Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3. Nocny Półmaraton Wrocław wygrał Kenijczyk. Biegło aż 7,5 tys. osób (FILM I MNÓSTWO ZDJĘĆ)

Ewa Wilczyńska
Fot. Jarosław Jakubczak
Wyruszyli ze Stadionu Olimpijskiego, żeby zrobić pętle ulicami Wrocławia. Trasa liczyła dokładnie 21,0975 km długości i przebiegała przez najpiękniejsze miejsca w mieście m.in Ostrów Tumski, Dworzec Główny czy most Grunwaldzki dodatkowo oświetlony na festiwal MOSTY. W półmaratonie wzięło udział 7,5 tys. osób, a na mecie pierwszy był Kenijczyk David Kiprono Metto

1:03:05 to najlepszy czas w tegorocznym, trzecim już wrocławskim nocnym półmaratonie. Pierwsze miejsce zajął Kenijczyk David Kiprono Metto, który na swoim koncie ma już wiele sukcesów. Mimo młodego wieku - ma 25 lat - udało mu się wygrać m.in. maraton w Dębnie, a także bieg na 10 km "Biegnij Warszawo".

Kolejne dwa miejsca również należały do Kenijczyków. John Kibichy Tanui przybiegł na metę drugi, a Francis Legat trzeci. Pierwszym Polakiem był Arkadiusz Gardzielewski, który może pochwalić się czwartą pozycją. Tuż za nim na metę wbiegł Emil Dobrowolski. Pierwszą kobietą, która przebiegła wrocławski półmaraton była Martyna Dancewicz. Drugą najszybszą panią była wrocławianka - Sylwia Ejdys-Tomaszewska. W sumie w zawodach wzięło udział 7,5 tys. osób chociaż chętnych było o wiele więcej - zgłosiło się 10 tys. biegaczy.

Wszyscy, którzy dobiegli do Stadionu Olimpijskiego czuli się zwycięzcami. Na trasie czekało na nich mnóstwo wrocławian. Dopingowali krzycząc "dasz radę", "dalej", "już niedaleko", klaskali, uderzali w grzechotki i wystawiali ręce, by przybić piątkę biegaczom. Po cichu (a czasem nawet i całkiem głośno) denerwowali się tylko ci, którzy utknęli w długich korkach - ze względu na bieg zamknięto część ulic, a policjanci przepuszczali auta tylko wtedy, gdy na horyzoncie nie było zawodników, czyli niezbyt często.

Nawet ci, którzy przymusowo stali się widzami półmaratonu, często wychodzili z samochodów, by pooglądać biegających. A było na co patrzeć. Biegacze pozdrawiali kibiców, część zadbała także o oryginalny strój. Można było zobaczyć maratończyka w garniturze, a także żołnierza, który na trasę wybiegł w pełnym ekwipunku. "Wielki szacun" - krzyczeli kibice, gdy na trasie pojawił się mężczyzna na wózku inwalidzkim, który w zawodach brał udział w tandemie z pchającym go kolegą.

Organizatorzy trasę wyznaczyli tak, by biegacze mogli zobaczyć najpiękniejsze miejsca w mieście. Mijali m.in. Politechnikę Wrocławską, most Grunwaldzki, Dworzec Główny, Teatr Muzyczny "Capitol", Halę Targową i Ostrów Tumski. Pokonali także osiem mostów.

Meta była na Stadionie Olimpijskim, gdzie przez cały czas byli kibice, oglądający bieg na telebimach. Widok był pokazywany z czterech kamer. Biegaczy na mecie oprócz kibiców czekały dwie tony bananów i medale. A te w tym roku były wyjątkowe, bo w kształcie krasnala. Będzie go można włożyć w medal przyznawany za ukończenie 33. Wrocław Maratonu i te dwie części utworzą całość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska