Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurd w polu. Po donosie ekologów, nie może uprawiać kupionej od państwa ziemi

Marcin Rybak
fot.123
Pani Iwona od przeszło sześciu lat tłumaczy się w urzędach i sądach z traszki grzebieniastej i różnych innych zwierzątek, które jakoby zamieszkały na jej polu. Kupiła je w 1997 roku, a przez dziesięć lat leżało odłogiem.

Ekolodzy donieśli urzędnikom, że pani Iwona z Małkowic pod Miliczem zniszczyła siedliska owych zwierzątek. Jak? Zaorała łąkę i posadziła na niej zboża ozime. Ale urzędnicy kazali rolę z powrotem na siedliska zamienić. Bo jest chronione, i to aż przez unijne prawo. Po drugie dlatego, że owo "siedlisko" to miejsce zamieszkania rzeczonej traszki i innych zwierzątek.

Właścicielka pola przysięga, że o siedliskach nie wiedziała. Ona kupiła pole od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Fakt, 10 lat leżało odłogiem. Ale grunt jest rolny. Pani Iwona nie rozumie więc, dlaczego urząd zakazuje jej – na jej własnym rolnym gruncie - uprawy. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, zaalarmowana przez ekologów, wszczęła postępowanie w 2007 roku. Zapadały kolejne decyzje, niekorzystne dla pani Iwony. w 2011 roku sprawa trafiła do sądu administracyjnego. W tym czasie (bo decyzje nie były prawomocne) pani Iwona rolę uprawiała i ani traszka, ani inne zwierzaki z całej proceduralnej awantury żadnego pożytku nie miały.

Zdaniem właścicielki gruntu, urzędnicy nie zebrali dowodów na owo siedliska na jej polu. A co ważniejsze, nic nie wiedziała, więc żadnymi decyzjami karana być nie powinna.

Sąd administracyjny przyznał jej rację. Po pierwsze, nie wiedziała o siedliskach, a żeby cokolwiek jej nakazywać, trzeba udowodnić, że wiedziała i zniszczyła je świadomie. Po drugie, urzędnicy nie mają dowodów, że cokolwiek na tym nieszczęsnym polu rzeczywiście mieszkało i chronione było.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i ekolodzy, którzy na panią Iwonę donieśli, zgodnie twierdzą, że na jej gruncie było "łąkowe siedlisko przyrodnicze", chronione przez dyrektywę Unii Europejskiej. A mieszkały na nim, poza traszką, derkacz, strumieniówka i gąsiorek. Jakie są dowody?

Ano doniesienie ekologów, oparte o obserwacje przyrodników i "inwentaryzacja" dokonana w latach 2006/2007. Choć zdaniem pani Iwony te dowody niczego nie dowodzą. Regionalna Dyrekcja żadnych świadków, choćby ekologów, którzy owe siedliska stwierdzili, nie przesłuchała.

Co dalej? Traszki, gąsiorka i łąki jak nie było, tak nie ma. Trwa za to cały czas postępowanie administracyjne. Lada chwila Dyrekcja wyda decyzję. Jeśli będzie korzystna dla pani Iwony, zaskarżą ją pewnie ekolodzy. Jeśli dla ekologów - odwoła się pani Iwona. Zwierzaki zaś siedlisk rzekomych jak nie miały, tak nie mają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska