Na przełomie lipca i sierpnia firma Lewpol zniszczyła 32 drzewa na terenie technikum przy ul. Braniborskiej. Zlecenie dotyczyło tylko przeglądu pielęgnacyjnego, którego firma z Katowic miała dokonać. Po kontroli okazało się jednak, że zamiast zatroszczyć się o stan drzew, pracownicy firmy uszkodzili drzewa - 32 drzewom obcięto więcej niż połowę korony.
CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE: Przycinka po wrocławsku. Tak zniszczono drzewa przy Braniborskiej [ZDJĘCIA]
Kara to jasny sygnał, jak nie powinno się traktować drzew
Sprawą zajął się wydział środowiska urzędu marszałkowskiego. Jak mówi nam Paweł Karpiński, zastępca dyrektora wydziału środowiska w urzędzie marszałkowski, kara jest wysoka, gdyż zniszczenia są poważne. - Drzewa pozbawione korony w tak dużym wymiarze mogą w następnych okresach wegetacyjnych rozwinąć listowie w pewnym zakresie, jednakże te drzewa nie odtworzą już usuniętych koron i rozpocznie się proces zamierania - informuje Karpiński.
Łącznie uszkodzono 32 drzewa tj. topole, klony i lipy. Firma może teraz zapłacić karę albo odwołać się od decyzji w terminie dwóch tygodni od dnia jej doręczania.
Z nałożonej kary jest zadowolony dendrolog, dr Piotr Tyszko Chmielowiec. - Cieszę się, bo to jest jasny znak, jak drzewa nie powinny być traktowane. To sygnał, że są przepisy, których powinniśmy przestrzegać, a drzewa traktować w cywilizowany sposób - argumentuje dendrolog. Dodaje również, że wycięcie ponad 50 procent korony odbija się niekorzystnie nie tylko na samej koronie, ale przede wszystkim na korzeniach. - Drzewo będzie się starało ze wszystkich sił odbudować koronę kosztem korzeni. Może to doprowadzić do znacznego osłabienia a w efekcie nawet uschnięcia drzewa - wyjaśnia dendrolog. Obawy Tyszko-Chmielowca związane są także z przyszłością wrocławskich drzew, a dokładniej nowym prawem, które wejdzie w życie od 1 stycznia.
Nowe prawo zezwala na masową wycinkę na prywatnych posesjach
Nowelizacja prawa o ochronie przyrody będzie zezwalała m.in. na wycinkę drzewa lub krzewu na prywatnej posesji bez zezwolenia. Zdaniem Pawła Karpińskiego z urzędu marszałkowskiego, może być to bardzo niebezpieczne. - Dziś odbywa się to tak, że musimy iść do urzędu i złożyć wniosek. Jeżeli otrzymamy zezwolenie, to możemy wyciąć drzewo, ale warunkiem jest obowiązek nasadzeń następczych. Według nowych przepisów brak obowiązku posiadania zezwolenia zwalnia jednocześnie z nasadzeń zastępczych - obawia się Karpiński i dodaje, że konsekwencją takich działań może być wydrzewienie.
Według zastępcy dyrektora wydziału środowiska do wycinki mogą pójść stare, ale zdrowe drzewa. - To może także zagrażać samym mieszkańcom, jeżeli np. ktoś będzie chciał wyciąć wysokie drzewo na własnej posesji. Może to doprowadzić do nieszczęścia - mówi.
Dodatkowo też zwiększono liczbę drzew, która może być poddana wycince bez zezwolenia np. przez deweloperów. - Nowe prawo przewiduje zwiększenie obwodu drzewa, które może zostać wycięte przez pozwolenia na terenach należących do gminy - martwi się Karpiński, bo zdaje sobie sprawę, ze to oznacza mniej wniosków o zezwolenie na wycinkę. Efektem tego może być masowa wycinka drzew o większych obwodach.
W urzędzie miasta bardzo ostrożnie mówią o nowych przepisach. - To trudne. Zostaliśmy podstawieni pod ścianą - przyznaje Małgorzata Szafran z urzędu miejskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?