Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

120 osób zginęło w katastrofie kolejowej na Dolnym Śląsku? Sprawę badała CIA

Artur Szałkowski
Częściowo odtajniony raport CIA, w którym pomylono czas oraz miejsce katastrofy
Częściowo odtajniony raport CIA, w którym pomylono czas oraz miejsce katastrofy Dariusz Gdesz/ CIA
Na początku 2002 r. amerykańska Central Intelligence Agency (pol. Centralna Agencja Wywiadowcza) opublikowała częściowo odtajniony raport z 12 kwietnia 1954 r. Dotyczy katastrofy kolejowej, do której rzekomo miało dojść 5 marca 1954 r. Z raportu wynika, że w pobliżu Wałbrzycha doszło do zderzenia pociągu pasażerskiego jadącego z Wrocławia do Jeleniej Góry z pociągiem towarowym jadącym z Wałbrzycha. W raporcie podano, że w katastrofie zginęło 120 osób!

Już po tym jak częściowo odtajniony raport CIA został opublikowany w internecie, większość badaczy historii Wałbrzycha oraz historii kolei słusznie podważyła zawarte w nim informacje. Nieoczekiwanie po 15 latach od ujawnienia raportu, sprawa została nagłośniona przez jeden z wałbrzyskich portali internetowych. Jego redakcja twierdzi nawet, że skontaktował się z nią świadek zdarzenia - były pracownik kolei. Z artykułu nie wynika, by widział on miejsce katastrofy. Informacje miał uzyskać od... kolegów.

Nie ulega wątpliwości, że osoba przygotowująca raport dla CIA, po prostu pomyliła katastrofy. Faktem jest, że do tragicznego zdarzenia z udziałem dwóch pociągów doszło w regionie wałbrzyskim, ale kilka dni wcześniej. 24 lutego 1954 r. ze stacji w Świebodzicach wyruszył w kierunku Wałbrzycha pociąg osobowy. W tym samym czasie z Wałbrzycha w kierunku Świebodzic zjeżdżał pociąg towarowy. Na jego platformach przewożone były pnie drzew spięte łańcuchami. Kiedy pociągi zbliżały się do siebie, łańcuchy pękły i spadające pnie drzew z impetem uderzyły w wagony pociągu osobowego.

Dokładna liczba ofiar katastrofy pozostaje nieznana. Na jej temat nie opublikowano nawet najmniejszej wzmianki w prasie. Z relacji świadków zdarzenia, wynika że zginęło co najmniej 10 osób i było wielu rannych. Teraz wyjaśnienie dlaczego marzec, a nie luty oraz Wałbrzych, a nie Świebodzice trafiły do raportu przygotowanego dla CIA.

- Po wojnie mój ojciec pracował w PKP. Był pomocnikiem maszynisty, a później maszynistą i mieszkaliśmy obok obecnej stacji Wałbrzych Główny. Sprawie katastrofy w Świebodzicach nie nadawano rozgłosu, ale mieszkańcy miasta i regionu przekazywali sobie informacje na jej temat - mówi nasz informator (imię i nazwisko do wiadomości Redakcji) - Skąd w raporcie CIA mógł się znaleźć Wałbrzych? Zniszczone wagony z miejsca katastrofy w Świebodzicach, zostały przetransportowane na stację Wałbrzych Główny, co widziałem z okien naszego mieszkania oraz w większej części na stację w Jaworzynie Śląskiej, gdzie cięto je na złom. Prawdopodobnie osoba, która przygotowała raport dla CIA, przejeżdżając przez stację Wałbrzych Główny zainteresowała się stojącymi na niej, zniszczonymi wagonami. Od przypadkowych osób uzyskała jakieś strzępy informacji i tak powstał ten nieprecyzyjny i krótki, jak na skalę zdarzenia raport.

ZOBACZ TEŻ: ZAGADKI I TAJEMNICE DOLNEGO ŚLĄSKA - WROCŁAWSKA KATEDRA

Informacje o tym, że katastrofy kolejowej, w której ginie 120 osób nie dałoby się całkowicie zatuszować, nawet w ponurych czasach stalinowskich, potwierdza nasz kolejny rozmówca - Roman Świst, który służył w Zawodowej Straży Pożarnej w Wałbrzychu w latach 1968-1998.

- Kiedy rozpoczynałem pracę, w wałbrzyskiej straży pożarnej miałem wielu kolegów, którzy służyli w niej już w latach 40. i 50. Była to wówczas jedna z nielicznych zawodowych jednostek strażackich w regionie. Dlatego wałbrzyscy strażacy byli w tamtym okresie wysyłani do wielu poważnych zdarzeń, które miały miejsce nawet w odległych miejscowościach, np. do pożarów: katedry w Legnicy, zamku w Kamieńcu Ząbkowickim, zakładów Diory w Dzierżoniowie, czy fabryki w Jelczu - mówi Roman Świst. - Wielu moich kolegów brało udział w akcji ratunkowej po katastrofie w Świebodzicach i opowiadali mi o tym. Było wiele ofiar i wielu rannych. Strażacy nie dysponowali wówczas ciężkim sprzętem i ręcznie musieli ciąć pogięte blachy zniszczonych wagonów, by dostać się do uwięzionych w nich osób. Nie było w tamtym czasie żadnej katastrofy kolejowej o podobnych rozmiarach na terenie Wałbrzycha, bo moi koledzy musieliby brać w niej udział i bym o niej wiedział.

Potwierdzenie, że nie było katastrofy kolejowej w Wałbrzychu tylko w Świebodzicach jest także w wiarygodnych dokumentach. W księdze Urzędu Stanu Cywilnego w Świebodzicach pod datą 24 luty 1954 r. jest wpis o czterech zmarłych osobach z adnotacją „stacja kolejowa”. Takich wpisów nie ma natomiast w księgach USC w Wałbrzychu oraz Boguszowie-Gorcach, na których pograniczu miało rzekomo dojść do katastrofy. Sprawa domniemanej katastrofy kolejowej w Wałbrzychu została już wpisana do Wikipedii. Na szczęście z naszymi ustaleniami w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska