Bizet miał 25 lat, kiedy paryżanie zobaczyli po raz pierwszy jego drugą w dorobku operę „Poławiacze pereł”. Był wrzesień roku 1863, a publiczność Theatre Lyrique znakomicie przyjęła dzieło swojego rodaka, który właśnie wrócił z trzyletniego stypendium we Włoszech, gdzie zachwycił się bel canto. Modny był Orient, a młody kompozytor szukał oryginalnej scenerii doopowieści, której głównym bohaterem jest nie tyle sam trójkąt miłosny, nieodzowny w każdej tragedii, ile wybór między powinnością a głosem serca.
Rzecz dzieje się na Cejlonie, choć pewnie mogłaby gdziekolwiek indziej. Miejsce jest bowiem tylko sztafażem i pretekstem. Czterem bohaterom: Nadirowi, Zurdze, Lejli i i Narabadowi towarzyszą mieszkańcy wioski, którzy trudnią się poławianiem pereł. Nadir i Zurga są przyjaciółmi zakochanymi w jednej dziewczynie – kapłance Lejli. Obaj wiedzą, że nie mogą walczyć o jej miłość, bo na przeszkodzie stoi nie tylko ich przyjaźń. Za każdym razem, kiedy poławiacze wypływają w morze po perły, Lejla modli się o ich bezpieczny powrót do wioski. Ale wysłuchana może być tylko modlitwa kobiety czystej, która nie wie, co to namiętność...
Jak przystało na prawdziwy dramat, Lejla złamie ślub czystości. Zatraci się w miłosnych uniesieniach z Nadirem, choć oboje wiedzą, że kara za ich uczucie i namiętność jest tylko jedna – śmierć. By chronić Nadira, Lejla wraz z Zurgą, przywódcą poławiaczy, wymyśli plan ucieczki dla ukochanego. Ogień pod domy mieszkańców wsi podłoży Zurga, dając czas Lejli i Nadirowi na ucieczkę. Sam jednak nie zdoła ustrzec się swojego losu – odszukany przez skrzywdzonych towarzyszy, którym odebrał domu, zostanie skazany przez Nurabada na śmierć.
– To nie jest jakaś tam banalna opowieść o miłości, choćby i najbardziej udramatyzowanej – tłumaczy Waldemar Zawodziński, reżyser spektaklu, który w piątek zostanie po raz pierwszy pokazany w Hali Ludowej. – To opowieść o sprzeciwie wobec społeczności, wobec której powinno się być lojalnym, bo przecież Zurga, będąc przywódcą poławiaczy, idzie za głosem serca, a nie poczuciem odpowiedzialności. Zdradza swoich ziomków, podpalając ich domy. Ale to też opowieść o sprzeciwie wobec Boga, bo Lejla, kapłanka, zamiast zachować czystość, wybiera mężczyznę – dodaje Zawodziński.
Georges Bizet szerokiej publiczności kojarzy się przede wszystkim z przebojową „Carmen”, a wytrawne ucho melomana w „Poławiaczach pereł” usłyszy zapowiedzi partii Ma-nueli z opery o ognistej Cygance. Ewa Michnik, dyrektor Opery Wrocławskiej, podkreśla, że w tym wczesnym dziele francuskiego kompozytora widać już rękę mistrza. – Niezwykle świadomie przypisuje postaciom charakteryzujące je motywy muzyczne. Ale też, co niewątpliwie jest wyzwaniem inscenizatorskim, Bizet bohaterem opery uczynił chór, czyli społeczność wyimaginowanej cejlońskiej wioski, w której toczy się akcja „Poławiaczy pereł” – mówi Ewa Michnik, a Waldemar Zawodziński dodaje, że muzyka Bizeta jest jak drogocenny kobierzec wschodni – utkana z niezwykłą precyzją, harmonicznie wyrafinowana i świetnie zorkiestrowana.
W partii Nadira, jednej z najpiękniejszych arii napisanych dla tenora, na kolana rzucił publiczność Placido Domingo, a w latach 70. partia Lejli zachwycała Janine Micheau w nagraniu z Nicolai Geddą, Ernestem Blanc, Jacques’em Marsem, Chórem i Orkiestrą Opery Narodowej w Paryżu pod dyrekcją Pierre’a Dervaux. We Wrocławiu usłyszymy w roli Lejli Elizę Kruszyńską, Annę Lichorowicz i Joannę Moskowicz. Partię Nadira śpiewać będą Victor Campos Leal, który zebrał świetne recenzje za rolę Alfreda w „Trawiacie” w poprzednim sezonie, oraz Nikolay Dorozhkin i Zdzisław Madej. W roli tragicznego Zurgi usłyszymy Mariusza Godlewskiego i Michała Kowalika, a partię Nurabada śpiewać będą Plamen Kumpikow i Marek Paśko.
Waldemar Zawodziński, który od lat współpracuje z Operą Wrocławską i zrealizował na jej scenie m.in. rewelacyjne „Opowieści Hoffmanna” czy „Borysa Godunowa”, operę Bi-zeta nie tylko reżyseruje, ale też stworzył dla niej scenografię i zadba o światła. Za ruch sceniczny i choreografię, tak ważną przy wielu scenach zbiorowych, odpowiada Janina Niesobska, z którą Zawodziński z powodzeniem zrobił wiele świetnych spektakli (ostatni to łódzkapremiera „Madame Butterfly” w czerwcu tego roku). To duet zgrany, doskonale czujący wymagania sceny i oczekiwania widowni, gwarantujący przedstawienia na najwyższym poziomie. Wesprze ich Małgorzata Słoniowska, projektantka kostiumów. Za pulpitem dyrygenckim stanie Ewa Michnik.
Premiera już w ten piątek. Kolejne spektakle: 9, 10, 15,16 i 17 listopada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?