Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 kwietnia to jeszcze smutniejsza data, niż nam się wydaje

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
Żałoby, czyli bólu po stracie kogoś bliskiego nie można stopniować. Ale też i nie o to mi teraz chodzi. Zbliża się pierwsza rocznica tragedii smoleńskiej. Jednego z najczarniejszych wydarzeń w historii naszego kraju. Do wielu jeszcze dziś nie dociera, że to mogło się zdarzyć. I czym będzie dla nas ta rocznica?

Moim zdaniem pokaże, że Polska jest na dobre podzielona. Mocno i okrutnie. Bo przecież normalnie powinno być tak, że Polacy udadzą się na groby osób, które wtedy zginęły i w ciszy oddadzą się zadumie nad ludzkim losem. Normalnie tak powinno być. Będzie inaczej. Jako dorosły od dłuższego czasu, powinienem już chyba przestać się temu dziwić, ale jakoś nie mogę. Gdy słyszę, że jakieś prywatne osoby występują o zgodę na trzy czy cztery różne manifestacje na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, to od razu wiem, że chodzi im o najzwyklejszą awanturę. Oczywiście, nikogo nie zdziwi chyba fakt, iż owe prywatne soby są związane z Prawem i Sprawiedliwością, a jedna z nich kiedyś pracowała w bardzo "apolitycznym" Centralnym Biurze Antykorupcyjnym (CBA).

- Tego dnia tłumnie przyjdziemy pod Pałac (Prezydencki - red.), na przekór rządzącym, którzy chcą zakłamać prawdę o Smoleńsku. Działacze PiS pojawią się tam przede wszystkim jako patrioci, którzy pokażą władzy, że pamiętamy o tej tragedii - tłumaczył kilka dni temu Andrzej Melak, radny PiS, brat Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, który zginął w prezydenckim tupolewie.

Naprawdę szanuję uczucia pana Melaka, który stracił rok temu bliską osobę, ale mam jedno pytanie: a czy ktoś zapomniał o tym tragicznym wydarzeniu? Nie da się. Tak samo, jak nie da się zapomnieć II wojny światowej, stanu wojennego, Holocaustu i kilku podobnych arcytragicznych wydarzeń.

Na temat prawdy o Smoleńsku to już się chyba nawet nie będę rozwodził, bo wielokrotnie też pytałem: a której? Bo tej jednej, jedynej, najprawdziwszej przecież nigdy nie poznamy. Zabrali ją do grobów Ci, którzy wtedy zginęli.

Więc po co spotykać się akurat na Krakowskim Przedmieściu? Po co narażać się na okrzyki oskarżające wszystko i wszystkich, którzy nie myślą tak samo jak zebrani? Co to ma wspólnego z żałobą? Moim zdaniem: nic. Powtórzę - to próba wywołania kolejnej awantury politycznej, która jest dowodem na to, że są politycy, którzy nie mogą pogodzić się z demokratycznymi wyborami Polaków. To dokładnie taka sama manifestacja polityczna, jak zakupy robione przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Niektórzy z otoczenia prezesa twierdzą, że była to prawdopodobnie pierwsza wizyta prezesa w sklepie. Pewnie dlatego wybrał właśnie taki, gdzie ceny są zbliżone do kwot widywanych w najdroższych hotelach w Warszawie.

Ale dajmy spokój PR-owskim sztuczkom partyjnym. Bo tu nie chodzi o prostą walkę polityczną. Rzecz nie w tym, że PiS jest zły, a PO dobra. Bo ani jedno, ani drugie stwierdzenie nie jest prawdziwe. O wiele gorsze jest to, że 10 kwietnia nastąpiło dramatyczne przyspieszenie podziału Polski na dwa coraz mocniej zwalczające się obozy. Czasami mam wrażenie, że jesteśmy na drodze do kompletnej anarchii. Stanu, gdy nic nie jest ważne poza własną racją. A to bardzo niebezpieczne zjawisko.

W tym kraju nie ma dwóch premierów, jak chcieliby niektórzy. Jarosław Kaczyński jest tylko (aż) liderem największej partii opozycyjnej. I nie został prezydentem RP

Może mi się nie podobać Donald Tusk jako premier i chyba mi się nawet nie podoba, ale został wybrany w czytelnym procesie demokratycznym. Jego mianowanie było następstwem wolnych wyborów. Tak samo, jak powołanie kolejnego prezydenta RP. Nikt nikogo nie przywiózł w teczce ani z Moskwy, ani z Waszyngtonu. Doceńmy, że wreszcie możemy żyć normalnie. W tym kraju nie ma dwóch premierów, jak chcieliby niektórzy. Jarosław Kaczyński jest tylko (aż) liderem największej partii opozycyjnej. I nie został wybrany na prezydenta RP. Trzeba się z tym pogodzić, jak zwolennicy PO w 2005 roku pogodzili się ze zwycięstwem Lecha Kaczyńskiego. I to, że go krytykowali, nie znaczyło, iż dla nich prezydentem był przegrany Donald Tusk. W demokratycznym kraju nie powinno się bojkotować najwyższych władz. Zwłaszcza nie powinni robić tego ci, którzy mają rząd dusz, bo dusze nie zawsze wodza dobrze zrozumieją.

Szczerze? Najbardziej się boję tego, że ludzie coraz mniej potrafią ze sobą rozmawiać o codziennych sprawach. Tak jak prezes z prezydentem czy premierem. Ci na górze dadzą sobie z tym radę. My na dole już niekoniecznie. A ludzie, którzy nie potrafią ze sobą rozmawiać, zachowują się agresywnie. To groźne. Panowie politycy, świat nie jest czarno-biały. Dominuje szarość.
I to, na szczęście, na ogół w odcieniu przyjaznego popielu. Nie psujcie nam tego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska