Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

300 górników w Pociągu Przyjaźni

Agata Grzelińska
Zbigniew Warczewski przemawiał w imieniu górników z KGHM na akademii w Zaporożu, gdy z grupą pracowników kombinatu poleciał do Związku Radzieckiego Samolotem Przyjaźni
Zbigniew Warczewski przemawiał w imieniu górników z KGHM na akademii w Zaporożu, gdy z grupą pracowników kombinatu poleciał do Związku Radzieckiego Samolotem Przyjaźni fot. z archiwum zbigniewa warczewskiego
Ludzie z KGHM podróżowali do Moskwy w lepszych warunkach niż państwowa delegacja - pisze Agata Grzelińska.

O planach budowy wyciągu krzesełkowego z osiedla Staszica na Zalew Małomicki w Lubinie, tańcach z Ireną Santor na pierwszym balu barbórkowym czy budowie pierwszej kładki nad Sanem, do której wykorzystano zużyte liny z kopalni w Lubinie, mało kto już dziś pamięta.
Zbigniew Warczewski, emerytowany geodeta z PeBeKa, ma w zanadrzu setki nieprawdopodobnych anegdot z życia zagłębia miedziowego. Opowiedział nam kilka z nich.

Do Lubina przyjechał jako młody absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w 1963 roku.
Od początku pracował w Przedsiębiorstwie - w tej firmie nie był tylko naczelnym dyrektorem i pierwszym sekretarzem. Na emeryturę odchodził ze stanowiska zastępcy dyrektora ds. pracowniczych. Pierwsze zadanie, jakie dostał, wcale nie było pod ziemią. Miał wytyczyć, a potem sprawować nadzór geodezyjny nad budową... amfiteatru w parku Wrocławskim. Wybudowało go PBMPC (potem znane jako REM), czyli Przedsiębiorstwo Budowlano-Montażowe Przemysłu Ciężkiego. Podobnych zleceń miał jeszcze kilka, np. w latach 60. wytyczenie działek w POD Barbara.
- Z takich ważniejszych prac poza kopalnią mogę wymienić budowę pierwszych przejść podziemnych w Legnicy i Lubinie, które poprzedzały późniejszą budowę metra w Warszawie - wspomina Zbigniew Warczewski. - Pierwsze podziemne przejście zbudowaliśmy w Legnicy przy dzisiejszej ul. Złotoryjskiej. Wtedy to był chyba plac Lampego.

KGHM jako do dziś największa firma w regionie w latach 60. i 70. wykonywał mnóstwo przedsięwzięć na rzecz miast zagłębia miedziowego. Jedną z takich, nieudanych, niestety, inwestycji był park wypoczynku nad Zalewem Małomickim.

- Organizacja tego rekreacyjnego parku zaczęła się w latach 70., za czasów dyrektora Tadeusza Zastawnika - opowiada Zbigniew Warczewski. - Wybudowano tam restaurację, baseny, amfiteatr, ale ostatecznie plan się nie powiódł, bo dno zalewu było nieszczelne. Kilka razy napełniano wodą ten wielki staw, ale i tak uciekała. To było pierwsze większe centrum wypoczynku. Wcześniej istniał tylko mały basen na lotnisku.

KGHM (a konkretnie należący do niego Zakład Transportu) zbudował też pierwsze korty w Lubinie. Są do dziś. Na planach natomiast skończył się pomysł budowy... wyciągu krzesełkowego z osiedla Staszica nad Zalew Małomicki.

- Właściwie to nie wiem, dlaczego plan nie wypalił - mówi emerytowany geodeta. - Trasa miała liczyć nieco ponad kilometr. Pamiętam doskonale, bo osobiście ją wytyczałem. Nie było to łatwe, bo paliki chowały się w wysokim zbożu. Wyciąg miał przebiegać nad wodą i sięgać od środka osiedla do restauracji nad zalewem.

Na pomysł budowy wyciągu wpadł inż. Kazimierz Gałajda. Ten sam, który zainicjował budowę kładek (mostów wiszących) z wykorzystaniem zużytych lin wyciągowych z kopalni w Lubinie. Surowe normy bezpieczeństwa zezwalały na używanie lin w górnictwie tylko przez jakiś czas, a potem jeszcze całkiem dobre szły na złom. Okazało się, że świetnie się nadają do podtrzymywania niedużych mostów wiszących.

- Pierwsza taka kładka została zbudowana nad Sanem, we wsi Krasice na Podkarpaciu, w rodzinnych stronach inż. Gałajdy - wspomina Warczewski. - Na Dolnym Śląsku pierwsza była kładka we Wrocławiu na Kępę Mieszczańską, a następna nad zalewem w Zagórzu Śląskim.
Z postacią inż. Gałajdy wiążą się również górnicze karczmy. Jak przypomina były pracownik PeBeKa, to on zapoczątkował tę tradycję, bez której dziś nikt nie wyobraża sobie świętowania Barbórki.

- Pierwsza karczma górnicza była w 1965 roku i to inż. Gałajda był pierwszym Kopackim, a Lisem Majorem - Marian Bochenek, którego dziś świetnie zastępuje Jan Dusza - dodaje War-czewski. - Wcześniej były akademie górnicze. Pierwsza, na której byłem, zorganizowana została w kinie Polonia. To był rok 1963. Pamiętam, że na akademii śpiewała wówczas Irena Santor, już wtedy wielka gwiazda.

Piosenkarka zagościła potem na dansingu w słynnej Eurece.
- Niektórzy moi koledzy nawet z nią tańczyli. Ja nie śmiałem, byłem z żoną - opowiada Warczewski. - Przypominam sobie, że nawet miałem pewne pretensje do Ireny Santor, że wyglądała zbyt sportowo i że nie ubrała się jak wielka gwiazda. W ogóle zachowywała się bardzo normalnie.
Z latami 70. wiążą się barwne i pełne anegdot wspomnienia magistra inżyniera geodety. Z bogatego prywatnego archiwum (zdjęcia, programy, broszury, a nawet proporczyki) lubinianin wydobył dwie zabawne opowieści. Pociąg i Samolot Przyjaźni - niesamowite firmowe imprezy o zasięgu międzynarodowym, o jakich dziś już nawet chyba nikt nie mógłby marzyć, i które pokazują, jaki już wówczas był status miedziowego giganta. Oczywiście przyjaźń dotyczyła Związku Radzieckiego, a pociąg i samolot tam właśnie zawiozły pracowników kombinatu.

Rok 1972. KGHM i Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej zorganizowały Pociąg Przyjaźni. Zupełnie za darmo 330 górników pojechało do czterech stolic: Warszawy, Wilna, Rygi i Tallina. Z górnikami do pociągu wsiadła orkiestra górnicza.

- W każdym mieście składaliśmy wieńce pod pomnikiem Lenina, były akademie, przemówienia, a w pociągu wieczna impreza - wspomina były pracownik PeBeKa. - W całym pociągu był tylko jeden człowiek, który miał pozwolenie na jednorazowe przekroczenie granicy Związku Radzieckiego.
Tym człowiekiem był nie kto inny, jak autor wspomnień. Władzom podpadł za... kontakty z księżmi. Wychowanek salezjanów, mimo przynależności do PZPR, zachował szacunek dla spraw wiary i nieraz kontaktował się ze swoim wychowawcą oraz innymi duchownymi. Przeczytał potem w swojej teczce zapiski o tym, kiedy i w jakim kościele go widziano. Do pociągu jednak wsiadł...

- Szefami podróży byli ówczesny wiceminister Bojakowski i dyrektor kombinatu Tadeusz Zastawnik - wielki abstynent, który w hotelu Leningrad (tylko dla obcokrajowców) w Leningradzie, gdy ludzie się nudzili, kazał mi wyciągnąć ze swojej walizki armeńskie koniaki i rozdać ludziom.
Atmosfera przyjaźni była tak gorąca, że akordeonista rozdał rosyjskim pannom na pamiątkę cały akordeon. Po klawiszu.

- Do dziś nie wiem, jak się rozliczył z instrumentu - śmieje się Zbigniew Warczewski.
Rok później z Lubina przez Warszawę do Moskwy, a stamtąd do Soczi wyleciał Samolot Przyjaźni, z którym wiąże się kolejna zabawna historia. Otóż na lotniczą wycieczkę wybrało się z KGHM 160 osób. Na warszawskim lotnisku okazało się, że zaplanowany samolot jest za mały. Po trwających jakiś czas perturbacjach znalazła się odpowiednia maszyna.

- Gdy tak czekaliśmy na Okęciu, zobaczyliśmy Józefa Cyrankiewicza i paru innych dygnitarzy, czyli polską delegację na Kongres Pokoju w Moskwie - wspomina lubinianin. - Podjechał samolot Ił-18, który zabrał państwową delegację do Moskwy. Za jakiś czas dla nas podstawiono wielkiego Iła-62, takiego, do jakiego sześć lat później wsiadła m.in. Anna Jantar - dodaje Warczewski. - Lecieliśmy lepszą maszyną niż ówczesne władze państwowe. To pokazuje, jaka była już wtedy ranga KGHM.
Jak się okazuje, nie tylko w Polsce nazwa KGHM działała niemal magicznie, a pracowników miedziowego giganta spotykały niespodzianki. W latach 1988-1990 geodeta Zbigniew Warczewski pracował w Algierii, gdzie PeBeKa budowało metro.

- Gościem honorowym i zawsze bardzo oczekiwanym przez górników był Jego Ekscelencja Ambasador Polski w Algierii Stanisław Pichla - uchyla rąbka tajemnicy Warczewski. - Dlatego, że pan ambasador doskonale wiedział, czego brakuje górnikom w kraju objętym prohibicją. Na karczmę piwną przywoził zawsze skrzynki wódki, i to nie byle jakiej... To były zawsze przednie trunki.

Ale geodeta z lubińskiego PeBeKa podpadł kiedyś panu ambasadorowi. Jego Ekscelencja wydał w ambasadzie party na 22 lipca. Oficjalna impreza z okazji państwowego święta. Niemiłosierny lipcowy afrykański upał.

- Nie miałem marynarki, tylko koszulę z krótkim rękawem i to było straszne faux pas - przyznaje Zbigniew Warczewski. - Pan ambasador podszedł do mnie w ogrodzie i zapytał, czy jestem tu jako szofer. Zrugał mnie strasznie za brak marynarki, której po prostu w Afryce nie miałem. Upał nie był żadnym usprawiedliwieniem. Etykieta to etykieta...

Z kalendarium Polskiej Miedzi

Rok 19711 I - przy ZG Lubin pow-stała Okręgowa Stacja Ratownictwa Górniczego
24 II - w Zagłębiu Miedzio-wym gościli: I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, premier Piotr Jaroszewicz i minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski
5 IV - wyprodukowano pierwszą miedź katododową (99,95 proc. Cu) w Hucie Miedzi Głogów
8 VI - rozpoczęło się głębienie R-I, pierwszego szybu dla kopalni Rudna
1 VII - utworzono Zakład Remontowo-Montażowy (ZREM) w Lubinie
16 VII - rozpoczęło się głębienie R-IV, drugiego szybu dla kopalni Rudna
20 VII - przekazano do eksploatacji I etap budowy Huty Miedzi Głogów
1 XII - Jan Wyżykowski przedstawił wyniki badań w rejonie Głogów - Ścinawa na głębokości 1200-1500 m: 17 mln ton miedzi. CH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska