Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

120 tys. zł za Jezusa z głupią miną? Dlaczego nie

Janusz Michalczyk
archiwum
Człowiek, którego szanuję, napisał o osobie, której nie poważam, że dzieje jej się krzywda. Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy.

Prof. Jan Hartman, znany z lewicowych przekonań publicysta tygodnika „Polityka”, wziął w obronę Jerzego Urbana, wydawcę tygodnika „Nie”, któremu sąd nakazał zapłacenie 120 tys. zł za obrazę uczuć religijnych w postaci opublikowania w 2012 roku rysunku, na którym Jezus robi dziwną minę, bo spada mu liczba wyznawców na świecie.

Zdaniem sześciu osób, które poczuły się obrażone, mina wcale nie świadczy o zdziwieniu Jezusa, jak twierdził w sądzie Urban, lecz jest po prostu głupawa, a więc rysunek ośmiesza obiekt kultu religijnego. Nie podejmuję się orzekać, czego w minie Jezusa jest więcej - zdziwienia czy głupowatości, ale niewątpliwie autor rysunku uzyskał wyrazisty rezultat.

Ten proces może się niektórym skojarzyć z innymi, głośnymi wydarzeniami, związanymi najogólniej rzecz ujmując z problemem wolności słowa. Chodzi o francuskie pismo „Charlie Hebdo”, które przez wiele lat prowokowało muzułmanów prześmiewczymi rysunkami z Mahometem w roli głównej. W 2015 roku fanatycy przeprowadzili zamach na redakcję i zabili 12 osób. Dziesięć lat wcześniej duński dziennik „Jyllands-Posten” opublikował 12 rysunków satyrycznych proroka. Na skutek zamieszek w krajach muzułmańskich śmierć poniosło ok. 50 osób.

Nie da się usprawiedliwić zabijania w imię religii, ale w tym momencie chodzi mi o coś innego. Mamy do czynienia z klasycznym konfliktem bardzo ważnych wartości. Z jednej strony - wolność słowa, wolność do krytykowania wszystkich i wszystkiego, z drugiej - delikatna sfera przekonań religijnych. Wiadomo, że kiedy zgodzimy się na ograniczanie wolności słowa, będziemy wikłać się w trudne do rozstrzygnięcia dylematy i podążać ścieżką prowadzącą do zniewolenia umysłów. Z drugiej strony bezwarunkowa obrona wolności słowa oznacza przykrą konieczność zaakceptowania bluźnierstw i chamskich napaści na wartości cenne dla osób religijnych. Nie ma mądrego, który by jasno określił, co jest dopuszczalne, a co nie do przyjęcia.

Mam nieodparte wrażenie, że dla prof. Hartmana Urban jest bohaterem, bo od wielu lat bezkompromisowo atakuje polski Kościół, który ma wiele za uszami. Nie odmawiając Urbanowi wysokiej inteligencji, a nawet błyskotliwości, trudno uznać go za autorytet moralny. Za komuny był rzecznikiem rządu Wojciecha Jaruzelskiego i zasłynął z łajdackiego atakowania ludzi opozycji, zaś szczytem niegodziwości była rola Urbana w zwalczaniu księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez funkcjonariuszy bezpieki. Po zmianie ustroju Urban znalazł dla siebie wspaniałą niszę wydawniczą i osiągnął sukces finansowy z tygodnikiem „Nie”, świadomie i cynicznie odwołując się do prostackiego antyklerykalizmu. Przez lata nieźle zarabiał na opisywaniu brudów Kościoła, co w moim przekonaniu nie czyni go wcale automatycznie rzecznikiem ludzi przyzwoitych.

Powiem tak: sędzia wydaje wyrok zgodnie ze swoim sumieniem, mnie w ogóle nie interesuje, czy Urban zapłaci, to jego problem. Robię unik, nie broniąc wolności słowa? Być może. To akurat kwestia mojego sumienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska