Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Abp Józef Kupny: Wielkanoc to coś o wiele głębszego niż jajka, zajączki i święcenie pokarmów w koszyczkach [NASZ WYWIAD]

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski, mówi, że święta wielkanocne mają bogatą symbolikę i  od strony intelektualnej są bardziej wymagające niż święta Bożego Narodzenia.
Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski, mówi, że święta wielkanocne mają bogatą symbolikę i od strony intelektualnej są bardziej wymagające niż święta Bożego Narodzenia. Maciej Rajfur
O najważniejszym czasie dla katolików i o tym, czy można obchodzić Wielkanoc bez prawdy o Jezusie, rozmawiamy z abp. Józefem Kupnym, metropolitą wrocławskim.

Maciej Rajfur: Dla niektórych Święta Wielkanocne zaczynają się w niedzielę. A przecież poprzedza je Triduum Paschalne. Dlaczego jest ono takie ważne?

Abp Józef Kupny: Celebrujemy coś niezwykłego - Misterium Paschalne, czyli mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Misterium rozpoczyna się wieczorną Mszą świętą Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, a kończy nieszporami Niedzieli Wielkanocnej. Przeżywamy wówczas najważniejszy czas w roku liturgicznym, kontemplując prawdy, które są absolutną podstawą naszej wiary. Te trzy dni poprzedzające Niedzielę Wielkanocną są kluczowym przygotowaniem duchowym do samych świąt.

Liturgia Triduum Paschalnego jest pełna symboli, niespotykanych w Kościele na co dzień. Może Ksiądz Arcybiskup wymienić te najważniejsze?

Każdy dzień Triduum Paschalnego, począwszy od Mszy Wieczerzy Pańskiej, w swojej bogatej symbolice nawiązuje do najdawniejszej tradycji Kościoła. Jednak szczególnie bogata w symbolikę jest liturgia Wigilii Paschalnej sprawowanej w sobotę po zmroku. To wtedy wierni trzymając w rękach zapalone świece oczekują swego Pana, aby gdy powróci, zastał ich czuwających i zaprosił do swego stołu. W czasie tej liturgii kapłan święci ogień, zapala dużą woskową świecę czyli paschał i błogosławi wodę chrzcielną. Woda obmyła nas z grzechu, ogień rozpalił miłością ku Bogu, a zapalony paschał – znak zmartwychwstałego Chrystusa - ma nas prowadzić przez życie.

Co to znaczy w życiu człowieka, że Chrystus zmartwychwstał?
Dla chrześcijanina zmartwychwstanie Jezusa jest czymś zasadniczym. Jak mawiał św. Paweł: „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara”. A zatem być może czcilibyśmy jakąś wielką postać historyczną, a nie Boga, który żyje i jest wśród nas. Zmartwychwstanie otwiera nam drogę do nieba, do zbawienia. To najważniejszy element Bożego planu wobec ludzkości. Dla osób wierzących zmartwychwstanie ma charakter fundamentalny, najważniejszy. Jest kluczowe w przyjęciu wiary w Jezusa. Zmartwychwstanie to także nadzieja, że nasze życie nie kończy się w momencie biologicznej śmierci.

Który moment Triduum Paschalnego jest zdaniem Księdza Arcybiskupa najbardziej poruszający?
Osobiście najbardziej porusza mnie Wielki Piątek, kiedy rozważamy mękę i śmierć Pana Jezusa i adorujemy krzyż, a na koniec ceremonii klęczymy przed Panem złożonym do grobu. Wtedy zdajemy sobie sprawę, że Jezus umarł dla naszego zbawienia. Poniósł największą z ofiar. Poświęcił swoje życie po to, byśmy mogli, tak jak On – powstać z martwych i żyć wiecznie.

Święta Zmartwychwstania Pańskiego to dla coraz większej liczby Polaków święta jajeczka, zajączka, smacznej kiełbasy i mokrego dyngusa. Czy można połączyć ten religijny i coraz bardziej popularny świecki charakter świąt?
Wydaje mi się, że nie da się tego połączyć. Jeśli ja zwracam uwagę jedynie na jajka, czy zajączki, to nie dostrzegam elementu duchowego, religijnego. Widać to choćby po wysyłanych kartkach świątecznych, czy życzeniach w mediach społecznościowych. One często są pozbawione prawdy świąt wielkanocnych, czyli zmartwychwstania Jezusa. Już nam się ten okres tak nie kojarzy. Dla moich zmysłów, szczególnie wzroku, potrzebuję jasnego symbolu. Oczywiście jajko da się wytłumaczyć, mówiąc o nowym życiu. Ale zajączek i kiełbasa już nijak się mają do chrześcijańskich prawd. Sądzę, że to bardzo trudne, by połączyć te dwa charaktery obchodzenia świąt. Zauważam oczywiście wypieranie tematyki religijnej z produktów świątecznych, wystaw sklepowych. To sprawia, że tracimy chrześcijański charakter świąt i zapominamy szybko, dlaczego obchodzimy Wielkanoc – najważniejszy czas dla człowieka wierzącego.

Da się w ogóle obchodzić Wielkanoc z daleka od prawdy o Jezusie?
To już wtedy nie jest ta Wielka Noc, czyli pamiątka nocy zmartwychwstania. Dla osoby niewierzącej, kogoś, kto jest daleko od chrześcijaństwa, święta są po prostu czasem wolnym, tą czerwoną kartką z kalendarza, dniem wolnym od pracy. I to nie budzi żadnych głębszych refleksji. Nie pozwala celebrować w pełni tych świąt. W moim przekonaniu nie da się obchodzić Wielkanocy z dala od prawdy o Jezusie Chrystusie. Odpoczynek nie jest świętowaniem tajemnicy zbawienia.

Słyszałem, że są przedszkola we Wrocławiu, gdzie dyrekcja unika przymiotnika "wielkanocny" i naciska na to nauczycieli. Mówi się po prostu o jajku czy stroiku, nie nawiązując do Wielkiej Nocy, czyli do Nocy Zmartwychwstania. Nie martwi to Księdza Arcybiskupa?
Musimy sobie zdać sprawę, że jeśli chodzi o wiarę, to ona musi być w jakiś sposób przekazywana. Rozumienia symboliki trzeba nauczać od najmłodszych lat. Zatem jeśli małego dziecka nie przygotowujemy, nie uczymy pewnych rzeczy, nie pomagamy mu w rozumieniu tego świata chrześcijańskiego, tylko ograniczamy przekaz do jajka, czy stroika, to rzeczywiście człowieka wierzącego powinno to niepokoić. Mówimy także o dziedziczeniu wiary, a bez tego przekazu ono nie zachodzi. Wychowujemy kogoś, komu katolicyzm będzie obcy. A w przyszłości będzie mu go trudno wybrać. Przekonanie, że jak dziecko dorośnie, to sobie wybierze, jest z gruntu rzeczy fałszywe. Dlatego, że możemy wybrać tylko między tym, co poznaliśmy. Jak ma młody człowiek przyjąć treści chrześcijańskie, skoro ich nie zna. Pozbawianie dzieci informacji o prawdach chrześcijańskich jest niepokojącą ingerencją, którą nazwałbym podcinaniem skrzydeł naszej tożsamości i tradycji.

Przecież kulturowo Polska związana jest z katolicyzmem. Odcinanie małych dzieci od całej tej tradycji i dziedzictwa jest wyrządzaniem im krzywdy.

Utarło się, że święta Bożego Narodzenia są bardzo rodzinne. Mają romantyczną domową oprawę, może przez panującą zimę, długie noce. Wielkanoc się z tym raczej nie kojarzy. Ma chyba mniej wdzięczną otoczkę.
Wydaje mi się, że postać dzieciątka Jezus, które jest bliskie doświadczeniu każdej rodziny z dziećmi, ociepla święta Bożego Narodzenia. To stwarza atmosferę rodzinności, ciepła, romantyzmu. Święta wielkanocne są skierowane bardziej do osób dorosłych. Zdolnych do refleksji nad swoim życiem i nad głębokim znaczeniem Chrystusowego dzieła odkupienia. Zatem te święta od strony intelektualnej są bardziej wymagające. Mają bardzo bogatą symbolikę, o czym rozmawialiśmy wcześniej. I ona nie jest prosta. Szczególnie, że współcześnie przygotowanie ludzi do rozumienia liturgii staje się coraz gorsze. A zatem symbole okazują się dla nas po prostu nieczytelne. Zobaczmy, że żłóbek jest zrozumiały dla wszystkich. Wielkanoc wymaga pewnej dojrzałości, wiedzy i bardziej skłania do refleksji dotyczącej własnego życia, postępowania i nawrócenia. Dzieciątko Jezus wzbudza sympatię, nikogo nie osądza, w związku z tym chętniej je przyjmujemy. Wyrażamy współczucie z powodu trudnych warunków narodzin Jezusa. Natomiast kiedy patrzymy na Golgotę, to czujemy się niekomfortowo, czujemy się jakoś zakłopotani. Nie bardzo wiemy, jak się zachować. Owszem możemy przejąć się ogromem cierpienia Jezusa, ale możemy także, tak jak tłum, który przechodził obok Jezusa niosącego krzyż – odwrócić wzrok od przykrego widoku i iść dalej.

W Wielką Sobotę chyba najwięcej ludzi w ciągu roku przychodzi do kościoła. Chodzi o błogosławieństwo pokarmów. Tłumy zmierzają do kościoła z koszyczkami. To przywiązanie, czy można to traktować jako jakiś przejaw religijności?
To prawda, że kościoły zapełniają się ludźmi trzymającymi koszyczki. Trudno to wyjaśnić. Widzę pewną analogię do Środy Popielcowej. Wtedy też Polacy tłumnie przychodzą do świątyni. A więc w naszej religijności jest coś takiego, że potrzebujemy znaków i symboli, które możemy zobaczyć i dotknąć. Na tym się ona opiera. Szkoda jednak, że nie na przeżyciu głębokiego spotkania z Bogiem i budowania z Nim relacji. Zatrzymujemy się po pierwszym kroku. Ale to nie doprowadza nas do Pana Jezusa. Popiół nas sam w sobie nie nawraca. Jest jedynie znakiem, który może pobudzać do głębszej refleksji nad swoim życiem. Pokarm z koszyczka, który spożywamy, też nie działa w nas cudu z automatu. A zatem z jednej strony należy się cieszyć, że ta tradycja jest zachowywana, z drugiej jednak strony musimy sobie szczerze powiedzieć, że to nie wyczerpuje głębi chrześcijaństwa

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska