie chcę, żeby ktoś zrozumiał mnie źle - wspaniale, że się pojawiły, ale czy pociąg, który dziś powinien być standardem, który może jechać 200 km/h (nie pojedzie, bo przepisy pozwalają jedynie na 160 km/h) powinien być witany z pompą nie mniejszą od tej, która towarzyszyła pożegnaniu Titanica?

Początek lutego, na dworcu dziesiątki dzieci, każde z malutką flagą. Prominentni politycy wokoło. Pozostali jadą tu w nowoczesnej maszynie. Tej jednak długo nie ma. Mróz coraz większy. W końcu przyjeżdża - kwadrans spóźnienia. Dzieci wiwatują, a my mamy pociąg, który przed wojną Latającemu Wrocławiakowi mógłby co najwyżej szyny pucować.

Ktoś powie, że to absurdalne. Może i tak, bo świat poszedł do przodu, a polska kolej skutecznie się przed tym broni. Ba! Ona się wręcz cofa, a ja zawsze miałem wrażenie, że pociągi jeżdżą tylko do przodu. - Ostatnio jechałem na trasie Szczecin - Wrocław. Lokomotywa się zepsuła zaraz po wyjeździe. Zdarza się. Opóźnienie sięgało 80 minut. Pomyślałem, że na miejscu będzie podobne - tłumaczy Maciej Szewczyk. - Na dworzec wjechałem jedynie z trzyminutowym opóźnieniem. Każdy pociąg ma odgórnie zaplanowane tzw. postojowe, które w razie problemów pozwoli nadrobić stracony czas. W razie spóźnień przewoźnicy płaciliby kary – dodaje.

Wysiadam w końcu na dworcu we Wrocławiu. Jest pięknie, cóż więcej można dodać… aaa, tak… jest też pusto. Zanim jeszcze remont dworca się rozpoczął, ba, zanim był w ogóle planowany, zdecydowanie częściej podróżowałem koleją. Wrocław był ważnym węzłem przesiadkowym. Oczekiwanie na pociąg "umilałem" sobie w jednym z fast-foodów. Może klimatu tam nie było, a co chwila pojawiał się pan proszący o 50 groszy, ale było gdzie posiedzieć w cieple i zjeść stosunkowo niedrogi obiad.

Dziś też jest gdzie posiedzieć, ale żeby zjeść niedrogo, trzeba iść w miasto. Kanapki za kilkanaście złotych nie są kieszeń większej części podróżnych, a dużego wyboru nie ma. Dlaczego? Ten piękny wrocławski dworzec od przeszło roku świeci pustkami. Brakuje tylko zeschniętych krzaków rodem z filmów, gdzie John Wayne walczył o sprawiedliwość. Oby tylko nasza kolej nie odeszła tak, jak on, czyli w stronę zachodzącego słońca.

Wróćmy na trasę między Wrocławiem (dokładniej Legnicą) a Berlinem. Na legnickim dworcu trwa remont, ale uruchomiono już kasy. Trzy okienka obsługują Koleje Dolnośląskie. Niby wszystko w porządku. Pod warunkiem jednak, że nie jedziemy pociągami PKP Intercity. Dlaczego? Ten przewoźnik od trzech lat nie doszedł do porozumienia z Kolejami Dolnośląskimi w sprawie sprzedaży biletów. Podobnie jest z innymi, lokalnymi przewoźnikami.

- 20 kwietnia 2010 roku Koleje Dolnośląskie wystąpiły do PKP Intercity z propozycją współpracy i sprzedaży biletów ważnych na ich pociągi - tłumaczy Justyna Stachniewicz z biura prasowego Kolei Dolnośląskich. - Odpowiedź była negatywna, uzasadniona tym, że jest to ekonomicznie i wizerunkowo niezasadne – dodaje. Podobne zapytania powtórzono jeszcze 7 razy. PKP Intercity w sprawie biletów nie podjęło współpracy.

Czy to logiczne? Nie odpowiem, ale w takim np. Bierutowie kupimy bilet na pociąg PKP IC do Warszawy. W Legnicy - nie. Oczywiście, legniczanie mogą go kupić u konduktora, nawet bez dopłaty, ale czy w erze cyfryzacji tak trudno poszerzyć program obsługujący kasy o kilka opcji? Osoby często podróżujące koleją są niczym prowadzący programy o survivalu. Doskonale planują trasę, wiedzą, jak się zachować w przypadku tłoku i czego unikać.
Przed wyjściem z domu - obowiązkowa toaleta. Dlaczego? Moja ostatnia podróż na trasie Olsztyn - Wrocław zakończyła się tym, że wylądowałem w pociągu, w którym na około 200 podróżnych była jedna toaleta. Zresztą nieczynna! Trasa liczyła sobie około 500 kilometrów. Na szczęście szybko biegam i zdążyłem podczas jednego z postojów.

Aby nie borykać się z takim problemem, lepiej jak ognia unikać pana, który radosnym: "Jasne piwko, jasne" - oznajmia, że oto mamy dłuższy postój. Oczywiście, alkoholu, a za taki wspomniane piwo uznać niewątpliwie trzeba, w pociągach spożywać nie można (poza WARS-em). Dlaczego? Nie wnikam. Spożywać nie można, ale sprzedawać najwidoczniej tak, bo pan z wypełnionym złotym trunkiem plecakiem serdecznie wita się z konduktorem i rozpoczyna sprzedaż...

8-9 zł za piwo w wagonach WARS to co najmniej sporo, a już na pewno tyle, co w niezłym pubie. Nie dziwi więc serdeczność konduktora w stosunku do pana od plecaka. Ale w wagonach restauracyjnych przeszkód jest więcej. Np. ostatnio spotkałem się z wagonem, gdzie przy każdym kontakcie był obrazek z przekreślonym laptopem. Pani powiedziała, że żadnych ładowarek włączać nie można. Koniec rozmowy.

Pamiętam za to, jak kilka lat temu pod jadłospisem dumnie umieszczono napis: "Uprzejmie i szybko obsługujemy ludzi pracy!". Pomyślałem, że jako student mogę liczyć najwyżej na pogardliwe spojrzenie, a i to jedynie w przypadku dobrego humoru pani bufetowej. Nie spojrzała.

Na koniec coś o dworcu w Legnicy. Budynek główny jest remontowany. Perony, przejścia podziemnie już nie. Dlaczego? Bo one należą do innej kolejowej spółki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska